I.

3.3K 134 27
                                    

Betowała: MalinqAshida

~~~~

- Luffy, mamy towarzystwo! - krzyknął ostrzegawczo Zoro, wychylając się przez okno ze swojej siłowni.

- Kto to? - zapytał zaciekawiony słomkowy, podnosząc głowę znad rozgrywanej właśnie partii kart. Usopp wykorzystał okazję by zerknąć w talię swojego kapitana.

- Marynarka. Osiem okrętów bojowych. Trzy z dwunastej, pięć z dziewiątej - zameldował spokojnie.

- Dodaj do tego trzy z szóstej - poinformowała Robin, wracając nieśpiesznie z rufy.

- Oi, oi, oi, nie jest dobrze! Jedenaście okrętów bojowych to nie zabawa. - Strzelec pokładowy nagle stracił zainteresowanie grą.

- Naprawdę, myślałem, że się już do tego przyzwyczaiłeś - westchnął Sanji, zapalając swojego papierosa.

Od momentu, kiedy Luffy pokonał trzech z czterech Yonko, stali się jednym z najważniejszych celów światowego rządu. Po tym, gdy Monkey został królem piratów, walka z okrętami bojowymi stała na porządku dziennym. Mogli co prawda schować się tak, by nikt nie mógł ich namierzyć, poznali przecież każdy zakamarek Grand Line, ale to nie byłoby zabawne. Przynajmniej według słów kapitana.

- Luffy, jakie rozkazy? - zapytał Zoro, schodząc na pokład i wkładając swoje katany za pas.

- Franky, jak tam Coup de Burst? - rzucił tamten.

- Trzeba załadować więcej Coli - odkrzyknął cyborg.

- Zajmij się tym. - Skinął w jego stronę, po czym zwrócił się do pozostałych. - My walczymy.

- W końcu jakaś rozrywka. - Uśmiechnął się szatańsko szermierz.

- A ty znowu swoje, marimo? - zapytał ironicznie Sanji.

- Zamknij się, ero-kuku!

- Yohohoho, aż dostaję gęsiej skórki z ekscytacji... Chociaż ja nie mam skóry. Yohohoho - zaśmiał się Brook.

- Znowu pakujemy się w kłopoty. - Zadrżał Usopp, ale wyciągnął swoją procę.

- Nic nie poradzisz, to w końcu Luffy - westchnęła Nami.

- Dam z siebie wszystko - powiedział z przekonaniem Chopper.

- Wszyscy jak zawsze pełni energii - zachichotała Robin.

- Super się wszystkim zajmę. - Franky pobiegł ładować Colę.

Niemalże w tym samym momencie z armat przeciwnika huknęło, a w ich stronę poleciały kule.

- Biorę te z lewej! - krzyknął zielonowłosy, biegnąc w odpowiednią stronę.

- Ten jak zawsze zabiera całą zabawę dla siebie - warknął zirytowany Sanji, biegnąc na dziób. - Biorę przód.

- Zajmę się tyłem - zaśmiał się Luffy, skacząc w stronę rufy.

Pociski lecące w ich stronę zostały odbite, przecięte bądź wykopane, a pozostała część załogi rozdzieliła się, by wspomóc swoich kompanów. Usopp pognał za kapitanem, Nami za kucharzem, a Brook za szermierzem. Robin pozostała przy maszcie, a Chopper pobiegł, by pomóc Franky'emu. Walka rozpoczęła się, ale nie można jej było nazwać wyrównaną. Słomiani wręcz rozgromili siły przeciwnika.

- Wszystko gotowe! - krzyknął cyborg, wyskakując z ładowni i biegnąc w stronę steru. - Wracajcie na statek!

Większość załogi wskoczyła na pokład i przytrzymała się czegoś. Luffy rozciągnął rękę i chwycił maszt, wciąż znajdując się na okręcie wroga. Zanim jednak zdążyli uciec, z wody po prawej wystrzelił się jeszcze jeden pocisk.

Bajki na DobranocWhere stories live. Discover now