Rozdział Czwarty " Bez miłości nie ma rodziny. "

77 13 12
                                    

Zszedłem na dół zaraz po mojej szefowej, chowając pistolet do kieszeni. Będę musiał sobie kupić na niego jakiś pokrowiec. Zack poszedł z Nicole na górę,  a ja usiadłem bliżej jej córki, która właśnie wcinała naleśniki. Chciałem ją spytać o ostatnią rozmowę,  ale nie jesteśmy sami.
- Ceść. - Powiedziała słodko, nadziewając kolejny kawałek na widelec. Chyba mnie polubiła. W końcu się do mnie odzywa.
- Cześć. - odpowiadam jej tym samym. Gosposia zaproponowała mi kawę,  więc się zgodziłem.  Jak ktoś daję to się bierze. Tak już jestem nauczony.
- Co ci dała moja mamusia? - Spytała ciekawa.
- Dała mi pistolet. Chcesz zobaczyć?  - Powiedziałem w myślach na co się zaśmiałem.  Nie lubię kłamać,  ale jeśli  naprawdę nie mogę powiedzieć jej prawdy, jest to konieczne.
- Coś co będzie mi potrzebne do pracy.  Jedz, bo będzie zimne. - Proszę.
- Ty też chces naleśnika?  - Spytała swoim słodkim głosem. Czy powinienem? 
- Spokojnie, zrobiłam więcej wiedząc, że będzie nas więcej.  - Wtrąca się Clara wyjmując talerz. Każdy tu traktuje mnie miło.  Lepszej pracy znaleźć nie mogłem. Obawiam się trochę Jacka, który na 100 % mnie nie polubił.  Znam takich typów.  Tylko udaję, a potem ściągnie swoją maskę, pokazując  prawdziwą twarz, jednak będę wierny swojemu szefowi i zrobię to czego ode mnie oczekiwał.  W końcu pieniądze się same nie zarobią,  a szczególnie takie. Gdy dostałem swoją porcję naleśników,  zacząłem je jeść. Mmm, są pyszne.  Nie dziwię się,  że  pracuję tutaj ta kobieta.  Blanka ją lubi, więc wróżę tu i sobie dłuższą przyszłość. Muszę tylko zrobić coś,  by Blanka się do mnie przyzwyczaiła i prace będę miał na dłużej.  Nie to, że chcę by Nicoli groziło jakieś niebezpieczeństwo,  ale przyda się popracować tutaj parę miesięcy. Jeszcze jakby zdradzała mojego szefa... to wszystko byłoby mi na rękę. Nie chciałbym być w jej skórze,  jeśli by się o tym dowiedział,  ale to już nie moja sprawa. Dwa naleśniki tak jak kawa szybko zniknęły z naczyń.  Na dół spowrotem wróciła Nicole i Zack. Ciekawe czy go o coś pytała.  W końcu dość długo ich nie było. 
- To my będziemy już jechać.  - oznajmiła Blance, łapiąc jej dłoń. Chyba ją coś pogrzało.
- Na pewno nie pojedzie pani sama. Jesteśmy po to, by panią pilnować.  Tak jak pańską córkę.  - Odpowiadam dość poważnie czym wywołuje na jej twarzy rozbawienie.
- Przepraszam... powiedziałem coś śmiesznego?  - Spytałem ciekawy.
- Czyli nie żartujesz?  - Pyta, wzdychając. Od razu pokręciłem głową i zacząłem obserwowałem każdy jej ruch.
- Długo będziesz tak stał?  W końcu jedziesz z nami. Clara, ty zapoznaj Zacka z posiadłością. - Prosi, wsuwając na swoje drobne ciało płaszcz.  Wyszedłem od razu z domu i poszedłem w jej ślady. W garażu znajdowały się trzy auta. Do mnie należał wybór,  więc wybrałem Volvo XC60 i otworzyłem drzwi. Kluczyki dostałem parę sekund temu od długowłosej.
- Gdzie się kierujemy? - spytałem ciekawy, włączając nawigację.  Może i mieszkam tu wiele lat, ale nie znam każdej ulicy. Gdy poznaję adres przedszkola tej małej królewny zapinam pasy i ruszam przed siebie. Zdążyłem w lusterku zobaczyć,  czy wszystko jest okej. Blanka siedzi na foteliku zapięta, a blondynka robi to dopiero po wyjeździe z podwórka.  Na lepszą pracę trafić nie mogłem.  W końcu co może się takiego stać?  Jack troszkę przegiął. Rozumiem, że się martwi, ale żeby tak od razu miało stać się coś złego?  Jeśli on ma coś za uszami to niech biorą się za niego, a nie jego rodzinę, chociaż... ja nie jestem od dawania rad. Nie będę się już wtrącał. To jego rodzina, nie moja. A może wiedział, że szykuje się coś większego i dlatego nas przyjął?  Kto wie. Koniec rozmyślania.  Mam pracę. To jest ważne. 
- Słuchasz mnie? - usłyszałem głos Nicole, więc zetknąłem jej stronę. 
