Prorok codzienny

2K 109 10
                                    

Hermionę obudziło głośnie pukanie w drzwi. Nie ruszyła się z miejsca, mając nadzieję, że ten ktoś sobie pójdzie. Zakryła głowę poduszką, ale to nic nie pomagało. Stukanie rozbrzmiewało w jej głowie jak wybuchy armat. Niechętnie zsunęła się z łóżka razem z kołdrą. Wyplątała się z niej i poprawiła opadnięte ramiączko swojej ulubionej koronkowej, białej sukienki. Podeszła zaspana do dębowych drzwi. Otworzyła je z lekkim ociąganiem. Przed nią stał Malfoy, a za nim speszona Ginny, która nie miała zadowolonej miny. Hermiona przetarła oczy. Czy ona śni?- Musimy pogadać – oznajmił Malfoy i wszedł do pokoju bez jej zaproszenia.- Ginny, co to ma znaczyć? – dopytała się Hermiona patrząc poważnie na przyjaciółkę – Doskonale wiesz, że nie mam zamiaru z nim rozmawiać, a nawet go widzieć.Ginny opuściła głowę speszona.- On zna rozwiązanie.- O czym ty mówisz? – zmarszczyła brwi.- Podsłuchał...- Usłyszałem – poprawił ją z naciskiem Malfoy. Ginny wywróciła oczyma.- A więc...- Nie zaczyna się zdania od... - chciał już wtrącić, ale ruda warknęła.- Wiem, do cholery! Milcz jak go mnie mówisz!Draco rzucił jej groźne spojrzenie, ale się zamknął i rzucił na łóżko Hermiony. Brązowooka spojrzała z podziwem na Ginny. Żeby tak łatwo uciszyć Malfoya? Należy jej się Order Merlina normalnie!- Dobra, Ginny, dokończ – ziewnęła.- Ach tak. No więc podsłuchał jak rozmawiałam z Blaisem na temat tego, że jestem wampirem. Powiedział, że istnieje eliksir. Bardzo skomplikowany i zakazany, który mógłby mi pomóc.- Uwierzyłaś mu? – syknęła Hermiona – Zresztą, właź do środka – oznajmiła, bo zdała sobie sprawę, że Ruda wciąż stoi na korytarzu. Zamknęła za nią drzwi i oparła się o gzyms kominka. Zapaliła lampkę stojącą na biurku, która rozświetliła skrawek pokoju. Ginny zajęła miejsce w wielkim, czerwonym fotelu. Malfoy położył się dokładnie na tym samym miejscu, gdzie przed chwilą spała Hermiona.- Chodzi o to, że Malfoy postanowił mi pomóc, jeśli udostępnię mu wejście do ciebie.- Nie mogłeś pogadać ze mną rano? – spytała obrzucając go chłodnym spojrzeniem.- Nie, bo to ważne.- To ja wyjdę, ale pamiętaj, Malfoy – Ginny spojrzała mu groźnie w oczy – Jeśli nie wywiążesz się z obietnicy to z chęcią sobie na tobie poużywam paru zaklęć.I wyszła, zamykając cicho drzwi. Nastała cisza. Hermiona była pewna, że usłyszeliby igłę spadającą na końcu pokoju. Po chwili uznała, że powinna zabrać głos. Ku zdziwieniu Malfoya usiadła po drugiej stronie dwuosobowego łóżka.- No to mów. Co takiego ważnego skłoniło cię do budzenia mnie w środku nocy?- Moja głupota, Hermiono – wydukał i przetarł twarz dłońmi, zastanawiając się jak zebrać słowa. Hermiona podniosła brwi do góry zaskoczona.- Twoja głupota to dla mnie nie nowość więc jeśli chciałeś powiedzieć mi coś oryginalnego to się przeliczyłeś – skomentowała natychmiast. Draco zaklął w myślach to, że nie może się jej odgryźć. Przysiągł sobie, że jeśli mu się uda i się pogodzą to jakoś się na niej odegra za ten tekst. Swoją drogą przypomniał sobie, że wygrał zakład. Granger będzie musiała się z nim przelecieć na miotle. O tak, z pewnością jej tego nie zapomni i jutro na meczu się odegra.- Darujmy sobie takie teksty, Granger. Chcę pogadać na poważnie – odparł.- Ech, no dobrze, mów – rozkazała i położyła się obok na łóżku. Draco miał ochotę przyciągnąć ją do siebie, ale tym razem nie byłby to dobry krok. Przewrócił się na bok, by spojrzeć jej prosto w oczy. Ona także się odwróciła w jego stronę. Cholera, była tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Jej sylwetka podkreślona przez tą kusą sukienkę. Nie, nie mógł sobie pozwolić na takie myśli.- Dużo myślałem nad tym, do czego między nami doszło i wiele też na ten temat nagan dostałem.- Nie powiesz mi, że były niesłuszne? – wtrąciła.- Były słuszne, Granger. Jak już mówiłem to przez głupotę. Poniosło mnie.- Och i dlatego przyszedłeś sobie na drugi dzień z Astorią, tak? – zironizowała. Draco westchnął. Jak on ma się wysłowić, skoro ona przerywa mu za każdym razem? No nic, będzie trudno. Bardzo trudno.- Jednak nic nie dało mi tak bardzo do zrozumienia jak wspomnienia. Obejrzałem swoje wspomnienia. Wszystkie związane z tobą. Przypomniałem sobie wiele rzeczy jakie sobie obiecałem i chciałem cię najmocniej za to wszystko przeprosić.Tak, tak, on Malfoy znów przeprasza. Ale był gotów nawet na takie poniżenie się. Dla Granger wszystko. Tyle wiedział. Hermiona milczała i przyglądała mu się z zaciekawieniem.- Co powiesz Astorii? I co ja Cormacowi? – spytała powoli.- Rzucimy ich i wszystko będzie jak dawniej.Oczy Hermiony błysnęły gniewnie.- Nie jestem tobą, Malfoy. Dla mnie nie jest tak łatwo po prostu kogoś rzucić – warknęła.- To tylko Cormac – wtrącił – Głupi goryl.Hermiona usiadła na łóżku. Poszedł w jej ślady.- Wybacz mi, Draco, ale nie przyjmuję twoich przeprosin.- Co? – nie mógł uwierzyć.- To. Ile już razy mnie przepraszałeś, a ja ci wybaczałam? I co? Zawsze do samo. Wybaczam ci, jest dobrze, a później znów coś się chrzani. Ja już nie chcę się w to bawić, Malfoy – wyrzuciła z siebie. Draco widział pretensję na jej twarzy, ale nie mógł wiedzieć, że chce jej się płakać. Hermiona powstrzymywała łzy. Miała rację. Zawsze było to samo. Za każdym razem, kiedy mu wybaczyła on znów z czymś wyskakiwał. Tak nie mogło być. Ta głupia miłość nalegała, by mu wybaczyła, ale rozum nakazywał jej co innego. Nie była przecież głupia.- Możesz wyjść? – spytała cicho.- Dogadajmy się – próbował rozpaczliwie.- Nie! – krzyknęła, chociaż wcale nie chciała – Nie mam zamiaru się z tobą dogadywać, bo znów będzie to samo. Dosyć, Malfoy. Wyjdź – wskazała mu drzwi. Jego Ślizgońska duma wygrała. Nie będzie się więcej płaszczyć przed tą Gryfonką. Ileż można?! Miał swoją dumę. Hermiona wzdrygnęła się, kiedy trzasnął za sobą drzwiami. Ułożyła się na poduszce i wpatrzyła w aksamitny, czerwony baldachim.On odszedł, kochanie,Odszedł ze swoimi słowami.Hermiona wciąż lekko niewyspana postawiła krok w Wielkiej Sali. Postanowiła przyjść jak najwcześniej, by nie było tak wielu uczniów. Usiadła przy stole Gryfonów i przetarła oczy. Nalała sobie letniego mleka do miski i zdała sobie sprawę, że coś tutaj było nie tak. Wszyscy dziwnie na nią spoglądali. Kiedy tylko na nich spojrzała odwracali głowy. Zmarszczyła brwi. Wróciła do przerwanej czynności, ale znów poczuła na sobie spojrzenia innych uczniów. Wkurzyła się.- Mogę wiedzieć, o co wam chodzi? – warknęła. Wszyscy osłupieli. Niektórzy odwrócili głowy jakby nic się nie stało inni wykazali wielkie zainteresowanie swoimi paznokciami. Tylko jedna uczennica z Huffelpuffu wstała od stołu i drżącą ręką podała jej najnowsze wydanie Proroka Codziennego. Hermiona od razu wyczuła kłopoty. Spojrzała na pierwszą stronę i już wiedziała, o co chodzi hogwartczykom.Draco Malfoy i Hermiona Granger?Wrogowie szkolnych lat połączeni zakazanym uczuciem.Draco Malfoy (18), syn zmarłego w Azkabanie Lucjusza Malfoya, były śmierciożerca, któremu udało się wymknąć od chłodnych cel w Azkabanie za sprawą matki i większej sumy pieniędzy ostatnimi czasy widywany był w szkole z niejaką Hermioną Granger (18), przyjaciółką Harry'ego Pottera z rodziny mugolskiej. Już od pierwszej klasy Draco i Hermiona byli zaciętymi wrogami. Młody Malfoy tresowany w domu przez matkę i ojca na człowieka nienawidzącego osób nieczystej krwi (pochodzenia mugolskiego) od razu zapałał nienawiścią do Hermiony Granger, najmądrzejszej uczennicy od samej Heleny Ravenclaw. Ostatnimi czasy jednak bardzo często widywano ich w swoim towarzystwie. Czyżby pan Malfoy i panna Granger zaczęli się dogadywać po tylu latach sporów? Najwięcej powodów do plotek pobudziła scena ich pocałunku podczas lekcji eliksirów. W szkole huczało od plotek. Panna Granger znana ze swojej słabości do sławnych i bogatych postanowiła się wziąć za jedynego dziedzica rodu Malfoyów. Najwidoczniej romans z Wiktorem Krumem, Harrym Potterem, Cormackiem McLaggenem nie przyniósł jej tego, czego pragnęła. Przypomnijmy też, że panna Hermiona Granger doprowadziła do zamknięcia w Azkabanie swojego najlepszego przyjaciela (później również chłopaka) Ronalda Weasleya. Czyżby Weasley chciał zapobiec jej nikczemnym planom i musiała usunąć go z drogi? Jak zareaguje Draco Malfoy? Czy ten romans jest czymś więcej, czy tylko niewinną zabawą? W końcu pan Draco Malfoy znany jest ze swojego zmieniania dziewczyn. Czy w końcu ktoś złamie jego serce? Co z tego wyniknie? I jak zareaguje Narcyza Malfoy, matka, która przez tyle lat wmawiała synowi, że trzeba tępić ludzi pokroju Granger? O tym wszystkim już niedługo w kolejnym artykule.Rita SkeeterPod spodem widniało malutkie zdjęcie czarownicy z blond lokami i okularami z diamencikami. Ubrana była w szatę koloru mocnego, jasnego fioletu. W ręce trzymała jadowicie zielone pióro i uśmiechała się, puszczając oczko do czytelników. Pod nagłówkiem widniało zdjęcie jej i Malfoya, który pocałował ją na środku klasy. Zdjęcie z eliksirów. Hermionie odpłynęła cała krew z twarzy. Była wściekła. Co za podłe babsko! Tego było za wiele. Będzie musiała ją wydać całemu Ministerstwu Magii. Rita nie jest zarejestrowanym animagiem, ale... właściwie ona też nie była. Jeśli ta baba się o tym dowie, ona też będzie mieć kłopoty. Podniosła głowę na uczniów, którzy z zaciekawieniem przyglądali się jej reakcji. Hermiona wściekła uderzyła gazetą w stół i wstała z ławki.- I co się tak gapicie?! – krzyknęła.- Ty i Draco Malfoy?- Ten śmierciożerca?- Naprawdę?Rozległy się głosy Gryfonów ze stołu.- Draco nie jest śmierciożercą. Nigdy nim nie był! – warknęła.- Skąd o tym wiesz?...- ...Ma przecież Mroczny Znak... - odparła jakaś wysoka Krukonka i przewierciła ją piwnymi oczami.- CZY JA NIE WYRAZIŁAM SIĘ JASNO?! DRACO NIE JEST ŚMIERCIOŻERCĄ! – wydarła się na całą salę. Miała szczęście, że żaden z nauczycieli nie był obecny.- Materialistka – syknął ktoś ze stołu Slytherinu. Hermiona odwróciła się wściekła.- Co powiedziałeś? – warknęła.- Interesują cię tylko pieniądze i nadziani faceci – jakiś wysoki, blady Ślizgon podniósł się z ławki. Większość uczniów posłała jej wrogie spojrzenia.- Słucham? – wyjąkała. Ta cała sytuacja zaczynała ją przerastać. Nie miała w nikim wsparcia. Musiała jednak zachować twarz.- A tak nie jest? – odezwał się ktoś ze stołu Puchonów. Ernie. Hermionę lekko zabolało serce. Przecież byli w dobrych stosunkach, więc co się stało, że jest przeciw niej?- Nie, nie jest tak jak pisze ta wstrętna baba! – powiedziała głośno – Niech do waszych tępów głów dotrze, że nie interesują mnie bogaci mężczyźni. Nigdy nie byłam materialistką – rzuciła chłodne spojrzenie wysokiemu Ślizgonowi – I nigdy nie miałam romansu z Harrym ani...- I tak ci nie wierzymy – z ławki podniósł się Krukon. Hermiona od razu rozpoznała w nim Daniela. Był blady, a na szyi miał plaster. Zapewne to tam były ślady kłów Ginny.- Nie obchodzi mnie to, czy wierzycie w to, czy nie – powiedziała twardo – Mam swoją godność...- Dlatego się puszczasz z każdym bogatym – usłyszała głos tej dziewczyny z piwnymi oczami. Siedziała obok Daniela. Trzymali się za ręce. W Hermionie coś pękło. Machnęła różdżką, a szklanka, którą trzymała dziewczyna w drugiej dłoni pękła, rozlewając sok porzeczkowy na jej biały mundurek. Kawałki szkła wbiły jej się w dłoń. Syknęła i się rozpłakała.- Ty szlamo! – krzyknęła płaczliwym głosem i wybiegła z Wielkiej Sali. Wszyscy popatrzyli na wściekłą Hermionę i zaczęli obrzucać ją obelgami. Właściwie sami Ślizgoni, paru Krukonów i chyba z dwójka Puchonów. Tylko Gryfoni milczeli.- ZAKMNĄĆ SIĘ! – powiedział ktoś donośnym, chłodnym głosem za jej plecami. Podskoczyła, kiedy poczuła jak ktoś obejmuje ją w talii od tyłu.- Jeśli ktoś ma coś do Hermiony niech zatrzyma to dla siebie. Ona nic nie zrobiła, a nawet jeśli to nie wasza sprawa!Stała jak odrętwiała. Cała odwaga ją opuściła w jego ramionach. Malfoy. Czuła się taka bezradna i słaba. Łzy cisnęły jej się do oczu. Jego perfumy były tak wyraźne. Wyrwała mu się i wyszła z Wielkiej Sali. Ukryła się w bibliotece. Nie pójdzie na pierwszą lekcję. Nie da rady. Czuła się jak tchórz. Skryła się przed ludźmi zamiast jak kiedyś stawić dumnie wszystkiemu czoła. Co się z nią działo? Zakochałaś się i to cię osłabia. Usłyszała głosik w głowie i załamała ręce. Oparła się o wielką książkę, którą wyjęła z regału biblioteki i ani się obejrzała, a już drzemała zmroczona najmniej pożądanymi snami.Draco wszedł do Wielkiej Sali z Blaisem i aż go zamurowało. Wrogie twarze wszystkich uczniów zwrócone były w stronę Granger. Słyszał