Rozdział XXXII

752 61 16
                                    

Dwa dni po tym wydarzeniu pozbierałam się. Nadszedł czerwiec. Postrach wszystkich piątoklasistów. W tym miesiącu odbywają się SUMy.
- Odbywają się zajęcia teoretyczne, czyli pisane i praktyczne - z użyciem różdżki, praktyczne z astronomii odbywają się wieczorem, gdy widać gwiazdy, na Wieży Astronomicznej. Egzaminy zostają rozłożone na dwa tygodnie. Przed południem z teorii, po południu natomiast z praktyki. Podczas testu nie można oszukiwać, ponieważ są one zaczarowane najsilniejszymi zaklęciami przeciw wszelkim oszustwom. Wyniki zostaną dostarczone w lipcu przez sowy - poinformowała nas profesor McGonagall.
Huncwoci opowiadali mi, że byli bardzo zawiedzeni kiedy dowiedzieli się o tym, że nie można ściągać. Nie dziwiłam im się. Zostały nam przedstawione oceny, które można zdobyć i obowiązkowe przedmioty do egzaminów. Z wyborem reszty nie miałam problemu.
- Astronomia, opieka nad magicznymi stworzeniami, eliksiry oczywiście, obrona przed czarną magią, niestety, bo obowiązkowa, zaklęcia, wróżbiarstwo, zielarstwo, historia magii i transmutacja - wymieniłam na jednym tchu.
- Pewnie dostaniesz same wybitne - stwierdziła Ash.
- Z obrony przed czarną magią na pewno nie. Na praktycznych będzie bogin, na sto procent! Polegnę - oparłam głowę o ręce.
Nadal nie wiedziałam jak zaklęcie uśmiercające zamienić w coś śmiesznego. O ile w ogóle się da... Zazdrościłam innym, oni mieli pająki, węże, samotność, a ja? Zawsze przed moimi oczami leżała martwa Hannah. "Przestań o niej myśleć!" - skarciłam się w myślach. W sumie była możliwość, że zamiast tego, moim boginem będzie oblanie testów. Troll z OPCM. Na samą myśl o tym wzdrygnęłam się. Właśnie startował czarny rynek, można na nim kupić różne dozwolone środki koncentracji itp. Myślałam nad tym, ale Syriusz powiedział, że próbowali wszystkiego, ale nic nie pomogło. Następnego dnia pisaliśmy już z Eliksirów. Nie stresowałam się, ponieważ byłam jedną z najlepszych uczniów z tego przedmiotu. Oddałam kartkę i poszłam do lochów na zajęcia praktyczne. Mieliśmy uwarzyć wywar żywej śmierci z pamięci. Łatwizna! Skończyłam pierwsza, a zaraz po mnie Beth. Tak wyglądały te dwa tygodnie. Wszystko w normie gdyby nie ten bogin. Tak jak byłam pewna, trzeba było go pokonać. Zmieniłam wszystko na różowo i zemdlałam. Jakimś cudem go pokonałam, chociaż to nie było dla mnie śmieszne. Obudziłam się w skrzydle szpitalnym.
- Dasz radę dokończyć egzaminy? - zapytał dyrektor, na co ja tylko pokiwałam głową w geście twierdzącym i pobiegłam na wierzę astronomiczną.
Na szczęście się nie spóźniłam. Wykonałam polecenia nauczyciela i mogłam odetchnąć po SUMach. Wszyscy Gryfoni udali się do pokoju wspólnego i zaczęli świętować wieczorem. Ja na to stanowczo nie miałam siły.
- Hej Em, w porządku? - dosiadł się do mnie Peter.
- Cześć, tak. Po prostu jestem wykończona. - uśmiechnęłam się ostatkiem sił i oparłam głowę o jego ramię. Glizdogon był bardziej nieśmiały i gorzej zbudowany od reszty Huncwotów, ale potrafił wysłuchać i nie pocieszać. Czasami potrzebowałam kogoś takiego i oto jest.
- Pet, nie zarywaj - Łapa puścił mu oczko, na co on tylko się uśmiechnął.
Mój chłopak usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Machinalnie poczochrałam jego włosy. Zmierzył mnie wzrokiem i zaczął łaskotać.
- Syriusz, przestań! - wołałam przez łzy od śmiechu.
Przestał, więc wreszcie mogłam oddychać. Pocałował mnie przelotnie w policzek, na co ja go przytuliłam. Łapa to naprawdę przeciwieństwo Glizdogona, ale uwielbiałam ich dwóch, tak samo jak Rogacza i Lunatyka.



***
Hej, hej! 615 miejsce w fan fiction. ^^ Wreszcie wbiłam się na topkę i to wszystko dzięki Wam. :D

Pamiętnik Gryfonki [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz