Rozdział 4

7.3K 863 515
                                    

Kiedy Hinata szedł szpitalnym korytarzem z oddali usłyszał okropny wrzask. Najpierw miał nadzieję, że się przesłyszał, ale zaraz zobaczył jak z sali Kageyamy wychodzi lekarz i pielęgniarka, wyraźnie niezadowoleni, a drużyna Tobio siedząca pod drzwiami sali krzywi się lekko. Nie dostrzegł tylko Oikawy.

-Co się dzieje?- zapytał jednego z kolegów z drużyny Tobio. Mężczyzna spojrzał na niego ponuro.

-Kageyama dowiedział się o swoim stanie.- mruknął.

-Hinata!- Oikawa wychylił się z sali z błyskiem w oczach. Rudy uniósł zdziwiony brwi, kiedy Tooru chwycił go za dłoń i wciągnął do pomieszczenia.

Shouyou uśmiechnął się lekko, widząc dwie ciemnoniebieskie tęczówki. Kageyama najpierw uchylił usta nie wierząc w to co widzi, jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, a później nagle odwrócił głowę w drugą stronę.

-Cześć Kageyama.- rzucił, podchodząc bliżej niego. Czarnowłosy nie odezwał się. Shouyou spojrzał na Oikawę, który puścił mu oczko.

-Tobio-chan! Mówiłem ci już, że ktoś się tobą zajmie przez jakiś czas. Hinata sam się do tego zgłosił. Mam nadzieję, że będziesz dla niego miły.- powiedział luźno, siadajac na krzesełku obok łóżka tak, by Tobio patrzył na niego. Czarnowłosy zmarszczył brwi, patrząc na niego gniewnie. Spojrzenie Tooru jasno mówiło mu, że nie ma wyboru, mimo to milczał.

-Wszystko już jest gotowe. Kiedy cię wypuszczą?- zapytał spokojnie Hinata patrząc na twarz Kageyamy. Tobio nawet nie odezwał się słowem, więc Tooru poczuł się zobowiązany odpowiedzieć.

-Za trzy-cztery dni. Więcej nie mogą dla niego zrobić, więc go wypuszczą.

-Dobrze. Jest coś czego potrzebujesz, Kageyama?- zapytał ponownie mając nadzieję, że chłopak w końcu się odezwie.

-Spokoju.- fuknął czarnowłosy. Shouyou uśmiechnął się do siebie i wolno odwrócił do drzwi.

-To do zobaczenia za trzy dni.- rzucił wychodząc. 

Znowu chciało mu się płakać. Pociagnął nosem, ale nie pozwolił sobie nawet na jedną łzę. Wciągnął głęboko powietrze i poprawił bluzę zapinając ją pod samą brodę. 

Wyszedł ze szpitala i skierował się od razu do jednej z kawiarni. W środku już czekała na niego grupka osób. Uśmiechnął się szeroko na ich widok.

-Cześć wszystkim!- zawołał. Sugawara uśmiechnął się, odrywając się od rozmowy z Asahim.

-Hinata, w końcu jesteś. Jak się ma Kageyama?- zapytał od razu starszy. Shouyou skrzywił się lekko.

-Chyba jeszcze nie przyjął tego wszystkiego do wiadomości. Albo jeszcze nie wrzeszczy, bo jest otumaniony przez leki.- westchnął siadając między nim a Tsukishimą. Kei spojrzał na niego kątem oka.

-Co z nim dokładnie?- zapytał z pełnym spokojem.

Shouyou wziął głęboki oddech i streścił całą sytuację patrząc jak wszyscy po kolei otwierają szerzej oczy na wieść o zakończeniu kariery siatkarskiej Kageyamy.

-Żartujesz, prawda?- zapytał Tsukki patrząc na niego zszkowany. Siedzący obok Tadashi uniósł brwi, zasłaniajac usta dłonią. 

-Nie. Zostanie u mnie. Chcę się nim zająć dopóki nie wrócić do formy.- dodał cichym tonem. Tsukishima prychnął.

-Jesteś naprawdę naiwny.- mruknął wstając od stolika. Nie żegnając się nawet wyszedł z kawiarni. Hinata nie odezwał się na to. Doskonale wiedział co Kei ma na myśli, ale i tak miał nadzieję, że to coś zmieni.

