#8

168 13 5
                                    

                    

- Uwielbiam cię! - wykrzyknął chłopak i objął mnie mocno.

- Ehm, miło mi, Fabien – powiedziałam troszeczkę zażenowana jego zachowaniem. Nie lubię takiej gwałtowności. - Naprawdę też się cieszę, ale możesz mnie już puścić? Fabien!

- Ach, no tak przepraszam – zaśmiał się. - Nadal nie mogę uwierzyć, że z tobą rozmawiam. Powoli to do mnie dochodzi – uśmiechnął się serdecznie, a ja odwzajemniłam jego uśmiech. Powoli zaczęłam go rozumieć. Przecież sama niedawno zachowywałam się jakbym uciekła z psychiatryka.

- Na ile tutaj zostajesz? Bo rozumiem, że jesteś na wakacjach? - powiedział, przyglądając się mi uważnie. Czułam się nieswojo.

- Wychodzi na to, że do końca sierpnia, a ty? - zapytałam siląc się na uśmiech.

- Mieszkam tu od niedawna na stałe, naprawdę piękny kraj, czasami zastanawiam się czy nie ładniejszy od naszej Francji – zaśmiał się i odwrócił wzrok, żeby zobaczyć jak bawią się nasze psy.

- Oj, na pewno nie – Również się zaśmiałam. - Widzisz je gdzieś? - zapytałam wstając i rozglądając się za swoim psem. - Mercy! Mercy! - krzyczałam głośno, a wiele par oczu patrzyła na mnie z zażenowaniem. - Nie ma ich, ale jak to możliwe?

- Może pobiegli gdzieś dalej, nie martw się. Siadaj – uspokajał mnie kojącym głosem. Złapał mnie za rękę, żeby skłonić mnie do odpuszczenia, ale ja szybko ją wyrwałam.

- Chodźmy ich poszukać, co nam szkodzi. Przynajmniej się przejdziemy – Próbowałam powiedzieć to jak najspokojniej, żeby nie wzbudzić żadnych podejrzeń co do mojego stresu.

- No dobrze, spacer z tobą to sama przyjemność – uśmiechnął się i razem skierowaliśmy się w stronę drugiego końca parku.

Na nic były nasze wołania, kiedy w końcu uświadomiliśmy sobie, że naszych psów nie ma, zaginęły. 

- I co robimy? - zapytałam ze strachem w oczach.

- Nie wiem, policja to chyba jedyne wyjście – powiedział miętoląc w dłoni zużytą chusteczkę. -  Nie mogły uciec, Mercy jest mały, a Lee jest dopiero szczeniakiem. Na pewno stoi za tym człowiek. Płotek jest dość wysoki jak na nasze czworonogi.

- A jeśli się nie znajdą? - zapytałam, a na moich policzkach zaczęły płynąć pojedyncze łzy.

- Nie płacz – objął mnie delikatnie ramieniem, a ja po raz pierwszy ucieszyłam się z tego, że go spotkałam, chociaż kto wie, może gdybyśmy nigdy się nie spotkali, Mercy byłby ze mną teraz.

- Wszystko dobrze się skończy, wiem to – pocieszał mnie i gładził dłonią po plecach.

- Nie możemy stać tu tak bezczynnie – powiedziałam stanowczo i otarłam łzy. - Wiesz gdzie najbliższy posterunek? Ja ogłoszę zaginięcie na facebooku, na pewno znajdzie się niejedna osoba z Włoch, prawda?

- Tak, w takim razie chodźmy. Weźmiemy taksówkę, najbliższy posterunek jest dwadzieścia kilometrów stąd.

Po ogłoszeniu zaginięcia dwóch psów na moją skrzynkę zaczęły wpływać setki wiadomości, ale żadna nie była mi teraz potrzebna. Były to zazwyczaj słowa pocieszenia lub pytania o to, co mam zamiar z tym zrobić. Z pomocą pośpieszyła mi Alex, dziewczyna, którą poznałam podczas lotu. Napisała ona do mnie, że wie coś więcej. Spytałam Fabiena czy mogę wykonać połączenie z jego telefonu. On oczywiście zgodził się na to bez zbędnych przemyśleń.

- Alex? - zapytałam z lekko drżącym głosem.

- Tak, ale mam mało czasu i proszę niech ta rozmowa obejdzie się bez zbędnych pytań – powiedziała pewnie.

- Ale, Alex... - zaczęłam, ale ona szybko mi przerwała.

- To ja zabrałam wasze psy. Wiedziałam, że Mercy jest bardzo ważny w swoim życiu i wraz z jego zaginięciem nie wrócisz do domu – powiedziała, ale na kilka sekund zamilkła. - Nie wracaj do niego jeszcze dziś. Nie chciałam mówić ci tego teraz, ale sprawa nie powinna dotrzeć na policję. Możesz nocować u mnie, wyślę ci adres, a ty zapisz go i usuń. Towarzyszowi powiedz, że jego pies jest w domu. To tyle, do zobaczenia – powiedziała i natychmiast się rozłączyła.

W tym momencie chęć wrócenia do domu nagle stała się naprawdę duża. Ciekawiło mnie to, ale też niepokoiło. Nie rozumiem co miała na myśli Alex, ale była bardzo przekonująca i postanowiłam jej posłuchać. Dziś nie było pierwszego kwietnia, więc nie powinien to być żart.

Wytłumaczyłam wszystko szybko Fabienowi i bez zbędnych pożegnań i wyjaśnień złapałam taksówkę i odjechałam pod najbliższy adres. Nie miałam telefonu, nic nie miałam, ale ku mojemu wielkiemu zdziwieniu Alex czekała na mnie w innym miejscu. Zauważyłam ją przez okno i szybko zatrzymałam kierowcę. Jeszcze bardziej zdziwiona byłam kiedy dała mi mój telefon na przywitanie z tekstem ,,Na wszelki wypadek".

- Nie rozumiem kompletnie nic, jesteśmy teraz same... Może powiedz mi o co chodzi? - zapytałam z nutką złości w głosie. Lubię jak wszystko jest jasne i nie ma żadnych nieporozumień, a w tym momencie wszystko było jednym wielkim nieporozumieniem.

- Dziś w nocy – uśmiechnęła się, ale to nie był zwyczajny uśmiech.


----------------------------

Witam wszystkich serdecznie znów po długiej rozłące. Jestem niestety człowiekiem, którego lenistwo jest na najwyższym poziomie, stąd ten czas oczekiwania.

Dziś nie będę obiecywać nic.

Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej niż ten.

Enjoy!

Cover || Shawn Mendes ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz