Rozdział 19

491 43 7
                                    

W środku zrobiło się jeszcze bardziej ciemniej niż przedtem. Dalej niestety panowała cisza, a brak mieszkańca wprowadził rodzeństwo w tajemniczy nastrój. Will doprowadził Lizzie do miejsca gdzie wyżłobane w skale ścieżki rozgałęziały się w dwie strony.  
- W którą stronę? - zapytał nieśmiało zwiadowca patrząc w głąb obu korytarzy. Ani w jednym nie było widać blasku światła. Will nie chciał sam wybierać drogi, nie czuł by się dobrze, gdy przez tylko jego wybór wylądowali w jakiejś pułapce.
- Sama nie wiem.. - odparła i wzięła głęboki oddech. 
Will nic nie powiedział tylko przypatrywał się dokładnie miejscu gdzie się znaleźli. Kapanie wody wyprowadzało go z równowagi. Musiał się skupić, a warunki mu nie sprzyjały. Rozejrzał się jeszcze kilka razy po korytarzach zanim podjął decyzję:
- Lewa strona bardziej do mnie przemawia. - wyprostował się i popatrzył w stronę siostry.  
- Jeśli masz przeczucie to warto spróbować. - uśmiechnęła się do niego i razem poszli w stronę, o której zadecydowali. 
Z każdym krokiem w głąb kamiennego korytarza robiło się parno, a w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach stęchlizny. Oboje liczyli na szybkie wydostanie się na zewnątrz, ale to odczucie równało się z niczym przy ciekawości co będzie dalej. 
Tunel stawał się węższy i zmęczeni przepychaniem się dalej, postanowili iść pojedynczo.
- Will? - powiedziała Lizzie kiedy cisza ją znudziła.
- Coś się stało? - zwiadowca odwrócił się do niej przestraszony. Był zmęczony, a nieść siostrę z powodu skręcenia kostki lub innego urazu kosztowało by go większość sił.
- Nic, tylko.. - przerwała nie wiedząc, które słowa dobrać do swojego pytania. - Dlaczego przyszedłeś do Mistrza?
- Przecież sam mnie porwał.
- Jak zwykle twoje słabe poczucie humoru nie zna granic.  - mówiąc to dziewczyna popchała go na lepką ścianę i przepchała do przodu. Teraz to ona prowadziła.
- No popatrz ty się... Nie wiedziałem, że możesz być do tego zdolna. - Will brudne dłonie wytarł o jej plecy. - Musisz się umyć.
- Dzięki za przypomnienie. - mruknęła i przyspieszyła tempo marszu.
Można powiedzieć, że relacje ich jako rodzeństwo były nadzwyczajne. Nie znali się od dziecka, zaczęli znajomość od kilku tygodni i nagle więź zaczęła się powiększać. Stawała się coraz silniejsza i uczuciowa. Jestem pewna, że oboje w razie trudnej sytuacji zrobili by dla siebie wszystko.
- Ała!  - wykrzyknęła Elizabeth gdy nastąpiła na coś ostrego.
- Uważaj - Will złapał ją za ramię i pociągnął do siebie. - Co się stało?
- Coś mnie ukuło w stopę. - odparła ze skrzywioną miną.
Will schylił się i wymacał przedmiot, który to spowodował. Podniósł go do góry i zorientował się, że trzyma zakrwawiony grot strzały. Czyli kolejny raz Lizzie jest ranna, biedna.
Jeśli jest tu grot to coś musiało się stać, a to coś jest dalej.
- Zaraz wrócę. - powiedział Will i pobiegł naprzód.
Will szedł teraz cicho, starał się uważać gdzie stąpa. Myślał o najgorszym, które miało go spotkać.
Po przejściu kilkunastu metrów zaczął słyszeć głosy rozmawiających ze sobą osób. Will zacisnął dłoń na sztylecie, który odzyskał. To była jego jedyna broń, oby nie musiał jej użyć.
Chłopak skradał się dopóki nie zauważył, że od korytarza wychodzi jeszcze inna droga. Will przysłuchał się głosom, które teraz zrobiły się głośniejsze jednak nie potrafił ich rozpoznać. Skręcił w korytarz i tym razem już zauważył dwie osoby. Nie mógł zobaczyć ich twarzy. Panował półmrok, a na dodatek mieli założone płaszcze z kapturami. Zrobiło się niebezpiecznie.  Bez zastanowienia podkradł się do jednej z postaci stojącej tyłem do niego i przyłożył mu nóż do szyi.
- O co chodzi?  Puszczaj go!  - wykrzyknęła druga postać, która ściągnęła kaptur. Tonacja była dziewczęca, więc zaciekawiony popatrzył na nią.
- Will to ty?! To naprawdę ty? - zapytała podniesionym głosem.
Chłopak nie mógł wyrzucić siebie słowa. Dziewczyna, która do niego mówiła to Cassandra!  Te same blond włosy, te oczy...
Czyli Will zaatakował Horacego?
Odrzucił sztylet na bok.  Przeszedł go dreszcz. Nie ze strachu, tylko ze szczęścia. Udało im się! 
- Tęskniliśmy - powiedziała Cassandra, żeby go uspokoić.

Zwiadowcy Inna Historia √Where stories live. Discover now