Rozdział 15

560 43 3
                                    

Lizzy podciągnęła luźne spodnie do kolan i obmyła rany.  Spojrzała na swojego brata, przypominał jej ojca. Ciemne włosy i ten kosmyk sterczący przy lewym uchu, brązowe oczy, które z zaciekawieniem i rozwagą spoglądały na świat. Ona w ogóle nie była do niego podobna. Odziedziczyła cechy matki, które za bardzo nie przypadły Will'owi. Przejrzała się w tafli wody; jej blond włosy zakręcone przy dole zdawały się być nieco brudnawe i przykryte warstwą pyłu. Zielone oczy stały się teraz lekko czerwone, przez nadmierne przecieranie. Spierzchnięte usta domagały się choć jednej kropelki wody.  Podsumowując nie wyglądała na dwórkę jaką dotychczasowo była.
Will zauważył jej przejęcie i krzyknął do niej z drugiego brzegu rzeki:
- Wyglądasz ślicznie siostrzyczko! 
Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i uśmiechnęła się do niego lekko. Dlaczego tylko on tak myśli? - pomyślała i wstając otrzepała ubranie z niepotrzebnego kurzu. Wytarła twarz z wody i przeprawiła się przez płyciznę rzeki, aby dostać się do brata.
- Jeśli wiesz, gdzie jesteśmy to na co czekamy? - zapytała.
- Będzie się ściemniać - chłopak wskazał na słońce, które już powoli zachodziło. Czerwono-różowe smugi plątały się ze złocistą barwą słońca i sprawiały duże wrażenie. Błękitne niebo nie miało ani jednej chmurki, przez co żar był nie do zniesienia - nawet teraz. Will otarł czoło zewnetrzną stroną lekko opalonej dłoni. - Lepiej tu zostańmy, dawno tutaj nie byłem. - podrapał się po głowie - Wstyd się przyznać, ale boję się, że w nocy się zgubimy. Nie pamiętam zbyt dobrze trasy.
- Naprawdę?! - Lizzy zaczęła się śmiać - Słynny Will Treaty nie pamięta tego miejsca! Nie wierzę w to co słyszę!
Will skrzywił się; nie lubił jak się o nim tak mówiło, jednak szybko odparł:
- Nawet idealni muszą mieć ludzkie cechy -  zwiadowca wyszczerzył zęby.
- Dobra, dobra - posłała mu kuksańca w ramię. 
Will odsunął się od niej lekko. Lubi mieć swoje humorki - westchnęła do siebie Lizzy. Chłopak poprawił swoją niesforną czuprynę i zaczął się rozglądać. Dziewczyna już miała zapytać czego oni szukają, ale wychwyciła jego spojrzenie. Nie miała co liczyć na odpowiedź, kiedy Will był skupiony na ważnych rzeczach lepiej z nim nie zadzierać. Popatrzyła na jego pas, w którym tkwił sztylet z drewnianą, ozdobną rączką. Sprawiał wrażenie, że zaraz wypadnie jednak był dobrze przyczepiony i z każdym jego ruchem  nie przesuwał się. Płaszcz leżący kilka kroków od niego zawierał także ukrytą broń, jednak to było za mało. Nie miał przy sobie najważniejszych rzeczy dla zwiadowcy - łuku i kołczanu z dobrymi strzałami, potrafiące zabić każdego w ciągu kilku sekund. Nie odzyskał go zapewne po sytuacji ze spotkanymi rycerzami Mistrza. Brakowało go mu strasznie, ale nie było to najważniejszym problemem. Najpierw uratować siostrę, potem ostrzec Duncana, a na końcu odzyskać łuk. 
Lizzy zmierzyła go wzrokiem, nie miała co robić, a obserwowanie Will'a sprawiało jej przyjemność. Ostatnie promienie słoneczne padały na srebrny naszyjnik chłopaka. Elizabeth odruchowo dotknęła swojej szyi, ale tak jak myślała niczego podobnego nie posiadała. Srebrny listek dębu wyróżniał się w ubiorze zwiadowcy. Wszystko inne było w posępniałych barwach, a wisiorek dodawał akcentu. 
Nagle Will podbiegł do niej i rzucił ją szybko na piach, który teraz był wszędzie. Popatrzyła na niego zdezorientowana, a on tylko pokazał palcem na północ. W oddali było widać czarne postacie zbliżające się w ich stronę. Przerażona ścisnęła jego dłoń, nie mieli gdzie się schować. Nigdzie nie było drzew, nie mieli szans na skrycie się. 
Dziewczyna kolejny raz na niego zerknęła: chłopak próbował natychmiastowo wymyśleć plan, jakikolwiek. Will zmrużył oczy - kolejny podmuch wiatru spowodował, że piach dostał się do jego oczu. Zdenerwowany wydukał do Lizzy:
- Jak tam z twoją kondycją?                          

Zwiadowcy Inna Historia √Место, где живут истории. Откройте их для себя