9. W gabinecie dyrektora

9.6K 834 130
                                    

– Mój syn nigdy nie zrobiłby czegoś podobnego – oznajmiła pani Thorne nieco piskliwym głosem pełnym oburzenia. – To dobrze wychowany, młody człowiek! Zna go pan od kilku lat, dyrektorze. Z drugiej strony, ta dziewczyna...

Sarah Thorne rzuciła mi nieżyczliwe spojrzenie, wcale się z tym nie kryjąc. Wywróciłam oczami, Lucas tymczasem przyglądał mi się z rozbawieniem z sąsiedniego fotela. W następnej chwili do ofensywy przystąpił z kolei mój ojciec.

– Więc co, jedynym przewinieniem Maddie jest fakt, że dopiero co przeniosła się do tej szkoły? – prychnął z niedowierzaniem. – Naprawdę jest pani aż tak ograniczona, czy tylko pani udaje? Na podstawie tego chce pani mi wmówić, że to moja córka jest odpowiedzialna za całe zajście?!

– Znam swojego syna! – Pani Thorne tupnęła nogą odzianą w wysoką szpilkę i wydęła pogardliwie usta. – Z kolei tej dziewczyny...

– To nie jest żadna „ta dziewczyna", mamo – przerwał jej ze znudzeniem Lucas. – I już mówiłem, że to ja jestem wszystkiemu winien.

– Panno Clayton? – Pan Whiterby spojrzał pytająco na stojącą w rogu nauczycielkę angielskiego. Za nim skierowały się ku niej spojrzenia wszystkich obecnych w gabinecie.

Pan Whiterby był ciemnoskórym mężczyzną około pięćdziesiątki, potężnie zbudowanym i wysokim, który najwyraźniej niechętnie wstawał od swojego biurka, bo podniósł się tylko raz, gdy do gabinetu wparowała matka Lucasa. Szare oczy, które patrzyły na nas zza szkieł okularów, wydawały mi się śmiertelnie znudzone. Miałam wrażenie, że ostatnim, na co miał w tamtej chwili ochotę dyrektor, było wysłuchiwanie wzajemnych pretensji dwójki rodziców.

Pani Thorne natomiast była jego przeciwieństwem. Miała stanowczo za dużo energii, którą wykorzystywała na bezmyślne przemierzanie gabinetu dyrektora w tę i z powrotem, tupanie nogami i wymachiwanie rękami na wszystkie strony. Była elegancka, dobrze ubrana i mocno umalowana, włosy miała jasne jak jej syn i zebrane w zgrabny kok na czubku głowy, a ubranie w postaci niebieskiej garsonki jeszcze podkreślało smukłość jej figury. Lucas był do niej w pewnym sensie podobny, już nawet pomijając podobieństwo fizyczne, od obojga emanowała taka sama pewność siebie. Z miejsca jej nie polubiłam.

Tata był wyraźnie zdenerwowany, kiedy wszedł do gabinetu dyrektora chwilę po niej; w pierwszej chwili chciał, byłam tego pewna, wyładować tę złość na mnie, ale automatycznie przeszedł w tryb defensywny, gdy tylko usłyszał oskarżenia pani Thorne. Nic dziwnego, że w tej sytuacji zaczął mnie bronić, choć najprawdopodobniej wcale nie wierzył, że nie byłam w tej sytuacji winna. W końcu moja matka na pewno by była.

Panna Clayton poruszyła się niespokojnie, po czym oderwała od ściany i podeszła bliżej. Nie powiedziała ani słowa, odkąd weszliśmy do gabinetu, i widziałam, że osoba dyrektora wyraźnie ją onieśmielała. Spojrzała na mnie, a w jej wzroku zobaczyłam troskę, która mnie zdziwiła – w końcu to ja byłam oskarżana o całe zajście, więc dlaczego miałaby troszczyć się właśnie o mnie? Szybko jednak jej wzrok powędrował z powrotem do dyrektora i nie byłam już pewna, czy faktycznie coś takiego widziałam.

– To Maddie popchnęła Lucasa, ale sądzę, że ją sprowokował – odparła zgodnie z prawdą. Pani Thorne prychnęła z lekceważeniem.

– To niemożliwe – odparła z pewnością, która mnie w niej strasznie irytowała, zupełnie jak w jej synu. – Lucas nie robi takich rzeczy. On nigdy nie postąpiłby tak niewłaściwie.

– Och, oczywiście – wtrąciłam wreszcie, bo nie mogłam już dłużej wytrzymać. – Jak policja w sobotę przyjechała skończyć jego imprezę i zamknęła go w areszcie, to też nie była jego wina, prawda?

Czyste sumienie | Young Adult | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz