CHAPTER III

252 21 5
                                    


Moriarty coś knuje, to jasne jak słońce. Tacy ludzie jak on, nie siedzą bezczynnie w miejscu, kiedy mogą komuś zaszkodzić. Jednak Jim odznacza się również niezwykłą cierpliwością, czego natomiast nie można powiedzieć o Sherlocku. Wróg numer jeden Holmesa zaszył się gdzieś i słuch po nim zaginął. Co za tym idzie, słynny detektyw nie miał nic innego do roboty oprócz przyjmowania ludzi, podejrzewających swoją drugą połówkę o zdradę lub błagających o pomoc w znalezieniu jakieś błahostki. To doprowadzało Sherlocka do szału, uwłaczało jego wspaniałemu umysłowi.

-Lestrade, czasem to jest mi żal ciebie, że współpracujesz z takimi idiotami- powiedział Sherlock, ciężko wzdychając.

-Wypraszam sobie!- warknął Anderson.

-Znalazł się wielki inteligent. Za kogo ty się uważasz, co? Świr- dorzuciła swoje pięć groszy Sally.

-Możecie w końcu przestać zachowywać się jak dzieci? Sherlocku, wezwałem cię tutaj, bo potrzebuję twojej pomocy- powiedział Greg.

-Ale na gołe oko widać, że to było samobójstwo! Spójrz, mamy nawet list pożegnalny. No ale ty jak zwykle potrzebujesz opinii tego świra. On jest bogiem czy co?

-Sally, radziłbym trzymać nerwy na wodzy. Wtedy bardzo się pocisz i nawet dezodorant Andersona nie pomaga ukryć przykrego zapachu- odezwał się Sherlock, wpatrując się w zwłoki przed sobą.

-Tego już...-zaczęła kobieta, ale przerwał jej Lestrade.

-Dość! Anderson, Sally idźcie przesłuchać rodzinę, sąsiadów, kogokolwiek, kto może nam pomóc.

Para opuściła pomieszczenie z kwaśnymi minami, pozostawiając policjanta i detektywa samych w pokoju rzekomego samobójcy.

-Słuchaj Sherlock. Wiem, że jest tutaj dużo dowodów potwierdzających samobójstwo i być może się mylę, ale jednak coś mi tutaj nie gra. Facet miał naprawdę niezłe życie. Piękna żona, zdrowe dziecko, wielki dom, dobra praca, awans...czego więcej od życia chcieć? A tu nagle strzela sobie kulkę w łeb? No i ten list...Facet uchodził za naprawdę inteligentnego, a tutaj nic nie trzyma się kupy. Ja rozumiem, że pewnie pisał to chwilę przed śmiercią, roztrzęsienie i w ogóle, ale skoro to miały być ostatnie słowa do jego rodziny, to czemu...

-Geoffrey.

-Greg.

-Mniejsza z tym. Staram się myśleć. A przy twoim ciągłym gadaniu to wcale nie jest proste. Wezwałeś mnie tutaj, więc pozwól mi pracować po swojemu.

-Dobra, już nic nie mówię- powiedział Lestrade, unosząc ręce w obronnym geście.

-Spójrzmy, co my tu mamy- mruknął do siebie Sherlock, po czym rozpoczął oględziny. Już na pierwszy rzut oka widać, że to ewidentne morderstwo. Nie minęło pięć minut, a detektyw wiedział już prawie wszystko o trupie.

-To nie było samobójstwo, mężczyzna został zamordowany. Po pierwsze spójrz na brzeg jego prawej dłoni. Jest czysta. Czego nie można powiedzieć o lewej. Ta jest cała umazana atramentem. Oznacza to, że facet był leworęczny, natomiast zarówno broń, jak i dziura w głowie znajdują się po prawej stronie. Wątpię, żeby po śmierci przełożył sobie pistolet z ręki do ręki, żeby utrudnić nam zadanie. Po drugie, zwróć uwagę na jego pismo. Obok masz papiery, na których jest czyste i przejrzyste, ale na liście pożegnalnym jest tak nabazgrane, że ledwo da się rozczytać. Gdzie nie gdzie możesz zauważyć na kartce żółte plamki. To pot. Nie dość, że strasznie trzęsły mu się dłonie, to jeszcze był bardzo zestresowany. Większość ludzi zachowuje się podobnie, kiedy ktoś trzyma pistolet przy ich skroni. I na koniec spójrz na niektóre słowa. Litery są poprzestawiane. To anagram- powiedział Holmes, wyciągając notes i ołówek.

Dangerous Imagination [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz