Odeszli, a właściwie odbiegli, w ślad za wielkoludem, zostawiając Severusa samego.
- Właściwie, to... chyba nawet mi go żal. - stwierdził po chwili Black.
- TOBIE? - zdziwiły się dziewczyny. - TOBIE jest kogoś ŻAL?
- Musi być w tym jakiś kruczek - stwierdził Remus.
- Syriuszowi nie jest żal nikogo - dodał James, zakładając ręce za głowę.
- Ta - prychnął Syriusz. - Jak się upijesz, to jesteś wyjątkiem. Aż żal na ciebie patrzeć.
Cała szóstka wybuchnęła śmiechem.
- Pamiętasz, jak stanąłeś nagi na stole, zasłaniając się kwiatkami i śpiewałeś jakąś arię operową do pustej butelki po Ognistej Whisky? - James spalił buraka a Syriusz znów wybuchnął śmiechem. Reszta razem z nim.
- Skąd mieliście alkohol? - Li zmarszczyła brwi.
- No właśnie śmieszne jest to, że nie mieliśmy - odparł Syriusz, ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem, a James zmierzył go ciężkim wzrokiem.
- No to czym on się upił? - Rudowłosa nie dawała za wygraną.
- Coca-Colą. - Tym razem Syriusz nie mógł się powstrzymać i zaniósł się śmiechem.
- Dobra, lepiej przyspieszmy trochę. - poradził Peter i ruszyli biegiem. Na początku Syriusz, ramię w ramię z Jamesem, później Remus z pannami Lily, a na końcu Peter. Po chwili dobiegli do jakiejś przystani, nawet nie zauważając Hogwartu. ostatnie łódki wypełnione uczniami właśnie znikały pod zasłoną z bluszczu.
- No nie - westchnęła Lily E.
- Zwinęli nam transport - podsumował James.
Nagle Peter wydał zduszony okrzyk. Pokazywał na wielki zamek. W większości okien paliły się światła. Całość wyglądała tak majestatycznie... Ale głos Snape'a za nimi szybko wyrwał ich z rozmarzenia:
- Co jest? CO?! - odwrócili się. Severus patrzył na gładką tafle jeziora. - Jak my się tam teraz dostaniemy?
Li uniosła dumnie głowę.
- Nie wiem, jak TY się dostaniesz do Hogwartu, ale ja wiem, jak MY się tam dostaniemy. - powiedziała z pogardą i po chwili na jej plecach pojawiły się skrzydła, takie same jak wtedy, kiedy razem z Jasonem poleciała w chmury, ale trochę większe. Wszyscy wytrzeszczyli oczy.
Li wzruszyła ramionami, rozłożyła skrzydła, złapała Remusa i Evansównę za ręce, rozłożyła skrzydła i uniosła się nad ziemię. Jeszcze wyżej, jeszcze trochę... Wznosiła się wysoko, a potem nagle przestała machać skrzydłami i poszybowali z dużą prędkością do zasłony z bluszczu.
- Radzę zamknąć oczy i zasłonić twarze! - krzyknęła, przekrzykując wiatr.
Lily i Remus zrobili to, co poradziła. Sama panna White złożyła skrzydła i zasłoniła nimi głowę. Poczuła, że przebijają się przez bluszcz, rozłożyła skrzydła i zamachała nimi, zatrzymując się gwałtownie. Znajdowali się w wąskim kanale, słabo oświetlonym światłami pochodni. Podlecieli do końca. Znajdowała się tam podłoga. Li odstawiła przyjaciół i wróciła po resztę. Snape'a zostawili. Gdy już wszyscy znaleźli się w końcu w kanale, Li schowała skrzydła i weszli schodami na górę.
Zobaczyli wielkie drzwi, prowadzące do jakiejś wielkiej sali. Gęsioro weszli do niej i podeszli do pierwszoroczniaków, którzy stali na podeście na końcu sali, przed stołem nauczycieli. Wielkolud, kiedy tylko zobaczył szóstkę przyjaciół idących ku pierwszoroczniakom między stołami, trzepnął się otwartą dłonią w czoło z siłą, jaka mogłaby powalić konia pociągowego i rzekł:
- Cholibka, wiedziałem, że o czymś zapomniałem!
Jakaś pani profesor stojąca z rolką pergaminu obok stołka, na którym siedział chłopak z dziurawą tiarą na głowe, westchnęła bezgłośnie i spytała wielkoluda:
- Rubeusie, a gdzie chłopak zwany Severusem Snapem?
CZYTASZ
Huncwotka
FanfictionKiedy Li dostaje list do Hogwartu, nie wierzy bratu, że istnieje taka szkoła jak Hogwart. Szybko jednak przekonuje się, że na prawdę istnieje coś takiego jak magia, i że sama jest jej częścią. ~~~~~~ Okładka by: ja :3 ~~~~~~