ich słowa i krzyk dziewczyny, która za wszelką cenę starała się obronić. Nie miał pojęcia, o co im chodzi. Nagle jakaś Krukonka siedząca obok jej byłego nazwała ją szlamą. Nieźle zdziwiony i wkurzony zobaczył jak Granger ciska w nią zaklęciem. Krukonka wybiegła z Wielkiej Sali nawet na niego nie patrząc. Zacisnął gniewnie pięści. Nikt nie miał prawa nazywać Granger szlamą. Pod adresem jego kochanki potoczyły się wrogie, ociekające nienawiścią słowa. Podszedł więc niezauważalnie do niej, a Blaise do stołu Ślizgonów, by ich uspokoić i przemówić do rozumu. Krzyknął na całą salę, aż Granger drgnęła. Nie mógł się powstrzymać i objął ją w pasie. Była taka drobna i wyczuł jak się trzęsła. Przez krótką chwilę dziewczyna nie ruszała się i oddychała głęboko. Chciał ją przytulić, ale jakoś nie mógł. Nie chciała jego przeprosin i on nie miał zamiaru się narzucać. W końcu dziewczyna wyrwała się mu i wyszła stanowczym, szybkim krokiem. Odczuł chęć pobiegnięcia za nią, ale dał sobie spokój i zgromił wszystkich obecnych w pomieszczeniu wzrokiem.- Jeszcze raz usłyszę obelgę na jej temat to osobiście się z wami rozprawię – warknął. Jego wzrok padł na Proroka Codziennego rzuconego na drewniany stół gryfonów. Wydrukowane było zdjęcie jak trzyma Granger w objęciach i chwilę później całuje się z nią. Podniósł gazetę już przeczuwając to, co może być tam nawypisywane i ruszył do swojego stołu. Kiedy przechodził obok Ravenclawu usłyszał głos Daniela Roswella.- Morderca.Nie wytrzymał i zatrzymał się przy nim.- Coś ty powiedział? – syknął. Daniel się podniósł i popatrzył na przystojnego blondyna drwiąco.- Morderca.Draco wyjął różdżkę i wycelował nią w pierś chłopaka. Miał ochotę zrobić mu krzywdę. To dziwne, ale z każdym byłym facetem Granger żywili do siebie nienawiść. Zresztą tutaj nie było nic dziwnego. Oni jej po prostu nie szanowali. Zwykłe świnie udające mężczyzn.- Powiedz to jeszcze raz, a dopiero się nim stanę – powiedział. Jak na zatwierdzenie swoich słów wypalił dziurę w koszuli chłopaka i odszedł zostawiając wszystkich w osłupieniu. Usiadł przy stole Ślizgonów i rozłożył gazetę. Blaise i Pansy, którzy siedzieli po jego dwóch stronach spoglądali na artykuł. Draco skończył czytać artykuł cały wściekły, ale nie pozbył się swojej maski opanowania i spokoju, chociaż targało nim, by powybijać każdego, kto teraz na niego patrzy. W głowie huczały mu słowa. „...były śmierciożerca, któremu udało się wymknąć od chłodnych cel w Azkabanie za sprawą matki i większej sumy pieniędzy...". Jednak każdy pamiętał. Nazwisko Malfoy nigdy nie będzie uważane za pozytywne. Byli śmierciożercy. Zabójcy. Słudzy Czarnego Pana. Miał szczerze dość. Nienawidził swojej rodziny za to, co mu zrobiła. Jego przyjaciele nie chcieli nic mówić, wiedząc jak się czuje. Szczególnie Blaise. Jego matka nie cieszyła się dobrą sławą i on także. Również był śmierciożercą i bardzo się wspierali w tym trudnym czasie, ale jemu zaoszczędzono Mrocznego Znaku wyrytego na skórze. Granger na pewno się od niego odsunie za to, że doprowadzili do tego artykułu. Chyba nic nie mogło mu już bardziej zepsuć humoru. Jakże się mylił. Do Wielkiej