Rozdział 18

234 14 4
                                    

Beep

Beep Beep

Beep

Beep Beep

Jedyne co mogła zobaczyć Allie to czerń. Głęboka, niekończąca się czerń. Jak gdyby znajdowała się w głębokiej otchłani.

Pierwsze co usłyszała to dźwięki kardiomonitora odmierzającego spokojne i miarowe bicie jej serca. Jednak, gdy chciała otworzyć oczy napotkała mały problem, nie była w stanie ich otworzyć. Powoli wracała jej świadomość, ale powieki wydawały jej się być jak z ołowiu i przy każdej próbie podniesienia ich, nie było żadnych efektów; miała jedynie wrażenie, że się przy tym męczy. Zaniepokoiła się, więc postanowiła, że się odezwie i zawoła po pomoc, ale usta również się jej nie słuchały. Nie potrafiła nawet poruszyć palcem, jakby całe jej ciało zostało sparaliżowane lub ważyło tonę. Jedyne co prawidłowo działało i przy czym nie musiała się w ogóle wysilać to słuch. Więc gdziekolwiek się znajdowała, była zdana tylko na niego.

Była zdezorientowana i porządnie wystraszona, a gdyby mogła to pewnie zmarszczyłaby brwi. Nie miała pojęcia gdzie jest, jak się tam znalazła i dlaczego jej ciało jest w stanie kompletnego uśpienia. Jak zdążyła się domyślić leżała w szpitalu, w pokoju gdzie panowała zupełna cisza, jeśli nie liczyć monotonnego pikania urządzenia po jej lewej stronie.

Próbowała sobie coś przypomnieć, ale wszystkie wspomnienia, cała jej pamięć zostały jakby zablokowane. Wiedziała jak się nazywa, ile ma lat, ale to były jedyne informacje zakodowane w jej umyśle. Wysilała się jak tylko mogła i próbowała obudzić, albo przypomnieć sobie cokolwiek; choćby nawet jakieś przypadkowe zdarzenie, ale wszechogarniająca ją pustka zaczęła ponownie ją pochłaniać i wkrótce straciła ponownie przytomność, nawet z tym nie walczyła bo czuła się jakby przebiegła całe stany wzdłuż i wszerz. Dała się pożreć nieprzeniknionej i przerażającej ciemności.

Kolejnym razem kiedy odzyskała częściową świadomość, również nie potrafiła otworzyć oczu, ale za to czuła jak czyjeś ciepłe i delikatne palce zaciskają się ostrożnie wokół jej zimnej dłoni. Tak jakby była wykonana z najbardziej kruchej porcelany. W normalnych okolicznościach pewnie wyrwałaby się i zaczęła panikować, nawet pomimo tego jak przyjemne uczucie ją ogarnęło. Czuła jak kciuk tej osoby kręcił małe kółka na wierzchu jej dłoni; to jej coś przypominało, a nagle dotyk tego kogoś wydawał się być dziwnie znajomy. Jednak nie potrafiła złożyć wszystkiego w całość, czuła się słabo, bezsilnie i żałośnie. Usłyszała ciche westchnięcie.

- Hej mała. – odezwał się cichy, zachrypnięty głos chłopaka. Drżał i brzmi jakby miał się dosłownie za chwilę rozpłakać, ale najwidoczniej jeszcze dawał radę się powstrzymywać. Znała go. Tak bardzo dobrze znała tę barwę głosu, już prawie przypominało się jej imię tego chłopaka. A poza tym, to przezwisko również coś jej mówiło, ale nie tak bardzo jak sam głos tego kto do niej mówił. Miała nadzieję, że będzie kontynuował, bo w ten sposób będzie zdolna sobie przypomnieć kim może on prawdopodobnie być. – Jak się dzisiaj czujesz? Mam nadzieję, że jest lepiej. Lekarze mówią, że jest lepiej i może niedługo się wybudzisz.

No właśnie, lekarze. Dlaczego i po co była w szpitalu? Miała ochotę podnieść się i zapytać o co w tym wszystkim tak właściwie chodzi, ale jedyne co mogła zrobić to leżeć i po prostu słuchać, w nadziei, że wkrótce sytuacja nieco się rozjaśni. Trafiło ją przeczucie, że musiał być on dla niej kimś bardzo ważnym, skoro przyszedł ją odwiedzić i mówi do niej, chociaż może nawet nie jest pewny czy go w ogóle słyszy. Chciała, aby jej umysł działał szybciej, ale najwyraźniej był wypełniony smołą. Ta pustka w jej głowie doprowadzała ją do frustracji.

One More Troubled Soul | Patrick StumpWhere stories live. Discover now