Rozdział 4

27.6K 1.9K 76
                                    


Nuka


— To się nazywa polowanie — powiedziałem do swojego wilka, a ten udobruchany mruknął z satysfakcją. Chwyciłem za spodnie, założyłem je na tyłek i przerzuciłem torbę przez ramię. Miałem nadzieję, że przydzielą mi ten sam pokój co ostatnio, bo nie chciałem witać gospodarzy spocony, w dodatku oblepiony zakrzepniętą krwią śmierdzących hien.

Z nieludzką prędkością, znalazłem się w pokoju na drugim piętrze, wskoczyłem pod prysznic, a następnie ubrałem ciemne dresy oraz biały pseudo sztruksowy podkoszulek. Matka mnie zabije— pomyślałem, po czym wzruszyłem ramionami od niechcenia. Powinna się cieszy, że nie zejdę z gołym tyłkiem.

Kiedy zszedłem do jadalni dwadzieścia minut później, wszyscy już czekali uśmiechnięci. Ledwie powstrzymałem się od parsknięcia. Powitałem każdego z osobna kiwnięciem głowy i usiadłem obok matki, która od mojego pojawienia się, nie odrywała srogo wpatrzonych we mnie oczu. Miałem to gdzieś. Kochałem matkę, ale byłem alfą, na miłość boską a nie dzieckiem! Mogłem się ubierać jak chciałem.

— Nareszcie, synu — rzucił ojczulek. Uważał mnie za zakałę w rodzinie.

— Ojcze — wydusiłem przez zęby.

— Witaj ponownie Nuka — usłyszałem tubalny głos Marcusa — Słyszałem, że szukałeś rozrywek, zamiast od razu przyjechać do nas.

Wyszczerzyłem do niego zęby, ale facet tylko mrugnął do mnie pobłażliwie okiem. A to nowość. Zerknąłem na Tulę, której policzki lekko się zarumieniły.

— Gdzie Lucas? — wyparowałem rozglądając się po pomieszczeniu. Nie minęło pięć minut, a już miałem ochotę coś rozwalić, a najlepiej czyjąś twarz. Lucas wydawał się niezłym kompanem w zeszłym roku. Nie spodziewałem się, że polubię kolesia. O dziwo, nasz kontakt trwał nawet długo po moim wyjeździe. Ostatnio zdobywaliśmy paryskie dzielnice. Nawet wybraliśmy się razem na miesiąc do Amsterdamu. To był najlepszy miesiąc libacji, jaki przeżyłem w życiu, a było było tuż przed tym, jak ojciec kazał mi się wynieść z domu i przekazał teren, który prawie sąsiaduje z Cowden'ami. Prawie, gdyż droga samochodem trwała dwie godziny.

— Lucas wraca właśnie z Londynu. Przyjedzie o świcie.

— Ojciec wspominał, że masz teraz własną watahę.

— Tak — odpowiedziałem upijając łyk lemoniady —Jest rozbita po moim najeździe, ale powoli zaczynam odbudowywać ich złamanego ducha. Do pomocy mam kilku zaufanych ludzi, których spotkałem na swojej drodze, podróżując— ponownie się rozejrzałem —Moje trzy bety miały tu być, ale ich nie widzę.

— Ach. Mówisz o tej szalonej trójce? — zaśmiała się Tula — Zeszli do wioski i podrywają nasze wilczyce. Wydaje mi się, że jedną z nich weźmiecie ze sobą.

— Którego trafiło? — zakpiłem.

— Zareka.

Wszyscy nieznośnie i zarozumiale szczerzyli się do siebie, na co nie miałem ochoty patrzyć. Wyglądali tak głupio. Zakochane kundle, stwierdziłem, a mój wilk przytaknął mi. Cieszyłem się, że jesteśmy praktycznie w każdej sprawie zgodni.

Po godzinie tortur pozornej grzeczności, w końcu przeprosiłem zebranych i pobiegłem do lasu. Dopiero w nocy wróciłem z myślą, o udaniu się na spoczynek. Obijając się po korytarzach marzyłem, aby weekend skończył się jak najszybciej.




Nadia


— Nie musiałeś mnie odprowadzać.

— Wolałem cię przypilnować, żebyś po drodze nie zaszła do kolejnego baru. Gdyby ojciec cię...

— Oj zamknij się już wreszcie, Alex!

— Cicho — wymamrotał— Obudzisz wszystkich.

— Jesteś bardziej wstawiony niż ja — zachichotałam cicho.

— Wcale nie — mruknął.

— Będzie mi trochę brakować tych dni... — rzuciłam, po chwili otwierając drzwi do pokoju. Na szczęście alkohol zdążył wyparować, ale teraz czułam olbrzymie zmęczenie.

— Nadia... — chłopak zaskomlał.

— Właź już i nie marudź. Ty też jesteś styrany.

Kopnęłam go w zadek, wpychając do pokoju i kątem oka dostrzegłam znikającą postać za zakrętem.

— Coś nie tak? — spojrzałam na przystojną twarz przyjaciela i uśmiechnęłam się promiennie, wzruszając ramionami.

— Nic — odparłam, rzucając spojrzenie za siebie i wpadłam na Alexa, kopnięciem zamykając drzwi — Zupełnie nic.




Nuka


Właśnie widziałem najpiękniejszą kobietę na świecie. Usłyszałem jej słodki chichot i nogi same mnie poniosły w kierunku skąd pochodził. Miała długie, zmierzwione, lekko falowane kasztanowe włosy. Wysoka, stwierdziłem lustrując. Nie potrafiłem ocenić, jaką dokładnie miała figurę, bo nosiła jakiś dziwny worek na sobie. Ni to sukienka, ni to koszula, a do tego dresy o kilka rozmiarów za duże. 

Mimo to czułem, że pod warstwami ubrań, kryło się wspaniałe ciało. Ogarnęło mnie pożądanie, a coś wewnątrz mnie, zaczęło rwać się do niej.

Niestety, była zajęta. Jakiś gówniarz, będzie ją miał tej nocy. Nagle coś mnie skręciło. Spojrzałem na dłonie i wytrzeszczyłem oczy, widząc wysunięte pazury. Dziwne. Spojrzałem na dziewczynę i zauważyłem, jak wzrusza ramionami i wpada w ramiona chłopaka, po czym zamykają się za nią drzwi. Zacisnąłem mocno zęby i pobiegłem do lasu. Dziwne, bardzo dziwne...


__________________________________________________________

No co tu się dzieje z tym Nuką? :D 


Ilość słów : 709

Opublikowano : 12.12.2016

I tak wkrótce ulegniesz (DNO PISARSKIE, UNIKAĆ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz