Rozdział Trzeci "Nie radzę Ci być przeciwko mnie."

Start from the beginning
                                    

Zeszłam na dół, robiąc sobie kucyka.
- Cześć Clara - powiedziałam z szerokim uśmiechem wyspana. Dobrze, że córka zaczyna dziś o jedenastej. Za godzinę powinni tu być nasi ochroniarze. Już się nie mogę doczekać. Ma taką seksowną grzyweczkę i cały jest do schrupania. Ten drugi nie był w moim typie.
- Dzień dobry szefowo - przywitała się z szerokim uśmiechem, robiąc dla mnie kawę. Pracuję już tu rok, jednak nic do niej nie przemawia. Wzdycham cicho, kręcąc głową i siadam przy blacie na dużym krześle.
- Wystarczy Nicole, na prawdę. Nie chcę się wywyższać.
- Dobrze sze... Nicole - poprawiła się, a następnie spojrzała w stronę schodów, po których zbiegał mój aniołek.
- Mami, miałam zły sen - powiedziała Blanca, ścierając swoje łezki i przytulając mnie. Wzięłam ją na kolanka, by nie przytulała się do moich nóg, tylko klatki piersiowej.
- Już dobrze, co ci się śniło? - spytałam zaniepokojona.
- Że zostawiłaś mnie i tatę dla kogoś innego - odpowiedziała, patrząc w moje oczka.
- Nie zostawię cię, spokojnie. - Powiedziałam, całując jej nosek.
- A tatę? - spytała, pociągając nosem.
- Też nie - oznajmiłam już mniej pewniej.
- Co sobie księżniczka życzy? - spytała Clara, powodując na twarzy mojej córki uśmiech.
- Naleśniki! - krzyknęła słodko, zeskakując na ziemię. Uwielbia naleśniki i mogłaby jeść je codziennie.
- Dobrze, z czym? - spytała.
- Z owockami i bitą śmietanką - poinstruowała, robiąc słodkie oczy i podeszła do gosposi. W sumie opiekuje się Blancą, gdy mnie nie ma, gotuje i sprząta, więc mogę ją tak nazwać. Jest kochaną osobą, na której mogę polegać. Nawet muchy nie skrzywdzi, a przede wszystkim nie mówi nic Jackowi.
- Mogę pani pomóc? - spytała, podchodząc do niej. Gospodyni zmierzyła mnie wzrokiem, czekając chyba na pozwolenie. Zaśmiałam się pod nosem i pokiwałam twierdząco głową.
- To zależy od was, nie ode mnie - powiedziałam rozbawiona, zaczynając jeść swoje śniadanie. Ja tam nie mam zbyt wielkich wymagań.
- Zaraz poznasz nowych ochroniarzy - poinformowałam, zajadając się grzankami.
- Starsi? Młodsi?
- Młodsi - sprościłam, poprawiając swoje włosy. - Idę się ubrać. Nie będę paradować w piżamce - dodałam, kończąc pić kawę. Poszłam na górę i założyłam bordowego koloru bieliznę oraz tej samej barwy sukienkę. Fryzura może zostać, więc zostaje tylko zrobienie makijażu.

Peter :

Dziś musiałem wstać nieco wcześnie niż zwykle. Muszę się do tego niestety przyzwyczaić, gdy będę musiał obserwować i chronić blondynkę i jej dziecko razem z moim przyjacielem.
- Czas na nas. - Zakładam marynarkę.
- Ta, ale się wystroiłeś - powiedział rozbawiony, ale zlekceważyłem to. Popsikałem się jeszcze perfumami i poprawiłem swoje postawione na żel włosy.
- Jedziemy - oznajmiłem, a następnie zamknąłem drzwi mieszkania na klucz, następnie chowając je w ustalonym miejscu przez właściciela. Jeszcze będzie trzeba przyjechać po motor, ale to załatwi się później. Gdy dojechaliśmy do ich posiadłości, zapukałem do drzwi. Chyba powinienem mówić do niej pani, mimo że jest ode mnie młodsza. Otworzyła nam jakaś starsza pani. Na moje oko pięćdziesięciolatkę.
- To pewnie wy jesteście tymi nowymi ochroniarzami, pani Carter i jej córki, tak? - spytała ciekawa, a do niej podbiegła mała dziewczynka.
- Tak, to oni - odpowiedziała uśmiechem. Kto wie? Może mnie polubiła? Nieznajoma mi pani wpuściła nas do środka.
- Jestem Peter - przedstawiłem się, podając jej dłoń.
- Clara, gosposia - odpowiedziała z szerokim uśmiechem, który nie schodził z jej twarzy. Sądzę, że z każdym znajdę tu wspólny język. Ciekawe gdzie jest teraz Nicole. Jak na moje zawołanie pojawiła się na schodach. Wygląda tak pięknie, zapewne jak zawsze...
- Dzień dobry - witam się z blondynką, do której podbiegła córeczka.
- Miło was widzieć - powiedziała, witając się z nami pocałunkiem w policzek. Kurde... powinna tak robić? Skoro tak ma wyglądać nasze powitanie, to ja chcę tak codziennie. Pomyślałem, przełykając cicho swoją ślinę. Ciągle czuję jej ciepłe wargi na nim. Delikatnie uniosłem kącik swoich ust, przyglądając się jej.
- Jack kazał wam coś dać. Najpierw z tobą - dodała, patrząc na mnie. Pokiwałem tylko głową i poszedłem za nią. Najpierw sam na sam z jej mężem, potem córką, a teraz z nią. Warto czekać tak długo na najlepsze. Weszliśmy do jednego z pokoi, gdzie ściągnęła obraz i wpisała jakiś pin. Parę sekund później sejf się otworzył i wyciągnęła z niego pistolet. Nie mam się czego obawiać, prawda?
- Umiesz tym strzelać? - spytała, patrząc na mnie. Czyli od razu przechodzimy na ty? Fajnie.
- Jasne. Mam ci pokazać? - Unoszę jedną brew.
- Nie musisz, mogę cię tylko pouczyć - odpowiedziała, stając blisko mnie i przyłożyła go do mojej klatki piersiowej. - Nie radzę Ci być przeciwko mnie, lepiej byś nie kablował - wyszeptała w moje usta, po czym dała mi pistolet. Zostawiła mnie samego z wieloma pytaniami. Czy ona coś wie o mojej rozmowie z Jackiem?
------
Przepraszam, że rozdziału nie było tak długo. Szkoła się zaczęła, nie miałam czasu w wakacje, bo byłam także zajęta. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli. Za dużo się nie dzieje, ale w następnym rozdziale postaram się by było ciekawiej :). Waszym zdaniem Nicole jest dobrą matką? Macie jakiś pomysł nam ciąg dalszy? Możecie pisać swoje pomysły. Jeśli się wam podoba to Komentujcie i serduszkujcie. Do następnego :*
* Błędy poprawiła @filialucifer

Let Me Love You Where stories live. Discover now