W przypływie adrenaliny Noemi postanowiła jeszcze spróbować złapać go w iluzję, ale zrobiła to tak nieudolnie, że nawet dziecko z pierwszej klasy akademii by się na to nie nabrało. Białowłosy wybuchnął głośnym, psychopatycznym śmiechem.

- No dobra księżniczko, cały czas się wahałem, ale się doigrałaś. – podwinął jej czarną koszulkę i zbliżył ostrze do brzucha, który szatynka zawzięcie wciągała, próbując zwiększyć dystans między skórą, a metalem. Gdy zdawało się, że nie może dalej odkładać tej chwili, zacisnęła oczy, przygotowana na ból, który miała za chwilę poczuć. Jednak nic takiego się nie stało. Zamiast tego usłyszała świst, uderzenie i jęk. Otworzyła szeroko oczy, wpatrując się w potężne wgniecenie ściany, po której osuwał się Hidan.

- Kurwa, co ty sobie wyobrażasz?! –usłyszała głos tak chłodny, że mógłby konkurować z tym Uchihy. Jednak ten przepełniony był większą mocą, jak przystało na „Boga", bo to właśnie on był sprawcą odepchnięcia Jashinisty.

- Pein? – białowłosy był autentycznie zdziwiony, że przywódca wychylił nos ze swojego gabinetu. Lepiej byłoby dla niego załatwić tę sprawę dyplomatycznie, bo jedyna osoba, która mogła poskładać go po walce, była na usługach jego obecnego przeciwnika.

- Nie kurwa, twoja stara. – warknął i rzucił w niego ostrzem zakłócającym czakrę. Później kolejnym i jeszcze jednym. W końcu Hidan był całkowicie przykuty do ściany, nie zdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu, zdany tylko na łaskę Nagato.

- Ej, co jest?! Nic jej nie zrobiłem. – marudził, zdając się nie zauważać prętów wbitych w jego ciało.

- Twoje „nic" to i tak za dużo. Nie lubię czekać. Cenię swój czas, a ty ją wyraźnie spowalniałeś. Po za tym, jeszcze raz ją tkniesz, a tak cię załatwię, że nawet Kakuzu nie poskłada tego, co z ciebie zostanie.

Pein sam nie wiedział na kogo był bardziej wściekły. Na Hidana, że śmiał dotknąć jego siostrę, czy na nią, że nie potrafiła się obronić. Po za tym, słowa jakie padły z ust Jashinisty, jasno świadczyły o tym, że to nie pierwsza taka sytuacja.

Noemi z przerażeniem patrzyła na Nagato. Wyglądał na bardzo spokojnego, co kłóciło się z jego czynami. Jego zachowanie pasowało do tytułowego Boga. Potęga, spokój i gracja jakie od niego biły onieśmielały dziewczynę. Cała determinacja, z którą szarooka przyszła, by powiedzieć mu, że chce odejść, wyparowała w chwili, w której przeniósł na nią spojrzenie Rinnegana.

- Wypuść mnie! Kurwa! – krzyczał Hidan, lecz rudy nie zaszczycił go już nawet pogardliwym spojrzeniem, dając do zrozumienia, że skończył rozmowę z nim.

Podszedł do szatynki, pomógł jej wstać, a gdy już to zrobiła, uniósł jej podbródek stanowczym, sztywnym ruchem, nie pozwalając na opuszczenie głowy, co oczywiście Noemi zamierzała zrobić.

- Nic ci nie jest ? – spytał, wciąż chłodnym głosem, patrząc jej prosto w oczy. Dziewczyna nie mogła znieść tego przenikliwego spojrzenia, ale dłoń brata nie dawała jej wyjścia. Pokręciła więc przecząco głową, przymykając oczy.

- Zrobił ci coś, jak mnie nie było? – Nie chciała, żeby Pein dowiedział się, co działo się pod jego nieobecność. Rachunek był prosty. Jeśli ona wyda białowłosego, to on powie o wycieczce jej i Deidary, a także o treningach z Uchihą, od którego oczywiście miała trzymać się z daleka. Wtedy nie byłoby za ciekawie, a ona wolała się jeszcze bardziej nie pogrążać. Znów więc pokręciła przecząco głową, rumieniąc się nieznacznie, co nie uszło uwadze rudego. Mruknął coś w stylu „Dobra, nie chcę wiedzieć" i dość mocno złapał szarooką za ramię, ciągnąc do swojego gabinetu.

To Tylko Kwestia Interpretacji [Itachi x OC]Where stories live. Discover now