Nieszczęście

9.6K 310 15
                                    

 *ARIA*

-Zawieź mnie szybko do szpitala!!- zdenerwowana krzyczałam.

-Po co?- odpowiedział nad wyraz spokojnie.

-Moi.... moi rodzice.... mieli...... wypadek..... są w krytycznym...... stanie- mówiłam już prawie płacząc. A on najnormalniej w świecie podszedł do mnie i mnie przytulił.

-Dobrze pojedziemy, ale jak zjesz śniadanie.-Mówił nadal mnie tuląc.

-Yhym.

Szybko zjadłam śniadanko, swoją drogą mówiąc było przepyszne. Byłam metr przed drzwiami, gdy poczułam rozdzierający ból w lewej nodze. Upadłam na podłogę, wijąc się z bólu. Aron szybko wszedł do pokoju i zaniósł mnie do łóżka, po drodze wzywając lekarza. Starałam się być silna, nie uronić ani jednej łzy. Przyszedł lekarz.

-Witam co się stało?

-Nie wiem, Aria upadła.

-Ario powierz co się stało?-Lekarz zwrócił się do mnie.

-No szłam do drzwi i poczułam ból w nodze- powiedziałam to na jednym wdechu.

-Dobrze, pokarz tą nogę- Podwinęłam pościel oraz spodnie, zobaczyłam opatrunek przesiąknięty krwią.

Lekarz szybko nałożył nowy bandaż i powiedział, że na razie nie mogę chodzić na tej nodze. Bo inaczej rana może się znowu otworzyć i będzie nieciekawie. Powinna się już dawno zagoić bo jetem wilkokrwista, ale Aron mówi że po wampirze nie goi się tak szybko.

-Jedziesz?- spytał, wyrywając mnie z transu.

-Tak, tak- w tym samym momencie kiedy brałam kule, mój mate wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu.

I ruszyliśmy, strasznie się boje. Nie wiem czy wyjdą z tego. Po jakiś 20 minutach byliśmy pod szpitalem. Pokuśtykałam na kulach do recepcjonistki.

-Witam, w czym mogę pomóc.- powiedziała śliniąc się do Arona.

-Gdzie leży Anna i Dariusz Quer?

-A pani jest kimś z rodziny?- ta baba zaczyna mnie wkurzać.

-Córką- odpowiedziałam w miarę spokojnie.

-Dobrze, korytarzem w lewo, sala 201.

Podziękowałam i poszliśmy, gdy doszliśmy do sali była pusta. Zapytałam się pielęgniarki która akurat przechodziła, gdzie są moi rodzice.

-Bardzo mi przykro...

Więcej nie słyszałam, mimo bolącej nogi wybiegłam przed budynek zalana łzami. Namierzyłam najbliższy las i szybko pognałam w jego kierunki. Po drodze zmieniłam się w wilka. Gdy byłam już dość daleko, zawyłam wyrażając w tym wyciu wszystkie moje emocje- smutek, żal, tęsknota, złość. Padłam na ziemię wycieńczona. Przemieniłam się w człowieka i siadłam pod drzewem. Nie miałam już czym płakać. Nie miałam nikogo, prócz Arona, on jedyny mi został. Powoli wracałam do auta, kiedy coś wielkiego wpadło we mnie z wielką siła. Leżał na mnie wielki czarny wilk, przypatrujący mi się swoimi pięknymi oczami. Aron przemienił się i szybko zamknął mnie w żelaznym uścisku.

-Martwiłem się o ciebie.

-Niepotrzebnie, muszę wracać do domu- już chciałam iść gdy ktoś mi przeszkodził.

-I ty myślisz, że ci pozwolę, od dzisiaj mieszkasz ze mną. Chcesz jechać po swoje rzeczy?

-Dobrze jedźmy.

Poszłam za moim mate, dziwnym szczęściem moja noga się zregenerowała. Z mojego domu wzięłam tylko kilka ubrań i pamiątkę po rodzicach-nasze wspólne zdjęcie. Pojechaliśmy do mojego nowego domu. Byłam tak zmęczona, że prawie od razu poszłam spać. Po chwili materac się ugiął, a jakaś ręka wylądowała na moim biodrze przyciągając mnie do jej właściciela, doskonale wiedziałam kim on jest. Tak zasnęłam wtulona w mojego mate. Został mi tylko on i jego nie mogę stracić.

To się podziało. Czy Aria dowie się dlaczego zgineli jej rodzice? Tego dowiecie się w następnym rozdziale

523 Słowa





Z nienawiści w ... miłośćWhere stories live. Discover now