Zamknięci w ciasnym wnętrzu samochodu Tony i Rhodey mogli w końcu oddać się rozmowie. Problem polegał na tym, że Tony nie bardzo wiedział od czego zacząć. Domyślał się, że Rhodey miał już kiedyś okazję poznać Rogersa i mógłby teraz podzielić się wrażeniami. Ale prośba o takie opowieści zdradziłaby, że Tony wcale nie podchodził do halloweenowej nocy z takim lekceważeniem, jakim zbywał wszelkie swoje poprzednie wyskoki.
– Może złapiemy po drodze coś do jedzenia? – zaproponował, rozsiadając się wygodniej na siedzeniu ze sztucznej skóry. – Co powiesz na chińszczyznę?
– A co powiesz na to, żeby opowiedzieć mi ze szczegółami, co podkusiło cię, żeby przespać się z Rogersem? – zapytał Rhodey przekornie. – Nie, żebym krytykował twój wybór. Przeciwnie. To pewnie najporządniejszy facet, jakiego kiedykolwiek udało ci się uwieść.
Tony prychnął pogardliwie, choć w rzeczywistości poważnie obawiał się, że przyjaciel mógł być niebezpiecznie bliski odkrycia prawdy, którą Tony próbował chować przed samym sobą.
– Błagam, nie myślisz chyba, że naprawdę chciałem go uwieść. Przespaliśmy się, to wszystko.
– Szkoda. Gdybyś uznał, że jednak masz ochotę na coś więcej, mogę mu szepnąć kilka miłych rzeczy o tobie, wiesz, podrzucić coś z pierwszej ręki.
– Obejdzie się.
– Czemu? Wydawał się bardzo miły – westchnął Happy z siedzenia kierowcy.
– Happy, czy ty podsłuchujesz moje prywatne rozmowy?
– Nie, szefie, pewnie, że nie. Ale te dzieciaki naprawdę go lubiły. Ich rodzice z resztą też.
– Jesteś pewien, że żadne z nich nie było jego? – zaśmiał się Tony, postawiwszy sobie za punkt honoru znalezienie chociaż jednej skazy na życiorysie Rogersa.
– Nie, to bardzo mało prawdopodobne. – Rhodes spoważniał. Czyżby wchodzili na grząski grunt? Ale Tony nie chciał zawracać z obranej drogi. Przeciwnie, chciał wiedzieć więcej. Poza tym, to przecież Rhodey zaczął temat.
– Czemu? Wiem, że na pierwszy rzut oka na takiego nie wygląda, ale w łóżku zmienia się w prawdziwą bestię. Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby miał na koncie pokaźną gromadkę nieślubnych bachorów – sarknął Stark, choć w rzeczywistości myślenie o tym nie sprawiało mu absolutnie żadnej przyjemności.
– To nie ten typ, Tony.
– Rhodey, wiem, że gość sprawia bardzo dobre wrażenie, ale chyba zapominasz o jednym bardzo istotnym szczególe. Nie uwiodłem go ani do niczego nie zmuszałem, Rhodey. To on rzucił się na mnie jak wygłodniałe zwierzę.
– Cóż, rzeczywiście nikt się tego po nim nie spodziewał.
– Może po prostu po raz pierwszy jego wyskok zbiegł się w czasie z kradzieżą projektów broni?
– Nie – westchnął Rhodey marszcząc brwi. – Nikt się tego nie spodziewał, bo wszyscy myśleli, że jest w stu procentach heteroseksualny.
To nie miało sensu. A może jednak Tony wymusił na nim seks, tylko nie zwrócił na to uwagi? W sumie zdarzało mu się już w przeszłości zaciągnąć kogoś do łóżka, ignorując przy tym nie tylko zdrowy rozsądek, ale i wszelkie oznaki sprzeciwu. Możliwe również, że z jakiegoś powodu Rogers uznał, że nie powinien mu odmawiać. Jeśli któraś z tych opcji choć trochę odpowiadała prawdzie, nic dziwnego, że Coulson tak się wściekł. Kto wie, może sam podkochiwał się w Rogersie i jego orientacja była jedyną przeszkodą. A tu taka niespodzianka.
Jednak skoro nikt tego nie podejrzewał, to czemu...?
Coś tutaj śmierdziało. I to bardzo. Tony'emu nie podobało się przede wszystkim to, że Rhodey ewidentnie wiedział coś, co mogło być rozwiązaniem zagadki (albo przynajmniej do rozwiązania prowadzić), ale z jakiegoś powodu postanowił milczeć. Nie wspominając już o tym, że Tony w ogóle nie powinien się tym przejmować. Przespali się – koniec tematu. Zawsze tak było, a próby zmiany tego układu za każdym razem kończyły się wielkim rozczarowaniem i żalem do całego świata.
Dlaczego zatem Tony chciał się zadręczać?
– Od razu skojarzył Cognieta – wymamrotał pod nosem Tony, jedynie dodatkowo komplikując tym swoje myśli.
CZYTASZ
Cukierek albo psikus
FanfictionTony Stark nienawidził rodzinnych świąt. Nie tylko Halloween. Bożego Narodzenia również. Nie bez powodu jednak został tu użyty czas przeszły. Wszystko przez pewnego przystojniaka w idiotycznym kostiumie superbohatera. Żeby nie było wątpliwości: to a...