***

Trzy dni minęły szybciej niż Hinata by tego chciał. Leżąc rano w łóżku czuł strach przed dzisiejszym dniem. Strach przed tym, że sobie nie poradzi. Co prawda wiedział. że ma pomoc w rodzinie i przyjaciołach, ale mimo to niepewność go nie opuszczała. Jedyne czego był pewny to tego, że chce pomóc Kageyamie.

Zwlókł się z łóżka około jedenastej. Rozejrzał się po pokoju i westchnął ciężko, wstając. Wziął szybki prysznic i umył zęby, patrząc w lustrze na zmęczoną twarz z podkrążonymi oczami. Ubrał jeansy, szary t-shirt i pomarańczową bluzę. W połowie drogi na schodach wrócił jeszcze do pokoju zauważając brak skarpetek. 

W kuchni czekało już na niego śniadanie. Jego mama zaśmiała się cicho, popijając kawę w towarzystwie ciotki Hoshiko. Hinata przywitał się, chwytając w biegu onigiri.

-Wychodzę. Wrócę za dwie godziny.- rzucił już przy drzwiach. Cieszył się, że dziś był w na tyle dobrym stanie, że mógł samodzielnie prowadzić samochód. Wsiadł, więc do auta, dokończył jeść i ruszył do szpitala.

Zatrzymał się na parkingu blisko wejścia, żeby Kageyama miał bliżej, gdy wyjdzie. Wysiadł dopiero po chwili, nie będąc pewnym czy Tobio w ogóle będzie chciał wsiąść z nim do samochodu.

Na korytarzu czekał już na niego Oikawa. Uśmiechnął się szeroko, pokazując wszystkie zęby i pomachał mu wesoło.

-Hej krewetko!- zawołał. Shouyou zaśmiał się cicho.

-Cześć. Jak tam? Spakowany?- zapytał wesoło. Tooru pokiwał głową.

-Właśnie przerzucają go na wózek. Pomogę ci go zapakować do auta.- zachichotał.

-Możesz nie mówić o mnie jak o worku ryżu?- zgryźliwy, niezadowolony głos dobiegł ich uszu, gdy z sali wytoczył się Kageyama na wózku, pchany przez pielęgniarkę. Rudy uśmiechnął się do niego, ale czarnowłosy odwrócił wzrok w drugą stronę, wydając jakiś syczący dźwięk przez usta. Nie zniechęcił tym jednak Hinaty.

-Zabieramy cię. Oikawa weźmiesz bagaże czy zabierzesz Kageyamę na dół?- spojrzał na Tooru, który przechylił głowę jak psiak.

-Wezmę bagaże.- odparł od razu Oikawa z jednoznacznym uśmiechem. Puścił oczko Hinacie i zniknął w sali. Shouyou chwycił, więc rączki wózka Kageyamy i pchnął go wolno w kierunku windy. Tobio nie odzywał się nawet słowem przez całą drogę, co tylko bardziej stresowało rudego. Wolał już kiedy Tobio darł z nim koty jak kiedyś. 

Wyszli na zewnątrz. Chłodne powietrze uderzyło w nich sprawiając, że rudy trochę ochłonął i poczuł się lepiej. Dopchnął czarnowłosego do auta, zauważając, że ten spiął się lekko na widok pojazdu i otworzył drzwi w chwili, gdy wybiegł za nimi Tooru z bagażami.

-Wrzuć je do tyłu.- powiedział Shouyou, przesuwając fotel tak, by Kageyama mógł swobodnie usiąść. Brązowowłosy wykonał polecenia i podszedł pomóc mniejszemu w przeniesieniu Kageyamy do auta.

-Tobio chyba trochę przytyłeś.- rzucił Oikawa, prostując plecy, gdy czarnowłosy siedział już w samochodzie, a Hinata jak przykładna matka zapinał mu pasy. Tobio spojrzał na niego spode łba.

-Stul pysk.- syknął przez zęby. Tooru zaśmiał się. Hinata zniknął na chwilę na tylnym siedzeniu przekładając bagaże. Oikawa pochylił się do kolegi z drużyny i szepnął mu do ucha:

-Pamiętaj, że coś mu obiecałeś.

***

A jednak! Jest rozdział!

Jak smakuje powietrze? ||| BxBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz