19. "Coś jest nie tak"

3.7K 221 3
                                    

Vanessa

Przebudziłam się w środku nocy. Za oknem nadal księżyc dawał o sobie znać. Pokój był oświetlony. Spojrzałam w prawo, koło mnie spał mój narzeczony. Mimo że przy nim czuję się bezpiecznie, coś mnie niepokoiło. Coś się stanie i to dość niedługo. Wiedząc, że już nie zasnę, zeszłam z łóżka i podeszłam do garderoby, aby się ubrać. Wzięłam jakiś T-Shirt oraz spodenki i wyszłam z pokoju uwcześnie zamykając za sobą drzwi do sypialni. Schodziłam na dół po cicho, ale słyszałam głosy z dołu. Wchodząc do salonu zauważyłam światło dobiegające z kuchni. Jako że nie zdejmowałam bransoletki, nikt nie mógł mnie wyczuć. Podeszłam bliżej by zobaczyć, kto jest w kuchni. To co zobaczyłam... Przeraźliwie się wkurwiłam. Jak on może pomagać zbuntowanym? Kurwa jak?! Myślałam, że on jest moim betą, moją prawą ręką, a tak na prawdę był blisko mnie żeby móc dawać zbuntowanym mój plan działania przeciw nim. Pierdolony Drake. Czułam, jak moje nerwy przejmuje moja wilczyca. Kły wilka zaczęły wysuwać się do przodu, a paznokcie samoistnie zaczęły zmieniać kształt i wydłużać. Zawarczałam wściekła i podeszłam do niego szybko. Złapałam ręką go za szyję i przycisnęłam do ściany tak mocno, aż jego głowa wgnietła się w ścianę. Kątem oka zauważyłam, jak do kuchni wbiega Jacob, chciał podejść, ale pokazałam aby nie podchodził.

-Vanessa, co ty robisz? -Jacob zainteresował się sytuacją.

-Zdrajca - syknęłam i splunęłam w twarz Drake'a.

-O czym ty mówisz? - Jacob dalej nie wiedział o co chodzi.

-Nie mogłam spać, to zeszłam na dół by napić się mleka. Czułam, że coś się stanie. Przy kuchni zauważyłam światło z niej dochodzące, a z pięter było słychać rozmowy. Jak się potem okazało, Drake kontaktował się ze zbuntowanymi i przedstawiał im plan, który ustaliliśmy niedawno - warczałam jak wściekła.

Lada chwila byłam w stanie się przemienić, a Jacob z wielkimi oczami przyglądał się raz mi, raz Drake'owi. Nie wiem skąd wzięło się we mnie tyle siły i waleczności, ale nadal trzymając go za szyję, wyniosłam go z domu do ogrodu. Rzuciłam nim o ziemię i natychmiast przemieniłam się. Widziałam jak ze strachem przyglądał się mi Drake, przez co jeszcze bardziej chciałam go rozszarpać. Podeszłam do niego i złapałam za jego lewą rękę, w której chwilę wcześniej trzymał telefon i wyrwałam ją z jego ciała. Nie interesowało mnie jego błaganie o litość. Chciałam go zabić. Musiałam go zabić. Teraz. Wyplułam jego jedną kończynę i od razu złapałam za jego prawą nogę, którą chciał mnie kompnąć aby dać sobie trochę czasu na ucieczkę. Nie uda mi się to. Wyrwałam mu prawą nogę, potem lewą oraz prawą rękę. Wyl z bólu, widziałam, że to już koniec. Łapę postawiłam na jego głowie i przycisnęłam do ziemi, aż rozprysło się jego nędzne ciało. Cała we krwi zawyłam, wysyłając wszystkim ze stada, aby jak najszybciej się stawili w domu.

Jacob

To co widziałem, przeraziło mnie lekko. Nigdy nie widziałem takiej Van. Była kompletnie omotana wściekłością, a w jej oczach widziałem chęć mordu. I co zrobiła? Zabiła go, dając mu dużo cierpienia za zdradę. Vanessa była cała we krwi. Jej idealnie białe futro było zabarwione czerwoną substancją. Spojrzała na mnie, a co zauważyłem w jej oczach? Przeprosiny.

Przepraszam, że to widziałeś. Wracaj do domu, idę przebiec się po terenie ~ no ona chyba sobie żartuje. Nigdzie bez niej nie idę.

-Idę z tobą kochanie, nie zostawię cię samej. Nie teraz, gdy za niedługi czas będziesz nosiła moje nazwisko - warknąłem. W jej oczach nadal górowała czerń, czyli złość.

Odwróciła się i zaczęła biec w stronę lasu. Przemieniłem się i zrobiłem to samo. Po chwili biegłem na równi z nią. Biegliśmy przez dość długi czas. Jako że kawałek granicy jest tuż przy moim terenie, zobaczyłem jak przy granicy naszych watah biega Micheal. Gdy nas zauważył, zatrzymał się i z zainteresowaniem przyglądał się nam. Przesłałem mu w myślach aby wracał do domu, bo wraz z Van patrolowaliśmy teren. Skinął łbem i zawrócił w stronę domu. Nagle wpadłem na moją wilczycę. Coś obchąchiwała, nie dopuszczając mnie. Obszedłem jej ciało, aby zobaczyć co znalazła. Nic ciekawego nie było, oprócz kilku kartek przyczepionych na drzewach. Odwracałem się w około własnej osi, a wokół nas było pełno kartek wypisanych krwią. Tak, dobrze widzę oraz przede wszystkim czuję. To czysta krew, ale ten zapach kogoś mi przypomina. Abby. To krew Abby. Czyli to już czas na przygotowania. Dlatego widziałem Micheal'a przy granicy. Patrolują teren aby wyłapać intruzów. Spojrzałem na Van, a z jej lewego oka zaczęła spływać łza. Od tamtej bitwy spory czas minął i obie się do siebie przekonały, wręcz powiedziałbym, że zaprzyjaźniły się. Wyczułem zapach lawendy, ale też truskawek. Moja siostra. Co Daphne robi na terenie Van. Usłyszałem warczenie Van. Za mną stanęła Daph, ale widząc w takim stanie Van zerknęła na mnie, bojąc się o swoje życie. Przemieniłem się znowu w człowieka. Warczenie Van nasiliło się. Stanąłem na przeciwko niej, aby zasłonić ciało mojej siostry.

-Van, zostaw ją. To moja siostra - patrzyłem na nią z uczuciem. Nie wiem czy przeszła jej złość, ale muszę dowiedzieć się od siostry, co się stało. -Daph, przemieć się i ty kochanie też.

Obie się przemieniły, ale Daph stanęła przede mną niepewnie spoglądając na Van. Moja narzeczona znowu uśmiechnęła się serdecznie do niej i wyciągnęła w jej stronę rękę.

-Jestem Vanessa, narzeczona Jacoba - jej oczy lśniły uczuciem, co było przepiękne. Widząc, że Daph nie chce przyjąć jej ręki, podeszła do niej i przytuliła ją, a siostra lekko oddała gest. Nie chciałem podsłuchiwać, więc nie słuchałem co Van mówi Daphne, że obie się zaśmiały.

Nagle obie spoważniały, spoglądając na kartki z krwi. Podszedłem do nich i mocno przytuliłem. Usłyszeliśmy wycie z domu Van, więc przemieniliśmy się wszyscy i pokierowaliśmy się w jego stronę. Po kilku minutach już byliśmy pod domem. Drake w kilku częściach nadal był pod domem, na co Daph zapiszczała przestraszona. Van przewróciła oczyma, a ja się zaśmiałem. Wchodząc do domu cała trójka się spięła, bo nie tylko wataha Van tutaj była. Byli równiesz moi. Widziałem w oczach mojej watahy łzy, bądź pozostałości po stracie jednej z nas. Usiadłem z moimi dwiema kobietami najważniejszymi (Van i Daphne) na kanapie wśród wszystkich. Nikt się nie odezwał. Wszyscy milczęli. Czas powiedzieć pewne rzeczy Vanessie i całej reszcie. Ostateczna bitwa się zbliża, a śmierć Abby jest początkiem wszystkiego. Zaczęło się i jest to nieuniknione. Trzeba szykować się na ostateczną walkę. Nasze watahy łącznie liczą ponad 50 tysięcy ludzi, więc jakąś przewagę mamy, ale z tego co pamiętam, mama Van* mówiła o starannych decyzjach, o obronieniu jej jak i stada. Zrobię wszystko by przeżyła. Ta noc będzie długa. Zbieramy naszych i zaczynamy ostre treningi. Walka na śmierć i życie wszechświata. Ostateczna walka. Ostateczne starcie i ostateczne polanie krwi. Zabiję każdego, kto zbliży się do osób bliskich mojemu sercu. A tym bardziej oddam życie za Vannese.

__________

Moi kochani... Mam dla was smutną wiadomość, a mianowicie ZBLIŻAMY SIĘ DO KOŃCA... A mam jeszcze dobrą wiadomość 4/5 ROZDZIAŁY TO BĘDĄ TRENINGI NA OSTATECZNĄ BITWĘ, NO I 2/3 ROZDZIAŁY TO BĘDZIE WALKA + EPILOG

Nie zabijajcie mnie! 💕💕💕💕



Zapraszam was również na moje kolejne opowiadanie pt. ,,Pełnia".

Jest na nim dopiero prolog, ale ruszę z tym dopiero, gdy dodam tutaj, na to opowiadanie epilog ☺

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jest na nim dopiero prolog, ale ruszę z tym dopiero, gdy dodam tutaj, na to opowiadanie epilog ☺

Zostawiajcie po sobie ślad 💕💕

~WaszaCaroline <3333

Alpha - The only my mateWhere stories live. Discover now