Rozdział 27

8.8K 349 47
                                    

Jeszcze zanim na dobre się rozbudziłam czułam jak ciepły oddech spowija moją twarz, a duża dłoń jeździ po moim ramieniu. Było mi tak przyjemnie, że bałam się poruszyć, aby nie odstraszyć Iana. Byłam pewna, że w jego mniemaniu nadal śpię i nie chciałam wyprowadzać go z błędu. Napawałam się jego każdym, nawet najmniejszym dotykiem.

- Wiem, że nie śpisz - wyszeptał bardzo blisko mojego ucha, a moje ciało przeszedł delikatny dreszcz.

Otworzyłam powoli oczy, a nasze spojrzenia się spotkały. Twarz Iana znajdowała się w bardzo niewielkiej odległości od mojej głowy.

- Skąd wiedziałeś? - zapytałam również szeptem.

- Zaczęłaś inaczej oddychać - chłopak wzruszył ramionami, a mnie zatkało.

Nie miałam pojęcia, że przywiązywał uwagę do takich szczegółów jak sposób oddychania. Jego bliskość nagle zaczęła działać na mnie pesząco, więc odwróciłam wzrok. Zauważyłam, że laptop zniknął z łóżka, więc brunet musiał go odłożyć. Nie wiem, która była godzina, ale do pokoju wlewało się jasne światło, które akurat teraz padało na mój gips. Było mi strasznie gorąco i niewygodnie. Podparłam się na rękach i uniosłam do bardziej siedzącej pozycji, jednocześnie opierając się plecami o wezgłowie łóżka. Mój ruch spowodował, że Ian był jeszcze bliżej.

- Dobrze się spało? - zapytał, a na jego twarzy pojawił się figlarny uśmiech.

Dopiero teraz zauważyłam, że nie ma na sobie koszulki i... O cholera! Chyba musiał ostro przypakować, bo mięśnie na jego brzuchu były... O cholera!

- Dobrze - wychrypiałam, starając się za wszelką cenę nie patrzeć na jego klatkę piersiową.

- Podoba ci się to co widzisz?

- Tak. Nie! Nie podoba! - zaczęłam się motać, a chłopak wybuchnął gromkim śmiechem.

Założyłam ręce na piersiach i zrobiłam naburmuszoną minę. Ian nie przestawał się śmiać, a w jego policzkach ukazały się słodkie dołeczki.

- Przestań - burknęłam, a on objął mnie ramieniem i przysunął twarz do mojego policzka.

- Jesteś słodka jak się denerwujesz, naprawdę - cmoknął mnie w skroń, a cała złość uleciała ze mnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Nie wiedzieć czemu odwróciłam głowę w jego stronę, a jego usta znalazły się strasznie blisko moich. Czułam na sobie jego oddech. Było mi niewygodnie, ale bałam się poruszyć chociażby o milimetr. Jego wzrok jeździł z moich oczu na usta i z powrotem. Wyglądał jakby wahał się przed podjęciem następnego kroku. Już straciłam jakąkolwiek nadzieję, że mnie pocałuje, gdy nagle wpił się zachłannie w moje usta. Jego pocałunek był żarliwy i namiętny. Początkowe zdziwienie minęło i także zaczęłam całować go z równą siłą. Ian naparł na mnie mocniej, wciskając mnie tym samym w poduszki. Wyciągnął dłoń spod mojej talii i uniósł się na przedramionach, aby po chwili pochylać się nade mną. Cały czas zachowywał między nami odległość, jakby bojąc się, że może sprawić mi ból. Nie zważając na siniaki i nogę w gipsie przyciągnęłam go do siebie tak mocno, że z trudem udało mu się na mnie nie upaść. Nasz pocałunek z namiętnego zmienił się w brutalny. Bolały mnie usta, ale nie chciałam mu odpuścić. Nasze języki toczyły batalię o dominację. Przygryzałam jego wargi, a on moje. Po chwili dołączyliśmy do gry nasze dłonie. Ian gładził moje policzki i szyję, a ja jeździłam paznokciami po nagiej skórze jego pleców. Znaczyłam każdy mięsień swoim dotykiem. Nagle do naszych uszu dobiegł odgłos pukania i jeszcze zanim zdążyliśmy się od siebie oderwać do pokoju wparował Ethan. Widząc nas stanął jak wryty, ale na jego ustach majaczył rozbawiony uśmiech. Ian posłał mu mordercze spojrzenie, a ja starałam się doprowadzić do porządku. Musiałam obciągnął moją koszulkę, która powędrowała niebezpiecznie wysoko. Czułam jak na moje policzki wkradł się soczysty rumieniec i za nic w świecie nie chciałabym teraz zobaczyć wzroku Ethana.

Ułamek szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz