"Pobyt w Konosze" Rozdział 4

3.7K 242 32
                                    

Po tym jak Kimi została wyrzucona z wioski piasku, kompletnie nie wiedziała co ze sobą zrobić. Ze względu na brak innych, lepszych opcji postanowiła wyruszyć w podróż do innych wielkich wiosek. To było jej marzenie odkąd pamięta. Chciała także odwiedzić miejsca, które dobrze znała, aby przypomnieć sobie detale i odkurzyć stare znajomości. Niezwykle pięknych i godnych dłuższego postoju miejsc było tak wiele i były tak od siebie oddalone, że za każdym razem była zmuszona przechodzić przez Kraj Ognia. Nie zatrzymywała się tam jednak na dłużej niż dzień, gdyż chciała jak najprędzej dotrzeć w wymyślone przez siebie miejsce docelowe. To znaczy, aż do teraz. Po kilku latach nieustannej podróży miała zamiar odwiedzić Konohę i zostać tam na dłużej ze względu na sentyment do tego niezwykle pięknego miasta.

- Ciekawe co tam u Naruto? - wymruczała z uśmiechem, pod nosem nie zbaczając z dobrze znanej jej ścieżki do stolicy Kraju Ognia.

Po chwili jednak przystanęła na chwilę, rozglądając się po doskonale znanym jej z koszmarów miejscu.To właśnie tu zostali brutalnie zamordowani jej rodzice. Pochyliła głowę w geście głębokiego smutku, ale i szacunku do zmarłych. W końcu uratowali jej życie, niestety poświęcając przy tym swoje własne. Samotna łza spłynęła po jej policzku, ale została szybko wytarta przez brunetkę, by nie rozpamiętywać dłużej tego tragicznego dla niej wydarzenia. Już w następnej chwili ruszyła dalej.

Nie minęła godzina, a przed dziewczyną ukazała się dobrze jej znana góra zdobiona twarzami czterech wielkich Hokage. Uradowana tym majestatycznym widokiem nieco przyspieszyła kroku. Po zaledwie kilku minutach przekroczyła brama miasta. Po lewej stronie od wejścia zobaczyła dwóch niezmiernie znudzonych, prawie, że przysypiających na swojej zmianie, ninja. Obaj mieli na sobie ciemnozielone kamizelki, czarne bluzki na długi rękaw, luźne ciemne spodnie, niebieskie sandały oraz ochraniacz z liściem, znakiem rozpoznawczym Konohy. Był to typowy ubiór shinobi Kraju Ognia, a jednak zrobił na niej niemałe wrażenie, mimo to nie ukrywała lekkiego rozczarowania postawą ninja.

Oprócz wcześniej wspomnianych elementów jeden z nich miał długie, rozczapierzone, brązowe włosy, czarną, krótką bródkę oraz ciemne, skośne oczy, które na zmianę przymykał i delikatnie otwierał, jakby usilnie starał się nie dać Morfeuszowi porwać go w swoje objęcia. Przez twarz, dokładniej w miejscu, gdzie znajdował się nos, przewiązany poziomo był mały, płócienny pasek, przypominający bandaż. Drugi zaś miał długie, ciemnobrązowe włosy, swobodnie opadające wzdłuż głowy i krucze oczy. Gdy tylko w ich polu widzenia ukazała się Kimi, jakby ożywieni pomachali do niej uśmiechając się przyjaźnie i poprosili, aby do nich podeszła podeszła.

- Dzień dobry! - dziewczyna przywitała się z kamiennym wyrazem twarzy. Ninja nie zwrócili szczególnej uwagi na twoje zachowanie.

- Kim jesteś? - spytali widząc, że mogą bez ogródek przejść do rzeczy. - W jakim celu zawitałaś do Konohy i na jak długo planujesz tu zostać?

- Jestem Kirishima Kimi i do Konohy przybyłam w sumie, aby tu zostać na jakiś czas i poznać lepiej stolicę Kraju Ognia. Nie wiem ile dokładnie wyniesie mój pobyt tutaj, ale pewnie około dwóch, trzech tygodni na pewno. - odpowiedziała ciągiem, jakby miała tą wypowiedź ułożoną i wykutą na blachę już jakiś czas wcześniej. - Czy coś jeszcze?

- Musimy sprawdzić twoje rzeczy. - widząc ledwo widoczny grymas, który zakwitł na twarzy dziewczyny dodał - tak na wszelki wypadek.

Gdy stacjonujący shinobi nie zauważyli niczego podejrzanego postanowili zabrać Kimi przed oblicze samego Hokage. Skośnooki, poprzez przegraną w kamień, papier, nożyce, został dalej pilnować bramy, załamany tym, że teraz nie dość, że będzie się nudził, to w dodatku sam jak palec. Nie minęło kilka chwil, a przed Kirishimą ukazały się drewniane wrota do gabinetu, jak mawiali, najpotężniejszego ninja Konohy. Brunetka weszła do środka dopiero po zapowiedzeniu przez kogoś z wnętrza sali. Zaraz potem posłusznie wkroczyła do pomieszczenia, nie okazując zdenerwowania, które ją w tamtej chwili ogarnęło... a przynajmniej tego próbowała.

"Proszę... ja już nie chcę być sam" (w trakcie korekty)Where stories live. Discover now