- Chyba jesteś w innym świecie, nie chciałam przeszkadzać,  ale... pojechałeś odrobinę za daleko. - oznajmia. Kiwam jedynie głową i zawracam. Po paru minutach jesteśmy na miejscu, więc wychodzę z samochodu biorąc do ręki plecak dziewczynki.
- Nie mów, że tu też musisz iść z nami. - Wzdycha niezadowolona szefowa.
- Ważne jest wadze bezpieczeństwo.  Podziękuj mężowi, nie mi. - Puszczam jej oczko, następnie patrze w dół czując jak Blanka łapie moją dłoń.
- Będziesz udawać mojego tatę?  - pyta cichutko nie chcąc zapewne by jej mama nas usłyszała. 
- Tatę? Ale dlaczego?  - pytam z widocznym rozbawieniem.
- Nikt nigdy nie widział mojego taty. Zawsze jeżdżę z mamą. Chcę by w końcu uwierzyli, że go mam. Wiesz jakie są dzieci. - odpowiada smutna spuszczając głowę. 
- Nie wierzą? 
- Nie. - Już chciałem coś powiedzieć,  ale ustała obok nas jej mama.
- Coś mnie ominęło?  - Pyta radośnie. Obydwoje zaprzeczyliśmy głowami i poszliśmy w kierunku przedszkola...
- Ma z tobą za dobrze. Zachowujesz się jak jej dobry przyjaciel, nosisz jej plecak, może zaczniesz za nią rysować?  - pyta ciekawa, gdy już wychodzimy z budynku.
- Przesadzasz. - Śmieje się.  - Ja już taki jestem. Wiesz.. nie mam żadnej siostry, siostrzenicy to będę rozpieszczać Blanke. Nie masz nic przeciwko? - pytam niepewnie.  W końcu może się to nie podobać mojej szefowej.
- Sama nie wiem. Jak Jack was by zwolnił,  a moja córka by się do ciebie przywiązała, nie łatwo byłoby to jej zrozumieć, a mój mąż nie liczy się z moim zdaniem. - oznajmia. Chyba ma rację. Jack właśnie wydaje się taki nie obliczany.  Jeśli mam tu za długo nie pracować to lepiej niech się dziecko nie przywiązuje.  Nie chcę by ktoś cierpiał przeze mnie, nie zasłużyła na to.
- Znów odleciałeś? - Usłyszałem rozbawienie w głosie Nicole.
- Ja już tak mam, nie mam za to kiedy się nudzić.  - oznajmiłem, śmiejąc się przy tym. - Masz jakieś plany na dzisiejszy dzień?  - Pytam nie wiedząc gdzie powinienem pojechać. 
- Praca. - odpowiada mi, wzdychając. 
- Wiesz.. chciałbym mieć takie życie jak twoje. - przyznaje. Marzę o karierze aktora jak i byciu bogatym, chociaż na taką dobrą pracę nie mogę narzekać, może jedynie na początki mojego życia, których nie chciałbym pamiętać.  Pracuję u takiej pięknej pani, a jej męża przy okazji bardzo często nie ma. Prawie same plusy, chyba że moje życie naprawdę zacznie być zagrożone.  Wtedy już nie będzie tak kolorowo. Ona słysząc to tylko pokręciła głową i przez dłuższą chwilę milczała.
- Uwierz mi, nie chciałbyś. Ciągle boisz się o siebie, swoje dziecko. Myślisz, że to jest takie łatwe?  Gdyby jej się coś stało... nie wybaczyłabym sobie. Czasami wolałabym być nikim, tak jak kiedyś, niż kimś kogo ścigają za porachunki z moim mężem.  - wyznaje. Teraz to dopiero zaczęło być cicho w tym samochodzie. Nie wiem co powinienem powiedzieć.  Coś w tym jest.
- Chciałbym rzec, że cię rozumiem, ale tak nie jest. - przyznaje ze skruchą.
- Tak naprawdę nie chodziło mi oto co właśnie sobie pomyślałaś. Mówię o twoim zawodzie. Od dziecka chciałem zostać aktorem.
- Naprawdę?  Dlaczego ci się nie udało?  - Pyta ciekawa. Ja tylko uśmiechnąłem się sztucznie i odpaliłem auto. Nie będę się przecież chwalić, że mieszkałem w domu dziecka i nie miałem na to nawet szans. Nikt we mnie nie wierzył, a jak się dowie, że byłem w bidulu może przestać nawet ze mną rozmawiać.  Ludzie już tacy są.  Ważne, że zerwałem z przeszłością. 
- Nie ważne.  - odpowiedziałem krótko.  Raczej zrozumie. Podała mi ulice i włączyła radio. Dobrze, że to zrobiła.  Nie miałem ochoty na rozmowę. 
- Chciałbyś zobaczyć jak to wszystko wygląda? 
- Mówisz poważnie? 
- Jak najbardziej.  Mamy czas do szesnastej. - Oznajmia i każe mi przyspieszyć.  Widocznie oboje lubimy szybką jazdę.  Nie robiłem tego przepisowo. Wiem, że nic jej się przy mnie nie stanie. A mandatem się nie przejme. I tak ich nie płacę,  więc nawet za bardzo się nie rozglądałem.  Gdy dojechaliśmy na miejsce otworzyłem drzwi dziewczynie. Zdążyłem ją polubić. Jest taka normalna.  Nie gardzi nikim z nas, będzie mi trudno kablować na nią Jackowi. Może się myli? Nie każda żona zdradza swojego męża,  chociaż... nie zdziwiłbym się.  Każdy ma swoje potrzeby, jego tak często nie ma, zapewne sam ma wiele na sumieniu, ale nie!  Przecież mężczyźni mogą przyprawiać kobietą rogi, na odwrót już nie. Taka jest logika większości mężczyzn. Ja nie chcę taki być.  Nie zamierzam się zakochać.  Jeszcze mnie to nie dopadło i raczej to się nie zmieni. Lubię szybko i na temat, nic więcej.  Jest tylko jeden problem. Marzę o synku, sam adoptować go nie mogę.  Chcę by wychowywała go całą rodzina, więc nie ma na co liczyć. Moim zdaniem bez miłości nie ma rodziny.
- Jesteśmy na miejscu. - oznajmia dziewczyna szturchając mnie.  Zaparkowałem najbliżej wejścia i otworzyłem kobiecie drzwi samochodu.  - Cenie sobie punktualność,  wiesz? Dostaniesz za to nagrodę.  - powiedziała, patrząc na zegarek, który znajdował się na jej ręce. 
- Nicole.. proszę Cię. To po prostu moja praca.
- Nikt nic nie mówił, że masz być punktualny.
- To po prostu fart. - śmieje się. 
- Nie kłóć się już ze mną. - Prosi, poprawiając swoje usta pomadka. Boże... mam wielką ochotę wypieścić jej usta swoimi. Moje głupie fantazję.. ochłoń chłopie!  Poprawiłem swoją kurtkę i pobiegłem za nią.  Weszliśmy do dużego budynku, w którym miała odegrać kilka scen. Najpierw zrobiono jej inny makijaż,  roztrzepano włosy i przebrano w piżame.  Pozwolono mi usiąść i wszystkiemu się przyglądać dzięki dziewczynie. Widać po niej było, że kocha to robić.  Cały czas patrzyłem na każde ujęcie zafascynowany. Przez ponad dwie godziny pracowali nad jedną,  krótka scena, nie licząc oczywiście zmiany ubioru. Jestem ciekawy jak szybko miałbym tego dość,  chociaż jak lubię coś robić to nie nudzi mi się to szybko.

Nicole :
Nowy ochroniarz bardzo mi się spodobał.  Ma chyba każda cechę, której potrzebuję mój kochanek. Zaczynając od tego jak traktuje dzieci. A bogaty być nie musi. Wręcz przeciwnie. Lubię mieć na co wydawać pieniądze,  więc mogłabym kupować mi mnóstwo prezentów.  Jack mnie strasznie wkurza od pewnego czasu. Jeśli myśli,  że będę żoną , która zadowoli się tylko okruchami, którymi są pieniądze to się grubo myli. Powinien wiedzieć i to od naszego poznania, że ja taka nie jestem. Nadal nie rozumiem jak mogłam się tak pomylić.  Może gdyby nie nasze dziecko już dawno by mnie tu nie było, odnowiłabym więź z ojcem, ale wszystko jest już na straconej pozycji. Podeszłam do chłopaka i pocałowałam jego policzek. Pewnie się nudzi.
- Pojedziemy za chwilę na obiad do mojej ulubionej restauracji i zjemy pyszny obiad. Potem mnie znów tu odwieziesz i masz parę godzin wolnego. Nie przyjmuję odmowy. - Oznajmiam zdezorientowanemu chłopakowi.  Niedługo będzie trzeba pokazać mu moje pazurki.  Spodobają mu się, przynajmniej mam taką nadzieję. Żaden do tej pory mi się nie oparł, w sumie jestem atrakcyjną i bogatą kobietą. Przy mnie mogą mieć wszystko wystarczy by byli dobrzy w łóżku i mieli dla mnie trochę czasu. Lubię czuć się kochana, mój mąż mi od dawna tego nie okazuje, więc nie ma mi się co dziwić. Po obiedzie dostałam telefon od nauczycielki Blanki.
- Cholera... musimy jechać po moją córkę. - oznajmiam zestresowana. 
- Coś się stało? 
- Nic tylko.. choroba wraca Peter...
_____
Wiem, że strasznie długo musieliscie czekać za co bardzo przepraszam. Rok szkolny się kończy,  więc rozdziały powinny się pojawiać częściej. 
Następny rozdział moim zdaniem będzie ciekawszy 😉 Mam nadzieję, że przynajmniej tym was nie zawiodłam.
Do następnego! 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 13, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Let Me Love You Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz