Prolog

425 23 7
                                    


Lipiec. Przyjemna, ciepła pogoda. Czas wakacji, odpoczynku, relaksu. Każdy starał się spędzać te chwile najlepiej jak się dało i nie marnować tego ograniczonego czasu w roku, kiedy można było zostawić za sobą większość zmartwień i stresu, a zamiast tego bawić się na całego. Czy to z rodziną, czy to z przyjaciółmi. Różni ludzie, różne formy spędzania czasu wolnego.

Brązowowłosa dziewczynka o intensywnie zielonych oczach, spędzała to lipcowe popołudnie z rodzicami w parku. Podczas gdy oni siedzieli na jednej z ławek i rozmawiali na tematy typowe dla dorosłych, ona bawiła się na placu zabaw z dziećmi, które znała z sąsiedztwa lub przedszkola.

Kiedy bawili się w berka, jeden ze starszych chłopców popchnął ją, a ta wylądowała twardo na ziemi, brudząc przy okazji swoją zieloną sukienkę. Z powodu nagłego, nieoczekiwanego bólu do jej oczu zaczęły napływać łzy.

- Patrzcie jaka łamaga! Nie dość, że niezdara to jeszcze ryczeć zaczyna! - krzyknął ktoś i wszystkie dzieci zwróciły swoje ciekawskie oczy w jej stronę i po chwili każdy śmiał się lub chichotał pod nosem.

Sprawiło to jedynie, że łzy zaczęły spływać cienkimi stróżkami po lekko zaczerwienionych policzkach małej „niezdary". Dziewczynka nie wiedziała co ze sobą zrobić, więc usiadła na trawie i schowała twarz w swoich małych rączkach. Jej rodzice zdawali się być zbytnio pochłonięci konwersacją i nie zauważyli całej tej sytuacji, pomimo tego, że działo się to nie tak bardzo daleko od miejsca w którym siedzieli.

- Hej mała? - odezwał się delikatny, chłopięcy głos. Spojrzała w górę. Nad nią stał, nieco starszy od niej, chłopiec. Na głowie miał czapkę z daszkiem i wyciągał w jej stronę swoją rękę. - Nie płacz już proszę. Oni są po prostu głupi, a takimi głupkami nie warto się przejmować. - powiedział i uśmiechnął się delikatnie. - Daj rękę.

Patrzyła na niego, lekko zdziwiona i przestraszona, ale po krótkiej chwili z lekkim wahaniem złapała jego dłoń, a ten pomógł jej wstać z ziemi.

- D-dziękuję. - wydusiła z siebie i zwróciła wzrok na swoje buty.

- Nie ma sprawy. Jestem Patrick, a ty?

- Allie. - odpowiedziała, dalej ze wzrokiem wbitym w ziemię.

- Ładne imię. Hej, może pójdziemy pobawić się tylko we dwójkę? Bez tych głupków możemy się bawić milion razy lepiej. I nie uśmiechasz się, a ja bardzo chcę żebyś była uśmiechnięta. Co ty na to?

Podniosła w końcu głowę i spojrzała mu w oczy. Były niebieskie lub zielone, było w nich widać typową dziecięcą radość i patrzyły na nią z nadzieją, że się zgodzi. Spod czapki wystawały mu jasnobrązowe włosy. Na jej twarzy zagościł lekki uśmiech. Nie widziała go nigdy wcześniej w okolicy, ale wydawał się strasznie miły i sympatyczny. Nie śmiał się z niej, tylko jej pomógł. Polubiła chłopca w czapce, może się zakolegują, albo nawet zaprzyjaźnią?

W odpowiedzi pokiwała twierdząco głową, a Patrick wyszczerzył zęby w wielkim uśmiechu.

- Super! Chodź na huśtawki mała! - złapał ją za rękę i pobiegli w tamtym kierunku.

--------------------------------------------

A więc witam w moim pierwszym w życiu fanfiction. :) Pomysł na niego siedział mi już dość długi czas w głowie, to stwierdziłam, że co tam zacznę pisać. Mam nadzieję, że się spodoba dalszy rozwój historii. C:

One More Troubled Soul | Patrick StumpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz