9. How I met your mother

324 34 13
                                    

Rodzina. Jedno słowo, które każdemu kojarzy się w inny sposób. Dla jednych to ostoja spokoju i świadomość, że na świecie istnieją osoby, które przyjmą cię do siebie z otwartymi ramionami i szczerym uśmiechem, chociażby przeżywali najtrudniejsze chwile w życiu. Dla innych – zbędny balast, którego z radością się pozbyli lub dopiero to zrobią.

Można dwojako interpretować znaczenie tego rzeczownika, ale jedno było pewne – rodziny się nie wybiera. Mogłeś się wściekać, wyklinać Boga i cały wszechświat, ale nie mogłeś zmienić tej jednej drobnostki – więzów krwi. Nie ważne, jak bardzo byś się postarał i zataił informacje na temat swojego pochodzenia, jedna, najważniejsza osoba zawsze będzie znać prawdę – ty.

– Wszystko w porządku, skarbie? – Mój tata nachylił się nade mną i spojrzał w oczy, śmiesznie przy tym cmokając. – Wyglądasz jakoś nieswojo.

– Mam sporo papierkowej roboty i ostatnio źle sypiam – odpowiedziałam z wahaniem, wbijając wzrok w kubek z czerwoną herbatą, którą tak bardzo kochał Clordian Fizeau. Prawie tak mocno, jak swoją żonę i mnie.

Pan Fizeau był czterdziestodziewięcioletnim mężczyzną o ciemnobrązowych włosach, pociągłej twarzy i zadartym nosie. Niebieskie oczy – na co dzień chłodne, patrzące na wszystkich z góry, zawsze się do mnie uśmiechały. Mój tata był współwłaścicielem jednej z większych firm, zajmujących się eksportem francuskiego wina do większości krajów europejskich, a w przyszłości planowała poszerzyć swoją działalność o inne kontynenty. To wszystko trzymało się dzięki jego stalowej ręce i stoickim spokoju.

Za to moja matka była jego kompletnym przeciwieństwem. Wybuchowa i żywiołowa, o ognistym temperamencie. Nie miała głowy do interesów, nie obchodziło jej nic, co było związane z finansami czy zarządzaniem, nie wspominając o czymś takim, jak rachunki bieżące. Madison Fizeau była typową artystką, która chodziła z głową w chmurach i gdy razem ze swoim mężem wybierała się do galerii sztuki – ona podziwiała każde dzieło pod względem tylko sobie znanych kryteriów, a Clordian krytycznym okiem wyceniał każdą pracę, gdybając, którą z nich opłacałoby się kupić, a za kilka lat sprzedać z dużymi odsetkami.

Byli jak ogień i woda, ale jedno bez drugiego nie mogło się obejść. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo za każdym razem, gdy patrzyłam na tatę, porównywałam go z mężczyzną ze zdjęć Sydney. Był jego kompletnym przeciwieństwem – mój tata był tego samego wzrostu, co mama, a tamten człowiek był od niej wyższy. Mój tata miał brązowe włosy, a on był blondynem. Za to oboje wyglądali na Francuzów – mieli jasną, oliwkową cerę, mocno zaznaczone kości policzkowe i ostre rysy twarzy.

Zastanawiało mnie, kim jest ten człowiek i jak długo moja matka ma z nim romans, ale na to pytanie raczej nie poznałabym odpowiedzi od taty. Mama też raczej nie byłaby skora do udzielenia mi żadnych wyjaśnień. Dlatego chciałam poszukać odpowiedzi na własną rękę.

– Tato, jak poznałeś mamę? – spytałam, spoglądając na niego łagodnie. – Nigdy o tym nie opowiadaliście.

– Bo to nie jest żadna romantyczna historia, Elle – odpowiedział, siadając naprzeciwko mnie. Upił łyk herbaty, po czym ostrożnie odstawił kubek na stół. Był bardzo opanowany, nie to, co Madison. – Poznaliśmy się w Awinionie, gdzie wybrałem się z przyjaciółmi, aby zwiedzić Pałac Papieski, a twoja mama chciała namalować Pont Saint-Bénézet. Spotkaliśmy się na Boulevard de la Ligne. Ona wracała po całym dniu spędzonym na malowaniu do hotelu, a ja wybierałem się na piwo. Mijaliśmy się i przez przypadek szturchnąłem ją ramieniem, wytrącając z ręki teczkę, w której trzymała swoje szkice. Część rysunków wyleciała, ale zdążyłem je zebrać, zanim porwał je wiatr.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 26, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Paperdoll / 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz