- Dodzwoniłeś się do Kliniki Wojsko...

- Tu Halt. Gorlan. Teraz. Bądź sam. Weź chłodziarkę - i rozłączył się. Znów odwrócił się do Willa, który patrzył na niego nic nie rozumiejąc.

- Zdaje się, że nie zadzwoniłeś po policję - bąknął w końcu chłopak, zaskoczony niezbyt obfitującym w informacje telefonem nauczyciela. Szpakowaty snajper tylko pokręcił głową i zabrał ucznia pod ogrodzenie.

Paręnaście minut później na skraju poligonu stanęła srebrna furgonetka. Wysiadł z niej drobny szatyn, który truchtem pokonał dzielącą go od ruin odległość. Pod pachą trzymał czarną torbę.

- Mam nadzieję, że nie wzywasz mnie, bym ci nakleił plasterek - rzucił Malcolm Grimsdell na przywitanie. - Żeby dotrzeć tu szybciej, jechałem na sygnale. Wiesz, że nieuzasadnione użycie może być karalne? Obyś miał coś ciekawego, bo w każdej chwili mogę być potrzebny gdzie indziej.

- Na pewno miałeś masę roboty, zanim zadzwoniłem, ale sądzę, że teraz najbardziej przydasz się tutaj - odrzekł pułkownik i położył Willowi rękę na ramieniu. - Pamiętasz mojego ucznia, prawda?

Lekarz uśmiechnął się ciepło do dwudziestolatka.

- Oczywiście. W końcu to ja go badałem, kiedy zaciągnął się do waszej wesołej gromadki. Okaz zdrowia. Dobra wydolność płuc, świetny wzrok, gibkość i mocne kości, ani grama zbędnej masy... - przerwał, widząc jak Halt wywraca oczami. - Och, tak, jasne. To gdzie jest mój pacjent?

Zwiadowcy pomogli przejść niewygimnastykowanemy mężczyźnie przez ogrodzenie i zaprowadzili go do ciała. Po cichym uch, medyk wziął się do pracy. Założył lateksowe rękawiczki i rozwiązał sznury krępujące zwłoki. Przeszukał ubrania, ale nie znalazł żadnych dokumentów, portfela ani broni. Obszedł tarczę dokoła i delikatnie udsunął od niej głowę ofiary. Już chciał ogłosić najoczywistszą przyczynę zgonu, ale zauważył przerażony wzrok Willa i karabin przewieszony przez jego plecy. Patrzył to na niego, to na Irlandczyka i nagle nie czuł się już tak pewnie. Nie chcąc się zdradzić, oznajmił najnormalniejszym tonem, na jaki było go stać w obecności trupa:

- Nie ma przy sobie dowodu tożsamości. Możliwe, że on albo osoba, którą ochraniał, padli ofiarą napaści w celach rabunkowych. Byłoby to wielce nieroztropne ze strony złoczyńcy, ale kto wie, co takim siedzi w głowach. Dziwi mnie, że znaleźliście go tutaj, gdzie nikt poza zwiadowcami nie chodzi. Zupełnie jakby komuś zależało, żeby miejscem zbrodni był teren odwiedzany wyłącznie przez was.

Obaj snajperzy spojrzeli na siebie dziwnie, a starszy z nich zauważył:

- W takim razie chyba powinienem zawiadomić komendanta.

Lekarz pokiwał głową, choć dość niechętnie, widząc załamaną minę szeregowego.

- Tylko powiedz mu trochę więcej niż mnie - rzucił z przekąsem, gdy Halt ponownie sięgał po telefon.

Malcolm odprowadzał pułkownika wzrokiem, gdy ten odchodził na stronę, po czym skierował spojrzenie na Willa. Nie chciał go dodatkowo stresować, ale musiał przestrzegać procedur.

- Skąd wiedzieliście, że tu jest?

Przerażony kadet chciał coś powiedzieć, ale zdołał wydusić z siebie tylko strzępki urywanych zdań. Szatyn nie naciskał dłużej i zaczekał, aż Halt zakończy swoją krótką wymianę zdań z dowódcą, żeby ponowić pytanie.

- Will znalazł go podczas treningu. W głowie tego mężczyzny jest kula z jego karabinu. Robił, co do niego należało, ale nie wiedział, że za tarczą był człowiek. Facet, mimo niezaklejonych ust, nie wołał o pomoc, zupełnie jakby spał albo był nieprzytomny.

Snajper [Zwiadowcy]Where stories live. Discover now