-Gdzie Bartek?-zapytałam przyjaciółkę siadając obok niej na łóżku.
- Musiał pójść na trening.
-A no tak zapomniałam, że tylko ja i Ania mamy wolne.
Siedziałyśmy trochę w pokoju w całkowitej ciszy sprawdzając social media. W pewnej chwili do mojego pokoju wparował Krycha.
- Szybko szykuj się zaraz jedziemy na stadion!
- Co?? Mieliśmy wyjechać pod wieczór.
-Tak,ale trener chce jeszcze potrenować na murawie.
-Kurwa... Co ten staruch sobie myśli...
-Ten staruch to słyszał.-krzyknął trener wchodząc do mojej sypialni
-Pff... I dobrze... -powiedziałam widząc kątem oka jak Grzesiek wychodzi z pokoju, a Viktoria spada z łóżka.
-Chyba nie powinnaś się tak odzywać do starszych.
-Nie będzie mi tu jakiś dziadek mówił co mam robić.
-Nie pozwalaj sobie młoda damo!
-Ta, ta wiem... A teraz może Łaskawy pan wyjść z mojego pokoju!
Trener wyszedł trzaskając drzwiami, a ja usiadłam na łóżku i pomogłam wstać Viktorii. Chwile potem ona musiała iść już do swojego hotelu a ja przyszykować się na mecz. Wglądałam tak:Wyszłam z łazienki i odblokowałam telefon. Była już 17. Wzięłam plecak i poszłam do holu zamykając przed tym mój pokój. Na dolę byli już chyba wszyscy. Kurwa cała recepcja była wypełniona ludźmi... Usiadłam na wolnym krześle i czekałam na autobus. Musiałam tak czekać całe pieprzona dziesięć minut. Weszliśmy do autobusu i zajęliśmy miejsca. Czas jechać na mecz!
***
Wyszłam z autobusu i ruszyłam w stronę stadionu. Trybuny zapełniały się powoli ludźmi w barwach biało-czerwonych. Usiadłam koło trenera i całej siły roboczej reprezentacji.Na murawę wchodzą obie drużyny i śpiewają hymny. Eh... Czemu ci wszyscy Polacy na stadionie nie umieją śpiewać hymnu zgranie z muzyką... Kurwa nie dało się tego słuchać i nigdy nie da... Okej wreszcie skończyli te swoje wycia... Zaczyna się mecz!
***
Wygraliśmy!!! Ci Irlandczycy niech idą się jebać! Wróciliśmy do hotelu i chłopaki od razu zaczęli obmyślać plan imprezy na cześć wygranej. Poszłam do pokoju, umyłam się i poprawiłam makijaż. Kiedy zeszłam na dolę trwała już impreza. Kilu piłkarzy było już pijanych . Jednym z nich był też Krycha. Później kiedy prawie wszyscy nie byli już trzeźwi i mi udało się wypić co nie co. Było super każdy tańczył albo śmiał się na całą sale. Siedziałam właśnie na kolanach nieźle spitego Grześka i tak jakoś wyszło,że przybliżyliśmy swoje twarze i Bum pocałował mnie. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy kiedy zabrakło mi powietrza. Wstałam z jego kolanach,żeby pójść po coś do picia. Kiedy byłam w połowie drogi do baru usłyszałam jak ktoś wali się na podłogę. Odwróciłam się żeby zobaczyć kto to i zobaczyłam Bartka okładającego Grześka pięściami.Podbiegłam do nich i odciągnęłam Bartka.
-Po co to zrobiłeś?!Mogłeś mu coś zrobić idioto!-krzyczałam na całe gardło
-Pff... i tak nic sobie z tego nie zrobisz.-poszedł i wyszedł. Tak po prostu. Wyszedł z sali. Pomogłam wstać Grześkowi i pobiegłam za Bartkiem. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Ostatnim miejsce gdzie mógł być to plaża. Zauważyłam go siedzącego na piasku i patrzącego w ruch wody. Podeszłam do niego i usiadłam obok.
-Powiesz mi czemu to zrobiłeś?
-Ty i tak nie zrozumiesz.
-To kurwa pomóż mi zrozumieć!
- Czemu ci tak na tym zależy?! To tylko ja. Idź sobie do Cristiano albo Grześka...
-Nie zależy mi na nich.- powiedziałam i objęłam Bartka ramieniem
-Bo zależy ci na mnie? Phi. Bo ci uwięrzę...
-Ostatnio jak myślę o tobie to robi mi się ciepło na sercu ( i mokro... gdzieś ~auto), ale ty i tak tego nie zrozumiesz.
Wstałam i wróciłam do hotelu gdzie nadal trwała zabawa
_____
Hej. Hej. Hej!
Sorki,że dawno nie było rozdziału, ale nie miałam czasu i weny. Nie obiecuje,że się poprawie, ale spróbuje i postaram się. Tak więc to już dwunasty rozdział i po matulku zbliżamy się do końca.
Głosujcie i komentujcie! To daje mi wielką motywacje!
Kocham! Papa :*
YOU ARE READING
Nie do wybaczenia. A może?
同人小說I CZĘŚĆ Wyobrażałeś sobie kiedyś życie, w którym wychowują cię obcy ludzie?? Tak to moje życie. Moje popierdolone życie! Nigdy nie miałam normalnego dzieciństwa. A teraz ludzie nazywający się moimi rodzicami przyjeżdżają po mnie i sądzą, że będzie d...