Rozdział 10

297 43 4
                                    

- Potrafisz piec ciasta? - spytałem unosząc brew kiedy blondyn ocierał swoją twarz poprzez co mąka dostała się na jego nos oraz policzki

- Nie wierzysz w moje możliwości? - zaśmiał się pod nosem ignorując to jak teraz wyglądał, chciał wyjść na profesjonalistę

- Ashton...wiem, że potrafisz wiele natomiast martwię się o nasze bezpieczeństwo - chciałem powiedzieć te słowa śmiertelnie poważnie jednakże mąka na nosie mężczyzny rozpraszała mnie

- Będziemy cali i zdrowi wraz z przepysznym ciastem, trochę wiary Calum - klepnął lekko moje ramię na co wywróciłem oczami. Blondyn po chwili najwidoczniej musiał się zorientować, że jego nos jest brudny, iż zmrużył na mnie oczy przekazując coś w stylu ''dlaczego mi nie powiedziałeś?''

- Upss... - wzruszyłem niewinnie ramionami, a Ashton chwycił trochę mąki w dłoń i rzucił w moją stronę

Minęły kolejne cztery dni, łącznie unikam Ashtona ósmy dzień - nie wliczając jego wizyty, która odbyła się przed biurem, w którym pracuje. Każdego poranka, każdej nocy jednak dostaje smsa czy wszystko ze mną w porządku, czy czuje się dobrze oraz czy niczego przypadkiem nie potrzebuje, na żadną z tych wiadomości nie odpowiedziałem natomiast każdą przeczytałem. Czy zachowywałem się inaczej przez wszystkie te dni? Z pewnością piłem jeszcze więcej kawy niż zazwyczaj, zacząłem czytać więcej filozoficznych książek by móc odciąć się od wszystkich nawiedzających mnie myśli oraz wspomnień. Każda wiadomość od mężczyzny wywoływała dawne wspomnienie. Czasami prócz pytań wysyłał również inne wiadomości, jedno słowo zawarte w nich przypominało mi o jakiejś sytuacji. Tak naprawdę chciałem odciąć się od Irwina, a zwykłe słowo mi go przypominało. Napój, który piłem nawet przypominał mi o blondynie. To było wręcz niemożliwe, a jednak. Wiedząc jaki ma charakter przez te osiem dni spodziewałem się jego wizyty natomiast ani jednej się nie doczekałem. Ashton jest upartym człowiekiem i nie wiem co musiałoby go zniechęcić, martwiło mnie to. Calum, stop! Chciałeś zapomnieć, odciąć się...

- Should this be the last thing i see, i want you to know it's enough for me, cause all that you are, is all that i'll ever need* - artysta pod wieloma względami, idealnie malował kreskę, idealnie wydobywał z siebie piękne dźwięki

- Jest ktoś o kim nie wiem? - spytałem obracając głowę w stronę blondyna kiedy wyciągałem z szafki dwa talerze. Pomimo ogromnej miłości jaką darzyłem mężczyznę zawsze byłem ciekaw jego uczuć, chciałem aby był szczęśliwy.

- Ktoś musi być abym zaśpiewał właśnie tą piosenkę? - uśmiechnął się dość znacząco na co cicho się zaśmiałem

- Z tego co mi kiedyś mówiłeś artysta chcę swoje uczucia pokazywać poprzez dzieła, przez dźwięki - westchnąłem kładąc talerze na blat, a następnie chwyciłem za blachę z ciastem, które upiekł Ashton

- To oznaka tego, że mnie słuchasz - na te słowa posłałem mu spojrzenie w stylu ''zawsze cię słucham'' po czym zacząłem kroić wypiek - masz rację mówiłem coś takiego i zazwyczaj to jest prawda - przeczesał swoje niesforne kosmyki włosów co ujrzałem kątem oka - natomiast na chwilę obecną znajduję się tutaj tylko z tobą i...- poruszył zabawnie brwiami na co ja tylko skarciłem siebie w myślach jak i jego żart.

- Ashton! - upomniałem go chwytając za ścierkę i rzucając w jego stronę pomyślałem - ''gdybyś tylko wiedział, skarbie...''

- Dopiero w samotności człowiek jest naprawdę sobą - przeczytałem na głos będąc bodajże na setnej stornie jednej z filozoficznych książek. Chcąc przewrócić na kolejną mój telefon zaczął wibrować. Natychmiast spojrzałem na niego wiedząc, iż mój szef miał dzisiaj powiadomić mnie o jednej z konferencji. Na wyświetlaczu widniał nieznany mi numer. Uniosłem lekko brew natomiast ze świadomością, że może wykonywać telefon zupełnie z innego biura albo osobistego telefonu. Wzdychając cicho odebrałem telefon

- Dobry wieczór - przywitałem się jednakże odpowiedziała mi cisza połączona z czyimś oddechem, nie potrafiłem zorientować się czy ta osoba jest w jakimś pomieszczeniu czy jednak może stawia krok za krokiem na jednej z ulic. Nie odzywałem się chcąc wsłuchać się chociaż w ten oddech, był dość spokojny jednak nagle jakby przyśpieszył, chciałem coś powiedzieć ale do moich uszu dotarł cichy śpiew

- And all of the voices surrounding us here, may just fade out when you take a breath, just say the word and i will disappear into the wilderness - zanim połączenie zostało przerwane usłyszałem jeszcze pociągnięcie nosem. Głos był mi nieznany, jakby zmodyfikowany. Nie był to oryginał piosenki, zdecydowanie ktoś ją sam wykonał. Przełknąłem głośno ślinę i powoli odłożyłem telefon na bok. Patrzyłem prosto przed siebie, a we mnie uderzyła fala wspomnień.

- To oznaka tego, że mnie słuchasz - na te słowa posłałem mu spojrzenie w stylu ''zawsze cię słucham'' po czym zacząłem kroić wypiek - masz rację mówiłem coś takiego i zazwyczaj to jest prawda - przeczesał swoje niesforne kosmyki włosów co ujrzałem kątem oka - natomiast na chwilę obecną znajduję się tutaj tylko z tobą i...- poruszył zabawnie brwiami na co ja tylko skarciłem siebie w myślach jak i jego żart.

- Ashton! - upomniałem go chwytając za ścierkę i rzucając w jego stronę pomyślałem - ''gdybyś tylko wiedział, skarbie...'' - czy ja wtedy powiedziałem to jednak do siebie?

----------------

Cześć wszystkim!

Woah jak dobrze wrócić do Was!

Cóż przyznam, że rozdział dość krótki oparty na piosence oraz wspomnieniami ale jest to zrobione celowo i wprowadzająco do następnego rozdziału, pamiętacie motyw koszulki? Będzie bardzo podobnie!

Tęskniłam za Wami, do zobaczenia! *Piosenka :  Ed Sheeran -

Tenerife Sea

@irwselnix/ Tamarka



finding love // cashtonWhere stories live. Discover now