Rozdział IV

2.2K 155 6
                                    

Byłam w jakimś pomieszczeniu, a może na dworze... Było tak ciemno, że nie widziałam nic po za czubkiem własnego nosa. Szłam do przodu z nadzieją wydostania się z ciemności, po chwili ujrzałam jasne światło gdzieś przede mną, więc zaczęłam biec w tamtą stronę. Stanęłam nad białą przepaścią, a za mną w ciemności poruszała się jasna ściana w moim kierunku... Była coraz bliżej, po chwili już dotknęła moich pleców... Opór nic nie dał, powoli wyrównała się z resztą ścian, a ja spadłam w przepaść... Obudziłam się w szkolnym szpitalu. Bolała mnie głowa, w uszach mi szumiało, a mój wzrok był mętny - tak, że nie byłam na początku w stanie rozpoznać ani barw ani kształtów... Po chwili wróciła mi zdolność ostrego widzenia, lecz nadal nie wiedziałam co się stało. Nade mną stały Ashley, Sam i Beth ze zmartwionymi minami.
- Jak dobrze, że wreszcie się obudziłaś! - ucieszyła się Beth.
- Co się stało? - zapytałam lekko zachrypniętym głosem.
- Ja obudziłam się przez jakiś huk... Więc mnie nie pytaj. 
- Ja nie spałam. Kręciłaś się strasznie na łóżku, aż wreszcie spadłaś. Uderzyłaś głową w bok łóżka. Obudziłam dziewczyny i poszłam po panią Pomfrey - wytłumaczyła Sam.
- Wiadomo kiedy będę mogła wyjść? - spytałam.
- Dziś wieczorem.
Pożegnały się ze mną i ze smutkiem poszły na zielarstwo. Zostałam sama w czterech ścianach, miałam dużo czasu na myślenie.  Czułam, że z Ash już się zaprzyjaźniłam, a z Beth i Sam to nie daleka droga. Jednak moją głowę zaprzątało tak dużo pytań - a mianowicie "O co chodziło z tym snem? Był dziwny i straszny. Koszmar... Ciemność, potem jasność... Może niedługo wreszcie zamiast siedzieć w ciszy będę rozmawiała z moimi przyjaciółkami? Może mam szanse na przyjaciela? Zawsze byłam odważna i śmiała, a nie miałam przyjaciół..." - Tak rozmyślałam cały dzień. Na parę minut przyszła do mnie Beth i Ash, ale później już ich nie widziałam. Nadszedł wieczór, więc nareszcie wyszłam ze szpitala, w  pokoju wspólnym zobaczyłam dziewczyny z mojego dormitorium przy stoliku w kącie, więc podeszłam do nich. Okazało się, że odrabiały lekcje. Dołączyłam do nich i zaczęłam pisać wypracowanie z transmutacji. Jednak trudno było mi się skupić z powodu natłoku myśli i mętliku w mojej głowie... Ale przecież wypracowanie samo się nie napisze, prawda? Więc wzięłam pióro i zaczęłam pisać zdania na papierze marząc, by ten dzień się skończył... Mam nadzieję, że następny będzie lepszy.

***

Proszę o gwiazdki i komentarze to bardzo motywuje :D
Większa aktywność = częściej rozdziały ;*

Pamiętnik Gryfonki [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz