Zaczyna się

106 10 0
                                    


Z mieszaniną strachu i zdumienia wszyscy patrzyli na Czarę, której płomienie zmieniły kolor na krwistoczerwony. Miało się wrażenie, że zawartość naczynia zaraz wyleje się na stół, na którym stało. Z ognia wyfrunął kawałek pergaminu z nadpalonymi brzegami. Dumbledore zręcznie złapał karteczkę. Jego broda odbijała fosforyzujące światło, które biło od Czary. Panowała pełna napięcia cisza.

- Reprezentantem Durmstrangu zostaje Wiktor Krum! - zabrzmiał tubalny głos, po którym wybuchły zgodne owacje. Klaskałam też, gdy reprezentantką Bauxbetons została Fleur, a Hogwartu Cedrik. Wszyscy się rozluźnili i pogrążyli w rozmowie, gdy płomienie Czary po raz czwarty zrobiły się szkarłatne. Wypadł z niej zwęglony papierek, po czym drewniany puchar wygasł na dobre. Dyrektor chwycił kartkę i rozwinął ją. Długo nie odpowiadał.

- Harry Potter – zagrzmiał i rozejrzał się po sali. Wciągnęłam powietrze i wypuściłam je z sykiem. Spojrzałam na kolegę, który siedział obok. Jego twarz szybko pobladła, a na czole pojawiły się kropelki potu. Wreszcie Hermiona zepchnęła go z ławki i chłopak podszedł do starca stojącego na środku. Odszukałam wzrokiem Jeremy'ego. Mierzył Harry'ego nienawistnym spojrzeniem dwukolorowych oczu. Pewnie tak jak większość sądził, że Potter zrobił to dla sławy, oszukał Czarę. To absurd! Chociaż ... opowiadał, że fajnie by było dostać się do Turnieju. Czy byłby aż tak egoistyczny?

Wychodząc z Sali natrafiłam na niedawno poznanego chłopaka.

- Hej! - powiedziałam, chwytając go za łokieć. Obrócił się i spojrzał na mnie zdumionym wzrokiem.

- Cześć. Zgubiłaś Ambrę? - zapytał grobowym głosem. Nie podobał mi się ten ton. Otworzyłam usta, ale z wrażenia nie udało mi się znaleźć odpowiednich słów.

- Lepiej będzie jak jej poszukasz – mruknął tylko i odszedł. W tłumie uczniów widziałam tylko jego ciemne włosy, które zalśniły w świetle latarni jak wypolerowane drewno. Ubodło mnie takie potraktowanie. Ale ja też nie zachowałam się wobec niego w porządku.

Niedziela jest takim dniem,w którym już myślisz o pracy domowej. Dzisiaj nie było inaczej. Z samego rana poszłam na Wieżę Astronomiczną i usiadłam w kącie z naręczem książek. Zawsze lepiej mi się pracowało na świeżym powietrzu. Vain przyleciała mi potowarzyszyć. Jedna sprawa niedawała mi spokoju, przez co nie potrafiłam się skupić na wojnach goblinów w XIV wieku. Meu.

- Nie wiem czy to coś da, ale napiszę do niej – powiedziałam, głaszcząc palcem gładkie pióra mojej sowy. Na pustym kawałku pergaminu rozpoczęłam tymi słowami:

''Meu,

Pewnie gdzieś tam teraz śpisz pośród traw albo pod koronami wysokich drzew. Wiedz, że nadal o Tobie pamiętam, a także o krzywdzie jaką Ci wyrządziłam. Wilkołak, wampir, charłak, czarodziej czy też zwykły mugol – każdy ma uczucia i chce być kochanym. Jesteś małą, smutną kuleczką, która pragnie poczucia bezpieczeństwa. Odrzucona przez rodzinę, która chciała zwykłego, szarego człowieka.''

Zawiesiłam pióro nad pergaminem. Po chwili dopisałam resztę listu, zwinęłam go w rulonik i przywiązałam do nóżki Vain.

- Znajdź ją –poprosiłam. Sóweczka zagruchała pociesznie i odleciała w mgłę, która rozciągała się nad błoniami i polami aż po horyzont. Westchnęłam cicho – ten widok był dla mnie znajomy, w takim otoczeniu dorastałam. Łąki, nad którymi rozciągała się delikatna mgiełka, pajęczyny zwisające ze źdźbeł traw. I ja, sześcioletnia Josephine, huśtająca się na krzywej huśtawce zawieszonej na konarze potężnego dębu. Mała, długowłosa dziewczynka ubrana w różową sukienkę, straciła rodziców tak wcześnie. Jeszcze nie wiedziała jaki ciężar spoczywa na jej barkach, ciężar prastarego dziedzictwa.

Otrząsnęłam się ze wspomnień i wróciłam do lektury. Czytałam napisane drobniutką czcionką słowa, zdania prześlizgiwały się przez mózg, po czym niknęły w głębinie umysłu. Historia magii to paskudny i niewdzięczny przedmiot. Szczególnie jak ma się takiego nauczyciela.

Wreszcie zatrzasnęłam opasłą księgę i odłożyłam ją na bok. Ukryłam twarz w dłoniach.

- Wszystko gra? - usłyszałam znajomy głos. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Jeremy'ego. Starałam się przybrać możliwie najbardziej obojętną minę.

- Jest dobrze – szepnęłam i zaczęłam skubać długie pawie pióro. Jeremy stał nieruchomo ze wzrokiem wbitym w ziemię. Chyba miał jakąś sprawę.

- Przepraszam za to jak cię wczoraj potraktowałem – powiedział. Zerknęłam na niego spode łba – wydawał się być szczery. Wstałam i strzepnęłam materiał sukni. Popatrzyłam na niego z wyższością.

- Niech będzie – te dwa wyrazy zupełnie nie pasowały do mojego wizerunku. Wysokiej dziewczyny, dziedziczki, szlachcianki. Sama się zdziwiłam, czując te słowa na języku. Jakby nie należały do mnie. Kim byłam przez ten miesiąc?

Wieczorem odwiedziłam Hagrida. Ambra gdzieś wsiąkła, więc zamiast tułania się samotnie po zatłoczonym zamku wybrałam chatkę na skraju lasu.

- Jak się czujesz? -zagrzmiał zatroskanym głosem olbrzym. Skinieniem głowy podziękowałam za kubek herbaty, który mi wręczył.

- Znacznie lepiej, dziękuję – odparłam, upijając łyk aromatycznego płynu. Przy okazji rozejrzałam się po izbie. Kieł wylegiwał się na obżartym przez mole fotelu.

- Cholibka, nieźle się urządziłaś. Nie powinnaś się tak zapuszczać sama do Zakazanego Lasu – poinstruował mnie. Zamrugałam i odłożyłam kubek na spodek wielkości talerza obiadowego. Za oknem niebo poszarzało, przy wrotach zamku zapaliły się latarnie.

- Masz jakąś teorię co do pierwszego zadania? Co to może być? - zapytałam mimochodem. Hagrid zawahał się.

- Nie powinienem ... tajemnica, sama rozumiesz... - wybąkał. Zwróciłam na niego pełne wyrzutu spojrzenie. Jednak kiedy przemówiłam głos miałam spokojny:

- Rozumiem to doskonale, przyjacielu. Wybacz, lecz czas na mnie. Dobrej nocy.

Wyszłam zanim zdążył mnie zatrzymać. Na zewnątrz odetchnęłam chłodnym, rześkim powietrzem. Prawdziwa Josephine Peverell powróciła.

- Nad czym tak się zastanawiasz? - usłyszałam cichutki głosik za tobą. Odwróciłam się z przestrachem. Stała tam mała dziewczynka o woskowej skórze. Na jej ramieniu siedziała Vain. Meu...

Ostatnia z rodu Peverell'ów - Story in HogwartWhere stories live. Discover now