Sali wleciała sowia poczta i wielka, czarna sowa z oczami niczym dwa szmaragdy przyniosła mu list. Odwiązał go dość gwałtownie od jej nóżki, przez co dzióbnęła go w palca, mocno raniąc. Zaklął i machnął ręką, aby odgonić zwierzę. Rozwinął pergamin. Spodziewał się od kogo będzie ten list, ale i tak jeszcze bardziej go dobiło jak zobaczył na samym jego końcu podpis jego matki, Narcyzy Malfoy. Przeczytał list i coraz bardziej nie mógł uwierzyć w słowa matki. Owszem wiedział, że ród Malfoyów liczy sobie setki, a może i tysiące lat, ale nigdy nie podejrzewał, że na nim się odbiją jego stare tradycje. Matka napisała mu, że jest zawiedziona jego postępowaniem. Nigdy nie spodziewałaby się, że może on mieć za wybrankę dziewczynę pochodzenia mugolskiego i na dodatek tę dziewczynę. Widział rozmazany atrament w niektórych miejscach. Zapewne zrozpaczona decyzją syna matka płakała podczas pisania listu. Draco w ogóle się tym nie przejął. Poraziło go to, co przeczytał. Matka nigdy mu o tym nie mówiła. Gdyby powiedziała, może nie doprowadziłby do takiej sytuacji. Co on miał teraz do cholery jasnej zrobić?! Zmiął pergamin i rzucił go na stół. Wściekły wyszedł z Wielkiej Sali nawet nie tłumacząc swojego zachowania. Blaise i Pansy zdziwieni jego reakcją rozwinęli list. Nie liczyli się z tym, że może być wściekły jak się dowie, że przeczytali. Tutaj chodziło o dobro ich przyjaciela. Pansy skończyła i zakryła usta ręką. Blaise westchnął z trudem.- Biedny Draco... - wyszeptała Pansy.- Słucha, Pan – powiedział ciężko Zabini – To już taka tradycja. Czarodzieje czystej krwi zawsze bardzo sobie cenili ich nieskazitelność i brak związków z mugolami. Draco nie ma wyboru.- Musimy mu pomóc. Blaise, przecież ja widzę, że Draco w końcu się zakochał.- Nic na to nie poradzimy – odparł ze zrezygnowaniem czarnoskóry.- Do cholery weź się w garść! – warknęła Pansy i trzepnęła go po ramieniu – Przecież on się załamie! Tutaj chodzi o Greengrass! Pozwolisz przyjacielowi na... na... - Pansy szukała odpowiedniego słowa.- Na ożenienie się z nią? – dokończył za nią Blaise – Pansy, ty też masz pewnie już wybranego partnera. Pamiętaj, że ciebie też to dotyczy. Mamy przewalone, ale to już należy do tradycji i nie mamy nic do powiedzenia. Draco po skończeniu szkoły musi ożenić się z Astorią, by pociągnąć dalej ród Malfoyów.Pansy słuchała z niedowierzaniem jego słów. Zdała sobie sprawę, że jej pewnie też to wszystko dotyczy. Jej ród Parkinsonów był równie stary co Malfoyów i Zabinich. Ale ona nie pozwoli, by jacyś zgrzybiali, martwi przodkowie decydowali o ich życiu! Była pewna, że Draco jest zakochany w Granger. On nigdy się tak nie zachowywał. Musiała z nim porozmawiać. Na poważnie. Tutaj chodziło o ich dalsze losy. Nie pozwoli przyjacielowi żyć z tą idiotką Astorią. Na Merlina może być nawet z Granger! Byle tylko był szczęśliwy.- Rób co chcesz, Diable – powiedział sucho – Ale ja nie zamierzam tak tego zostawić.Odeszła od stołu Ślizgonów i ruszyła za Malfoyem. Musieli naprawdę poważnie porozmawiać.

Dramione. Kropla miłości znaczy więcej niż ocean rozumu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz