Nie mów nikomu (prolog)

Zacznij od początku
                                    

Dźwięk tłuczonego szkła narastał. Kolejne szyby pękały coraz bliżej. W końcu to zobaczył – kryształy rozsypujące się na tysiące kawałków.

Leżał w niemal całkowitych ciemnościach, wpatrując się w sufit. Nawet nie zastanawiał się, co to właściwie było, w końcu sny bywały dziwne. A jednak przeszło mu przez myśl, że nawet senne marzenia mogą mieć symboliczne znaczenie i zawierać wskazówki. Zmęczenie odeszło, więc po prostu patrzył przed siebie, nie myśląc o niczym. Księżyc oświetlał pokój Arthura lekkim blaskiem.

Nie, coś było nie tak.

Był nów.

Chłopak wstał i wyjrzał przez okno. Po środku pola jaśniała kolumna światła, zapewne widoczna z kilku kilometrów. Szesnastolatek przetarł oczy. Czyżby dalej śnił? Nie, tajemniczy obiekt wciąż się tam znajdował. Arthur ubrał cieplejsze spodnie, wygrzebał spod łóżka ulubione skarpety i w znoszonych kapciach wyszedł z pokoju. Przeszło mu przez myśl, by samemu iść sprawdzić, o co chodzi, ale nie był aż tak głupi. Postanowił obudzić rodziców.

Podszedł do drzwi ich sypialni i już miał pukać, kiedy otworzyły się nagle. Nastolatek wrzasnął, przerażony. Jego ojciec, trzymający w dłoni świecznik, także krzyknął. Do chóru wrzasków dołączyła się także matka. Po kilku sekundach Arthur uspokoił się i pojął sytuację. Zaczął się śmiać tak mocno, że aż się popłakał. Niestety rodzice zareagowali na stres w inny sposób.

– Zgłupiałeś?! Chcesz, by ojciec na zawał zszedł?! – wrzeszczała Helena Kelly.

– Coś ty znowu wymyślił?! – zawtórował jej mąż – Alden Kelly.

– Wybaczcie, to nie było celowo. Chciałem zapukać, kiedy ojciec otworzył. – Arthur wciąż lekko chichotał i ocierał łzy.

Rodzice popatrzyli po sobie.

– To nie twoja sprawka? – Matka wskazała na pole za oknem.

– Niby jak miałem zrobić coś takiego?

Nastała chwila milczenia. Do Kellych dotarło, że działo się coś niedobrego. Szesnastolatek w ciszy chwycił pierwszy lepszy, ciężki obiekt. Był to wiekowy wazon. Helena Kelly uzbroiła się w wałek i cała rodzina wyszła przed dom.


***


W milczeniu szli w stronę kolumny światła. Starali się stawiać kroki dość cicho, ale kolana głowy rodziny trzeszczały przy każdym ruchu. Arthur był zdziwiony, że nikt z sąsiadów nie wyszedł, by sprawdzić, co się dzieje. Nagle tajemniczy obiekt zniknął, a wokół nastała ciemność. Nastolatek czuł, że zaraz spanikuje, jednak jego ojciec zaświecił runiczną latarkę. Po raz kolejny Alden Kelly wykazał się przezornością i opanowaniem. Skierował ją przed siebie, by oświetlić dalszą drogę. I wtedy cała rodzina Kellych stanęła jak wryta w ziemię.

Zbliżała się do nich postać. Początkowo nie byli w stanie stwierdzić, czy w ogóle była człowiekiem. ,,A czym innym?'', pomyślał Arthur. Nigdy nie wierzył w opowieści o istotach nadprzyrodzonych, jednak w tamtym momencie jego pewność w tej kwestii została zachwiana. Postać była coraz bliżej. Mogli już zobaczyć, że był to dość wysoki mężczyzna o szerokich barkach. Jednak z jego twarzą było coś nie tak. Gdy zbliżył się jeszcze bardziej, ujrzeli metalową maskę z małymi wycięciami na oczy. Nastolatek miał ochotę czym prędzej wziąć nogi za pas, a po minach rodziców wywnioskował, że myślą o tym samym. A jednak nie mógł się ruszyć. Wpatrywał się w przybysza, jak zahipnotyzowany.

Mężczyzna podszedł do przerażonej rodziny. Nagle cała trójka poczuła błogi spokój. Jakby ktoś sięgnął do najgłębszych zakamarków ich umysłów i zostawił tam informację, że są bezpieczni.

Wszystkie mięśnie w ciele nastolatka rozluźniły się. Nigdy jeszcze nie czuł się tak odprężony. Miał wrażenie, że zgodzi się na wszystko, co zechce z nim zrobić zamaskowany człowiek.

Przybysz odwrócił się do nich bokiem i jakby odezwał się do kogoś. Jednak umysł chłopaka był zbyt otumaniony, by zrozumieć sens tych słów, czy chociażby dostrzec ich adresata.

– Nie bójcie się – przemówił mężczyzna spokojnym, niskim głosem. Zupełnie, jakby nie zauważył, w jakim stanie znajdowała się rodzina Kellych. – Przychodzę z propozycją, która będzie dla was wielce opłacalna.

Bariera nałożona na zmysły mieszkańców Kaelen osłabła. Alden Kelly poczuł, że może znowu jasno myśleć, a przynajmniej w małym stopniu.

– Kim jesteś? – zapytał z hardą miną, ale głos mu zadrżał.

– To nie jest ważne. Jak mówiłem, przychodzę z pewną propozycją.

– Niczego nie chcemy, po prostu zostaw nas w spokoju – ojciec Arthura nie odpuszczał, mimo że widać był strach w jego oczach.

– Skoro już mnie widzieliście, będę zmuszony was zabić, jeśli nie przyjmiecie oferty.

Arthur głośno przełknął ślinę. Z gardła jego matki wydobył się dziwny dźwięk, jakby krótki pisk małego psa.

Nikt z Kellych nie odpowiedział. Nikt nie mógł wydobyć z siebie głosu. Szesnastolatek gdzieś pod warstwą przerażenia poczuł irytację – najpierw mówi, by się nie bali, a teraz grozi im śmiercią?

– Owa propozycja jest dla was wielce opłacalna. Musicie jedynie przechować w swym domu pewien przedmiot. – Przybysz ponownie nie doczekał się odpowiedzi. – Dopóki przedmiot nie zostanie naruszony, nie wpłynie w żaden sposób na wasze życie. W zamian otrzymacie sowitą zapłatę.

– Mówisz, jakbyśmy mogli odmówić. – Arhur zaskoczył samego siebie, wypowiadając te słowa na głos.

– Możecie. Ale wtedy umrzecie.

– Więc i tak jest już postanowione –kontynuował nastolatek, czując coraz większą pewność siebie. – Ta rozmowa nie ma sensu, bo i tak wiadomo, że się zgodzimy. – Zerknął ukradkiem na rodziców. Matka wpatrywała się pustym wzrokiem w grunt, a ojciec wyglądał na zmieszanego.

– Wspaniale. To naprawdę nic wielkiego. Znaczy... Ów przedmiot jest dość duży, ale nie będzie dla was problemem.

–Ile dostaniemy? – chłopak już niemal opanował drżenie głosu.

– Dużo.

– A konkretnie?

– Tysiąc koron anteryjskich.

Arthurowi opadła szczęka. Tak samo jego rodzicom. Była to suma, o której nawet nie śnili.

– Jednak są pewne zasady, których musicie dotrzymać – kontynuował zamaskowany mężczyzna. – Po pierwsze, pod żadnym pozorem nie możecie nikomu powiedzieć o skrzyni.

– Skrzyni? – upewnił się młody Kelly.

– Tak, chodzi o skrzynię. Po drugie, nie możecie wystawiać jej na światło słoneczne.

Arthur chciał spytać, dlaczego, ale się powstrzymał.

– No i po trzecie, nie możecie jej otwierać. Jeśli będziecie przestrzegać zasad, wszystko będzie w porządku.

Ojciec powoli skinął głową.

– Gdzie mamy ją ukryć? – spytał.

– Gdziekolwiek, byle w ciemnym i spokojnym miejscu.

– Piwnica się nada?

– Tak.

Nastała niezręczna cisza, którą znowu przerwał zamaskowany mężczyzna.

– Więc umowa została zawarta. Pieniądze znajdziecie w schowku za szopą.

Rodzice otworzyli usta ze zdumienia. Arthur patrzył zaskoczony to na nich, to na tajemniczego człowieka. Nawet on nie wiedział o jakiejś tajnej skrytce, a co dopiero obca osoba.

Przybysz wyciągnął rękę. Alden Kelly niechętnie ją uścisnął. I wtedy wszystko zniknęło, niczym sen. Zostali tylko członkowie rodziny Kellych i skrzynia.


Szklany pogłosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz