Rozdział 15. end

7.2K 908 564
                                    

Tobio wsunął nos w rude kosmyki i wciągnął głęboko ich zapach. Shouyou uśmiechnął się sennie, otwierając oczy, gdy poczuł jak ramiona Kageyamy oplatają jego ciało.

-Kageyama, coś się stało?- zapytał lekko nieprzytomnym głosem, odwracając się do niego przodem. Czarnowłosy patrzył na niego spokojnym, nieco niepewnym wzrokiem.

-Dziękuję.- powiedział, wywołując w Hinacie jakieś miłe drżenie w środku. Uniósł dłonie do jego twarzy i położył je delikatnie na policzkach ciemnookiego.

-Co? Za co?- zapytał, krzywiąc się lekko z bólu. Bok bolał go nawet mimo leków, ale zwiększenie dawki nie było dobrym pomysłem, zwłaszcza dla tak drobnego ciała jak jego. 

Kageyama spojrzał w bok, pochylił się lekko przesuwając swoją twarz tak, że teraz jego nos i usta nakrywała dłoń Shouyou. Oddychał wolno i głęboko. Czuł się niesamowicie spokojny, leżąc obok rudego.

-Za wszystko. I przepraszam, że nie dotrzymałem obietnicy.- dodał, pochylając się, by jego twarz znalazła się w zagłębieniu szyi Hinaty. Shouyou zarumieniły się nieco policzki, ale mocno przytulił do siebie czarnowłosego, który wzdrygnął się pod jego dotykiem.

-Właśnie jej dotrzymujesz.- szepnął w jego krucze kosmyki. 

-Chciałbym...- żachnął Tobio. Hinata zaśmiał się cicho.

-Nawet nie wiesz ile czasu czekałem, żeby móc cię tak przytulić.- zachichotał ściskając go mocniej. Tobio warknął.

-Bawi cię ta sytuacja?- prychnął, nie odrywając się od niego. Rudy westchnął.

-Trochę. Kageyama, kocham cię. Nic innego nie ma dla mnie znaczenia.- odparł szeptem.

Czarnowłosy milczał. Minute, dwie, siedem. Minęło pół godziny, później godzina, a on uparcie milczał wciąż wtulony w mniejsze, wymęczone ciało. Kiedy w końcu się odezwał dochodziła godzina siedemnasta, a Hinata wybudził się z półsnu.

-Shouyou, też cię kocham.

***

Hinata zaśmiał się głośno, rozmawiając wesoło z Sugawarą. Daichi rzucił coś do Yamaguchiego, który właśnie wchodził do kuchni ze szklankami po herbacie, które zostawili w salonie.

-Dzięki za przygotowanie obiadu.- rudy uśmiechnął się do Tsukishimy. Blondyn skinął wolno głową, nie odrywając się od kubka z cappuccino.

-Jak mogłeś zapomnieć o jedzeniu. W twoim stanie powinieneś jeść dużo.- pouczył go delikatnie Koushi, wstając od stołu i zbierając przy okazji talerze po posiłku. Natsu wytarła buzię w rękaw bluzki i zeskoczyła z krzesła.

-Dziękuję za posiłek!- krzyknęła, wybiegając z kuchni. Sawamura podniósł się z krzesła.

-Ej, obiecałaś ze mnę pograć!- rzucił za nią, również wychodząc. Sugawara zaśmiał się, wkładając naczynia do zmywarki. 

-Macie jakieś plany na weekend?- zapytał Tadashi, siadając na swoim miejscu obok Tsukkiego. Okularnik zerknął na niego znad swojego napoju.

-Właściwie to żadnych. A co?- Shouyou posłał wdzięczny uśmiech srebrnowłosemu, który zaczął sprzątać po obiedzie. Yama spojrzał na Keia.

-Chcieliśmy wybrać się wspólnie w góry. Co wy na to?- oznajmił ciemnowłosy, podskakując radośnie na krześle.

-Góry?- Sawamura zajrzał do kuchni.- Ja jestem za. A wy?

-Ja też. Mam akurat wolne.- skinął Koushi, chowając sztućce do szuflady.

-My też jesteśmy za, co nie, Kageyama?- Hinata spojrzał na Tobio, który pokiwał niepewnie głową.

-To jakaś specjalna okazja?- Daichi opadł na jedno z wolnych krzeseł.

Tsukishima i Yamaguchi wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

-Można powiedzieć, że chcemy uczcić zaręczyny.- zaśmiał się Tadashi. Hinata pisnął.

-Co? Czyje?- zapytał, unosząc brwi. Tsukki prychnął, słysząc to, a Suga zaśmiał się pod nosem.

-Moje durniu.- westchnął Kei. Shouyou uchylił usta.

-Nie mówiłeś, że kogoś masz!- wyrzucił mu naburmuszonym tonem.- Kto ma takiego pecha?

Tsukishima westchnął, złapał Yamaguchiego za szyję i lekko się przybliżył, całując go delikatnie w usta.

-Kyaaa!- wrzasnął Hinata.- Ty i Tadashi!? Czemu ja nic nie wiem!?

***

Wiesz jak smakuje powietrze?

Nie ma smaku czekolady. Nie ma też smaku truskawkowych lodów. Nie smakuje ulubioną zupą, czy jabłkowymi żelkami.

Powietrze smakuję słonecznym porankiem, spędzonym obok ukochanej osoby.

Smakuje jak świeżo zaparzona kawa, przyniesiona do łóżka.

Smakuje jak ciepłe spojrzenie posłane, gdy coś ci nie wychodzi.

Smakuje jak przyjemna rozmowa w gronie najbliższych przyjaciół.

Smakuje jak ciche "dziękuję", gdy dajesz komuś całego siebie.

Smakuje jak "przepraszam", wypowiedziane z przestrachem.

Smakuje jak...

Jak smakuje?

Powietrze smakuje jak... szczęście.

***

Dziękuję wszystkim, którzy byli z tym opowiadaniem. Mam nadzieję, że... jeszcze się spotkamy w innej historii.

Dziękuję, że byliście z moimi słabymi słowami i bohaterami, których historia niestety skończyła się tutaj, bo nie potrafiłam zakończyć tego w smutny sposób.

Gdyby nastąpił tu "sad end", opowiadanie miałoby jeszcze ze 3-4 rozdziały, ale nie potrafiłam im tego zrobić.

Dzięki! :3

Jak smakuje powietrze? ||| BxBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz