1. Dziewczyna o perłowych włosach

Bắt đầu từ đầu
                                    

Dziewczyna otworzyła oczy. Przez chwilę obraz był rozmazany, ale po kilku mrugnięciach ostrość widzenia wróciła, a ta uniosła się na łokciach usiłując się podnieść. Po chwili jednak poczuła piekący ból w nadgarstkach i szybko położyła się z powrotem na miękki materac. Spojrzała na białą tkaninę wokół jej nadgarstków. Na stole obok leżały wyraźnie niedawno zmienione bandaże. Były poplamione czymś, co definitywnie można było uznać za krew. Ww jednak nie chciała dopuścić do siebie informacji, że mogła krwawić, więc oparła się plecami o zimną ścianę i rozejrzała się po pokoju. Przypominał szpitalny pokój, białe łóżka, "przytulna" szpitalna pościel i kroplówka po prawej stronie jej łóżka. Na suficie wisiały duże, ledowe lampy, a na podświetlanej ścianie widoczne były rentgenowskie zdjęcia różnych części ciała. Sam pokój był mały, ale nie duszny czy niekomfortowy. Rzeczą, która jednak przyciągnęła jej uwagę, był wazon z jedną, białą różą. Podciągnęła kolana pod brodę i ignorując wszelki ból zaczęła wpatrywać się niemo w ścianę. Dwie samotne łzy spłynęły po jej policzku. Zaczynała przypominać sobie swoją przeszłość i to, kim jest, lecz nadal nie miała pojęcia co może tutaj robić. W pewnym momencie jej rozmyśleń do pokoju wszedł lekarz. Miał około 30 lat, ubrany był w biały fartuch, a na ramionach miał stetoskop. Dziewczyna nie wiedziała kim jest, ani czego od niej chce, więc spojrzała na niego wrogo i uniosła brwi wysoko, w niemym pytaniu. Ten jednak odezwał się pierwszy, co mimo wszystko bardzo ją ucieszyło.

- Dzień dobry, jak się pani czuje? - zapytał rozpromieniony, po czym uśmiechnął się od ucha do ucha oczekując na odpowiedź.

- Dob.. - przerwała w pół słowa i odchrząknęła. Gdy jednak to nie pomogło wzięła małego łyczka wody ze szklanki, którą sekundę wcześniej podsunął jej lekarz. - Dobrze, ale.. Gdzie jestem? I dlaczego? Jak mnie znaleźliście? - te pytania nie przestawały jej gnębić, a były jedynymi, na które lekarz mógłby jej odpowiedzieć. Gdyby zapytała o to, o co w rzeczywistości miała ochotę zapytać, ten z pewnością uznałby ją za niepoczytaną i wysłał do szpitala psychiatrycznego, co nie było w tym momencie najlepszym wyjściem z sytuacji.

- Odpowiadając na pani pytania. - doktor wyprostował się i zaczął odpowiadać z poważną miną. - Nie znamy pani imienia. Jest pani anonimową pacjentką w naszym szpitalu. Została tu pani przywieziona przez dwójkę mężczyzn. Powinni zjawić się w godzinach popołudniowych, tak jak zawsze..

- Zawsze? - przerwała - Ile ja tu leżę?

- Była pani nieprzytomna przez trzy doby. Badania wykazują wstrząśnienie mózgu i kilka złamanych kości, oraz głębokie rany cięte nadgarstków. - wyjaśnił lekarz. Gdy dziewczyna usłyszała o swoich obrażeniach zamarła. Złamania? Rany? Wstrząśnienie mózgu? - Kontynuując. - przerwał jej przemyślenia lekarz. - Nie wiemy jak się pani nazywa. Jeśli pamięta pani swoje dane bylibyśmy wdzięczni.

- Lynn Moon, mam 22 lata, urodziłam się w Rockford, stan Illinois. - wychrypiała dziewczyna. Nie wiedziała czy tak dokładne dane są potrzebne lekarzowi, jednak wolała być pewna i przekonać do siebie personel.

Chwilę później do drzwi zapukała dwójka niespodziewanych gości. Nie kojarzyła ich twarzy i nie wiedziała dlaczego weszli do jej pokoju. Wyższy zamknął za sobą drzwi uprzednio schylając się, by móc spokojnie wejść do sali. Niższy o włosach w kolorze ciemnego blondu, przysunął sobie krzesło do łóżka chorej i usiadł na nim wzdychając ciężko. Usiadł na nim i uśmiechnął się szeroko patrząc w błękitne, wręcz szarawe miejscami oczy Lynn.

- Przepraszam, ale kim wy jesteście? - zapytała niby grzecznie, jednak nie miała do nich najmniejszego zaufania. Wyższy spojrzał na nią współczująco i odpowiedział:

- To my cię tu przywieźliśmy. Jestem Sam a to.. - spojrzał na bratam który właśnie bawił się znalezioną na ulicy kauczukową kulką. - Jest mój brat.. Dean. - zdecydowanie nie był zadowolony ze znaczenia tych słów.

- Dziękuję, że mi pomogliście. - próbowała wstać, jednak sprawiała sobie tym wielki ból. Analizując prześwietlenia doszła do wniosku, że miała złamane dwa żebra, nos, oraz zwichniętą kostkę. Poza tym czuła ostry ból w tych częściach ciała. Zmarszczyła brwi i syknęła cicho, gdy próbowała stanąć na ziemi bolącą nogą. Dean widząc to sięgnął szybko po kule, stojące dotychczas przy oknie poza zasięgiem pacjentki i podał je dziewczynie. Ta podziękowała cicho, wiedząc jednak że chłopak usłyszał jej słowa. Przeprosiła ich na chwilę, i z zamiarem odświeżenia się udała się do łazienki. Po czterdziestu pięciu minutach wyszła gotowa do wypisania się ze szpitala. Miała na sobie luźne jeansy, szary t-shirt i ogromną, czerwoną koszulę w kratę. Tylko tyle znalazła w torbie obok jej łóżka. Usiadła zmęczona na łóżku i poprosiła Sama, aby podsunął jej buty. Ten spełnił jej prośbę i przesunął po podłodze parę krótkich, skórzanych kozaków. Dziewczyna pisnęła cicho gdy zakładała obuwie na chorą nogę, jednak nie na tyle, aby którykolwiek z nowo poznanych gości mógł to usłyszeć. Wzięła kule pod pachę o udała się na korytarz.

Po wypisaniu się ze szpitala, odebraniu odpowiednich leków przeciwbólowych i zapłaceniu za kule, dziewczyna wyjęła z kieszeni drobne i pokuśtykała w kierunku najbliższej budki telefonicznej z zamiarem wezwania taksówki. Sam jednak cały czas podążał za nią i w odpowiednim dla niego momencie zawołał ją po imieniu tak, że dziewczyna odwróciła się z pytającą miną.

- Wiesz gdzie wracasz? - zapytał zaciekawiony łowca. - Pamiętasz adres? Poradzisz sobie? - dziewczyna jednak nie odpowiedziała przez chwilę robiąc tylko zbolałą minę. Nie miała gdzie wracać. Jej rodzina nie żyła, została zamordowana. Uśmiechnęła się jednak po chwili nie chcąc tego okazywać i odpowiedziała.

- Miałam zamiar jechać przed siebie. Do najbliższego miasta. Znaleźć chwilową pracę, a potem dalej w drogę.

- Nie boisz się, że coś ci się stanie. - chłopak starał się brzmieć wiarygodnie i przekonująco. - Nie chciałabyś zabrać się z nami?

- Gdzie? - zapytała realnie zdziwiona.

- Gdziekolwiek. Jeździmy po stanach, podobnie jak ty, ale z nami nie będziesz sama i zajmiemy się twoim zdrowiem. Poza tym mamy pewne miejsce gdzie można się spokojnie i bezpiecznie przespać, a podejrzewam, że szybko znudzi ci się spanie w zatęchłych, tanich motelach. - kontynuował

- Nie znam was. - prychnęła Lynn i odwróciła się na pięcie. - Potrafię poradzić sobie sama, miłego dnia! - w tym momencie Sam zdecydował się na podjęcie pewnych środków. Podbiegł do dziewczyny i złapał ją lekko za ramię, tak, aby nie wyrządzić jej krzywdy. Wyszeptał jej coś do ucha, a po usłyszeniu wiadomości długowłosego, panna Moon wzięła kule za pas i skierowała się w kierunki czarnej jak nocne niebo Impali.

Więc jest coś nowego. Dawajcie znać jak mi poszło i jak się według was zapowiada, bo starałam się napisać to jak najlepiej. Wiadomo, nigdy nie dorównam Stephenowi Kingowi albo
Lovecraftowi w horrorach, ale to Supernatural, kto mówi, że musi być strasznie? (ja)

zxc

The Last One • SupernaturalNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