Rozdział 17

1.7K 172 97
                                    

Ten dzień chyba zaczął się od koszmaru. Nie było to nic zaskakującego. Nie pamiętam, co mi się śniło. Wiem, że wybudziłam się zlana potem.

A potem popędziłam do łazienki i zwymiotowałam. Odgarnęłam włosy z twarzy i znów zwymiotowałam. "Co się dzieje? Okres mi się zaczął?" pomyślałam, po czym znieruchomiałam. "Chwilkę… kiedy ja ostatnio miałam okres?"

Nie wiem czy miałam jakiś podczas mojego długotrwałego leżenia w klasie. Nie przypominam sobie jednak zapachu krwi.

Ale podczas tych kilku miesięcy, podczas których tutaj przebywałam nie miałam ani jednego. Czy to znaczy…

Opadłam z kolan. Dlaczego to wszystko spotyka właśnie mnie?

"Chcecie zobaczyć jak długo wytrzymam? Więc wam powiem. Nie wytrzymam dłużej!"

Muszę… muszę coś zrobić! Wstałam i wyszłam z domu. Nie zważałam na to, że jestem w piżamie. Nie obchodził mnie zimny wiatr i deszcz. Musiałam tam dojść. Tam jest to, co da mi ukojenie. To mi pomoże. Musi pomóc.

Zapukałam do domu Chemika. Jeśli nie on, to ktoś inny mi to da.

Otworzył mi dość młody chłopak. Był dość zdziwiony, moją obecnością.

- Co tutaj robisz?

- Zawołaj Chemika. Już.

- Nie mogę. Nie jesteś…

- Powiedz mu, że wzywa go Czarna Wdowa. Zrozumie.

Popatrzył na mnie podejrzliwie, ale zawołał na jakiegoś chłopaka. Po chwili stał przede mną Chemik.

- Co tu robisz?

- Daj mi jakiś narkotyk. Dożyni, depresant. Już.

Chemik spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Chcesz jakiś konkretny?

Pomyślałam chwilę.

- Heroina.

Mężczyzna gwizdnął cicho, po czym wydał kilka poleceń. Chwilę później miałam już kilka strzykawek i kilkadziesiąt miligramów ciemnej substancji w woreczku. Poinstruował mnie jeszcze tylko o dawkowaniu.

- Wstrzyknę ci pierwszą dawkę. Patrz uważnie jak to się robi.

Poczułam ukłucie i patrzyłam jak ciemny płyn wpływa do mich żył.

- Za chwilę zacznie działać.

I rzeczywiście. Poczułam niewiarygodną euforię. Nic się nie liczyło. Byłam szczęśliwa. Dziecko? Kto by się nim przejmował? Morderstwo? Nie pierwsze i nie ostatnie.

Wszystko było takie proste.

- Dziękiii.

Zabrałam reszte płynu i chwiejnym krokiem poszłam w stronę domu.

Usłyszałam jeszcze tylko ostatnie słowa Chemika:

- Na następny raz spróbuję przygotować dla ciebie White Snow.

Ta, nieważne. Nic nie jest ważne.

Nie wiem jak doszłam do domu. Teraz wydaje mi się, że nie mogłam dotrzeć tam o własnych siłach. Może ktoś mi pomógł? Nie pamiętam.

Ile czasu byłam w tym błogim stanie? Czy ja wiem? Według wielu źródeł musiało to trwać około pięciu godzin. Gdy zaczęłam się budzić z tej błogości, natychmiast zaprgnęłam znów się tam znaleźć.

Tylko jakieś resztki rozsądku kazały mi tego nie robić. Wszyscy by zobaczyli. Spróbuję wytrzymać. Jakoś dam radę.

Naprawdę w to wierzyłam. Idiotyczne.

Bo wspomnienia tak cholernie bolą!Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu