– Co ona tutaj robi? – Cóż, nie liczyłam na inne przywitanie ze strony Liama, ale to nie zmieniało faktu, że zrobiło mi się przykro. Spojrzałam z wyrzutem na Jamiego, który wzruszył tylko ramionami i zgromił Payne'a wzrokiem.
– Egzystuje, a ty nie polepszasz jej ziemskiej sytuacji – odparł z sarkazmem, na co tamten przewrócił oczami. – Co się stało? – zapytał, zaplatając ręce na torsie.
– Pogadamy w innym miejscu i bez obstawy – dodał, patrząc na mnie wymownie.
– Estelle zostaje, bo obiecałem, że ją odwiozę, a że ty jesteś w gorącej wodzie kąpany i nie mogłeś poczekać, aby spotkać się ze mną jutro, musisz ją znosić. Albo wrócić jutro. Twój wybór – powiedział zadziwiająco oschle, czym wprawił mnie w zdziwienie. Taki ton głosu nie pasował do niego.
Ta krótka wymiana zdań wprowadziła w osłupienie nie tylko mnie, ale także Liama. W momentach, gdy ktoś za wszelką cenę chce postawić na swoim, poznajemy go z zupełnie innej strony. Czasami takiej, której wolelibyśmy nie znać albo udawać, że ona wcale nie istnieje.
– Dobra – warknął po dłuższej chwili namysłu. Odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, a gdy zniknął za rogiem, Lumholtz złapał mnie za łokieć i pociągnął w tę samą stronę. Gdy szliśmy do jego Bentley'a, ukradkiem rozejrzałam się za muzykiem, który ze spuszczoną głową przemknął na drugą stronę ulicy i wsiadł do niczym niewyróżniającego się, bordowego SUV'a.
– Dlaczego tak bardzo nalegałeś, żebym poszła z wami? – zapytałam, kiedy Jamie mknął przez mniej uczęszczane uliczki Londynu, co było tu zjawiskiem bardzo rzadkim, zwłaszcza o tej porze.
– Ponieważ oboje mamy zobowiązania wobec Sydney, zapomniałaś? – odparł, patrząc na mnie z wyrzutem. Jakbym to ja była wszystkiemu winna.
Gdybym miała jakikolwiek wybór, nie byłoby mnie tutaj. Siedziałabym sobie w swoim domu, zajmując się rzeczami, na jakie przygotowywałam się psychicznie przez całe życie. Mogłabym właśnie piec sernik, czytać książkę lub szukać nowych dostawców do antykwariatu. To było życie, jakiego chciałam i na jakie byłam przygotowana. Nie planowałam spotkania żadnego z członków One Direction lub ich bliskich znajomych.
– Wiedziałeś, że on będzie chciał się spotkać, prawda? Dlatego ze mną wyszedłeś – powiedziałam cicho, odwracając głowę w stronę bocznej szyby. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Nie w tym momencie.
– Wiedziałem – odpowiedział, a w jego głosie nie słyszałam nawet cienia skruchy. – I nie powinnaś podchodzić do tego w taki sposób. To jest twoja praca. Powinnaś nauczyć się oddzielać emocje od obowiązków.
– Jak, twoim zdaniem, mam to zrobić, skoro ja zawsze wkładam całą siebie w to, co robię? – zapytałam wrogo, odwracając się w jego stronę.
Miałam za złe Lumholtzowi, że podchodził do tego z takim spokojem. Do diabła, on przykładał rękę do klęski swoich przyjaciół! Jak on mógł być tak nieczuły?
Najgorsze było to, że ode mnie wymagano tego samego. A ja nie potrafiłam oddzielić uczuć od powinności.
– Zależy ci na obcych facetach, czy na kimś, kogo rzeczywiście kochasz? – spytał cicho, kiedy zatrzymaliśmy się na światłach. Nie patrzył na mnie. Wbił wzrok w dłonie, które trzymał na kierownicy i to wystarczyło, aby wywołać u mnie poczucie winy.
Zapomniałam w tym wszystkim o mamie. O kobiecie, przez którą wszystko się zaczęło i którą chciałam chronić, decydując się na wzięcie udziału w sabotażu kariery czterech chłopaków. Zależało mi przede wszystkim na niej, ale chciałam także mieć czyste sumienie.
CZYTASZ
Paperdoll / 1D
FanfictionLaureat Nagród Wattys 2016 w kategorii Nowe Głosy! Jak dużo człowiek jest w stanie zrobić dla osób, które kocha? Czy jest gotów zniszczyć drugiego człowieka, byleby wykupić tym spokój dla...