This feeling

160 9 1
                                    

Tradycyjnie zaraz po wejściu do galerii udałyśmy się do Starbucks po nasze ulubione kawy. Stałyśmy z pół godziny w kolejce międzyczasie przeglądając nowości na Twitterze.
-Ty wiesz, że zaraz wyjdzie piosenka Niall'a?-Zaczęła przyjaciółka patrząc w ekran telefonu.
-Wiem. Nareszcie usłyszę go solo. Ten nieziemski głos, boże umrę przy tym.
-Może nawet na koncercie zaśpiewa. Kto wie.-Rzuciła.-Prosimy to co zwykle.-Zwróciła się do kasjerki.-Wiesz, Josh zaprosił mnie dziś wieczorem na kolację.-Mówiła nieśmiało.
-Josh? No to wspaniale.-Odparłam z wymuszonym uśmiechem.
-Nie znasz go.... On jest naprawdę niesamowitym chłopakiem. Gdybyś spędziła z nim chociaż jeden dzień....
-Kochana, skoro jest taki niesamowity wytłumacz mi dlaczego już trzy razy cię wystawił? Dlaczego będąc z Megan na kawie napisał ci, że siedzi u mamy w szpitalu? Mało tego potem w oczy kłamał, że nie chciał cię zranić, a potem znowu się z nią umówił. Otwórz oczy kobieto.
-Ale ty nic nie rozumiesz!
-Czego nie rozumiem? To oszust, manipuluje tobą.
-Jasne, mówi ta która w życiu kochana nie była!-Wrzasnęła, po czym zasłoniła usta dłonią. Zatkało mnie. Stałam zupełnie cicho, zszokowana i bez jakiejkolwiek umiejętności wyduszenia z siebie słowa.-Rose, ja... ja.....
-Odpuść sobie. Uważasz, że co? Że mnie nikt nie kocha? Zdziwiłabyś się. Idź sobie z Joshem na ten koncert. Tylko dokup jeszcze tej jego szmacie bilet, bo bez niej się nie ruszy.-Warknęłam i wyszłam. Czułam się jak śmieć, pękło mi serce. Potrafiłyśmy się sprzeczać o wszystko z tym, że godziłyśmy się od razu. Miałam ochotę płakać. Sara została w galerii. Siedziała przy fontannie z twarzą w dłoniach. W tamtej chwili nic mnie nie ruszało.

Kolejny nudny dzień. Bez przerwy deszcz, w TV nic ciekawego, oprócz jakichś beznadziejnych telenoweli.
-No dawaj, wygarnij jej. Niech wie jaką jest przyjaciółką.-Komentowałam każde słowo aktorki. Boże, jakie ludzie mają problemy.-No co ty kretynko robisz! Pieprzone babsko, tak cię traktuje, a ty do cholery nic ughh!-Mówiłam mając nadzieję, że to cokolwiek zmieni. Kto by pomyślał, że przy lodach w ciepłym domu nawet taki szajs może być emocjonujący. Wyłączyłam to jednak. Chciałam zająć się czymś innym. Myślałam tylko o jednym. Nie spałam całą noc. Zbliżało się Halloween, więc próbowałam znaleźć jakieś inspiracje odnośnie dekoracji i kostiumu. Z tego wszystkiego zupełnie zapomniałam o nadchodzącym przeboju idola. Włączyłam internet i czym prędzej wpisałam tytuł i wykonawcę do wyszukiwarki. Potem pozostało mi już tylko rozpływanie się przy cudownej melodii i wzruszającym tekście. Słuchałam jej bez przerwy. Wykonałam setki dekoracji, ozdobiłam dom, wycięłam dynie. Było nieziemsko, pierwszy raz w życiu miałam spędzić Halloween w kraju, w którym jest tak hucznie obchodzone. Wyrzuciłam koncert z głowy. Nie chciałam myśleć ani o tym ani co za tym idzie o niej. To nie było takie proste, weszło mi to w głowę dosyć mocno. W taki sposób facet potrafi wszystko zniszczyć. Omota kobietę, a ta oczarowana jego "zajebistością" potrafi wyłożyć kawę na ławę i dopiero potem zdaje sobie sprawę z tego co zrobiła. Trochę też mój błąd, bo to nie wina Sary tylko tego cwaniaka, ale powinna przejrzeć na oczy i przemyśleć wszystko raz jeszcze.

Piękny krajobraz. Zielona łąka, kwiaty, w oddali krystalicznie czyste jezioro, na dnie którego widać zatopione drzewa. Wyglądało na płytkie. Załamanie światła mogło mylić. Naprawdę mogło mieć jakieś 15 metrów głębokości. Łódka zabezpieczona przy pomoście wyglądała jakby lewitowała w powietrzu, a na dnie widoczny był jej cień. Chodziłam wzdłuż brzegu. Wiatr rozwiewał moje włosy i przyjemnie ochładzał. Byłam sama. Słyszałam tylko śpiew ptaków i szum drzew. A potem nawet pukanie do drzwi. Pukanie, co ja pierdole, walenie raczej. Łąkę szlak trafił a pojawił się smutny obraz szarej rzeczywistości i mój ponury salon wraz przezajebistym odgłosem padającego deszczu. Wstałam leniwie z kanapy i skierowałam się do drzwi, obiecując sobie w myślach, że osoba która przerwała ten słoneczny sen dostanie po ryju. Otworzyłam. Już miałam wziąć wdech, żeby następnie zacząć napieprzać niezapowiedzianego gościa, gdy nagle dotarło do mnie, że to Sara i mój wrzask jest dla niej normalnością.
-Skoro już się opanowałaś, to proponuję wziąć telefon, zamówić pizzę i odpalić jakieś filmy. No i herbatę zrobić, mokra jestem, zimno mi, no wiesz.-Zaczęła wchodząc do środka, a potem kierując się do mojego pokoju, gdzie z szafy wzięła kilka moich ubrań i się w nie przebrała.-Od razu lepiej.
-Jesteś bezczelna, wiesz o tym?-Spytałam próbując brzmieć poważnie. Stałam w drzwiach ze skrzyżowanymi ramionami i z uniesioną brwią. Przyjaciółka rzuciła się na moje łóżko, ugnieździła wygodnie w poduszkach pod ciepłą kołdrą i odpaliła mojego laptopa w celu wyszukania jakiegoś w miarę ciekawego filmu.
-Kochasz mnie. To jak z tą pizzą?
-Jak obiecasz, że będę potem mogła dodać post, że błagasz mnie o przebaczenie to zamówię.
-Luzik, możesz nawet filmik nagrać. No rusz dupę, film mam.
-Ja cię kiedyś zabiję, obiecuję.-Rzuciłam przewracając oczami, a ona w odpowiedzi wysłała mi buziaka. Reszta dnia minęła na jedzeniu, oglądaniu i leżeniu. Sprawa poszła w zapomnienie. Sara dała dosłownego kopniaka Joshowi, a ten potem oddał Megan.
-Przez grzeczność odpuszczę sobie komentarze na jego temat.
-Dupek.-Wymruczała.
-Witam znowu siostra.-Zaśmiałam się.
-Obiecuję ci, że Liam będzie mój.
-Chcesz uwieść gwiazdę? O ty diable.
-E tam zaraz uwieść. Przelecę go po prostu.-Rzuciła ze śmiechem.
-Jak znam życie, staniesz przed nim i zapomnisz swojego imienia. A jak o coś spyta, ty spojrzysz w dół i takie "fajna antenka", na co on "coś mi sterczy?", a ty "nie, ale będzie".-Mówiłam, a z oczu płynęły mi łzy pod wpływem ciągłego śmiechu. Ja już tak miałam. Jak coś mnie bardzo bawiło, potrafiłam jednocześnie śmiać się i płakać. Sara podobnie, z tym, że ona umiała się opanować.
-Musisz mi jedno obiecać.-Mówiła spokojnie
-Co takiego?
-Że mi to nagrasz.-Spojrzała na mnie i ponowiła śmiech. Po chwili uspokoiła się i wlepiła wzrok w sufit.-Gdyby nie ty nadal dałabym sobą pomiatać. Cholera, tak mega mi przykro za tamte słowa.-Westchnęła.
-Nie mam zamiaru się teraz rozczulać. Ciula już nie ma. Idziemy na koncert i mamy się świetnie bawić. Poderwać nam się nie uda, nie ma o czym marzyć. Przynajmniej zobaczymy czy naprawdę mają takie niesamowite charaktery. Oby.
-Wciąż nie mamy w czym iść.
-Trudno, już mi to zwisa. Ubierzemy się jak zwykle, ewentualnie wymienimy ciuchami, bo widzę, że ci dobrze w moich.
-Pożyczasz mi tą swoją sukienkę z koronki.
-Dobra. Gasimy wszystko i spać. Już po 2 w nocy.
-Dobranoc.
-Dobranoc.

Life Changes || NH LPWhere stories live. Discover now