Rozdział XIII

3.1K 152 5
                                    

 Nadszedł czas, aby powiedzieć rodzinie o mojej chorobie.

 Przygotowałam kolację, zaplanowałam wszystko, tak aby było po mojej myśli. Zaprosiłam Izaaka, chciałam, żeby ktoś dodawał mi otuchy w tym ciężkim momencie.

 Zwlekałam z tą informacją przez trzy tygodnie, ciągle się boje. W tym czasie byłam u lekarza pytać się o leczenie i dawce szpiku w razie, gdyby leczenie zawiodło. 

 Nie ukrywam popadłam w lekką depresje, ale to dzięki Izaakowi jeszcze nie wpadłam na żaden idiotyczny pomysł. Wiem, że ludzie, którzy dowiadują się że mają raka są skłonni do wszystkiego, ale ja nie mam odwagi aby cokolwiek sobie zrobić, więc to jest u mnie dobre. 

- Cześć. - Powiedziałam otwierając drzwi Izaakowi.

- Hej skarbie. - Przytulił mnie i pocałował w policzek. - Jak się czujesz?

- A jak mam się czuć? Jestem przerażona, nie wiem jak im to powiedzieć.

- Spokojnie, damy radę, już Ci to mówiłem. - Założył jeden z moich kosmyków włosów za ucho. - Wszystko będzie dobrze! - Zapewniał mnie.

- Ok, to chodźmy.

---

 Siedzieliśmy przy stole i gdy wszyscy skończyli jeść, wstałam prosząc o ciszę. 

- No więc, mam wam coś ważnego do powiedzenia. - Głos lekko mi się załamał.

- Jesteś w ciąży? - Zapytała mama patrząc na mnie złowrogo.

- Nie, nie, to coś gorszego, o wiele gorszego. - Izaak złapał mnie za rękę.

- Mów dalej. - Dodawał mi otuchy.

- Ja... ja mam białaczkę. - Opadłam ciężko na krzesło. 

- Co?! - Krzyknęła mama. - Jak długo wiesz? - Była oburzona.

- Prawie miesiąc. - Mówiłam prawie szeptem.

- I dopiero teraz nam o tym mówisz? - Walnęła pięściami w stół wstając.

- Wnusiu, ale jak to? - Zapytała babcia z łzami w oczach.

- Nie wiem babciu, rak nie wybiera.

- A pytałaś się o leczenie? - Mówiła załamana.

- Tak, ale jest strasznie drogie. - Mówiłam z zamkniętymi oczami, tak aby żadna łza się nie wydostała spod powiek.

- Czy lekarz mówił coś jeszcze o leczeniu? - Zapytała matka, jakby przejęta.

- Tak, mówił coś o przeszczepie szpiku kostnego.

- To któreś z nas zrobi badania i da Ci ten szpik. - Parsknęła.

- Tak się nie da mamo. Dawcą może być tylko ktoś z tym samym szpikiem lub rodzeństwo. Rodzice ani dziadkowie nie maja tego samego szpiku.

- Mamo pomóż mi posprzątać. - Powiedziała matka do babci. - Ana idźcie z Izaakiem do Ciebie.

- Dobrze mamo. - Ze spuszczoną głową poszłam do pokoju ciągnąc za sobą Izaaka.

- Wiesz, że ja mogę Ci zapłacić za leczenie.

- Wiem, ale nie chce.

- Ale ja chce! - Złapał mnie za rękę i spojrzał w moje oczy.

- Nie Izaak, nie chcę od Ciebie żadnych pieniędzy. - Odwróciłam wzrok. - A teraz już sobie idź, jestem zmęczona, chce iść spać.

- Ale nie kładź się w ubraniach, masz moją koszulkę. - Zaczął się rozbierać.

- A jak wrócisz do domu? W samych spodniach?

- Nie wracam, zostaję u Ciebie. Jeśli nie chcesz się leczyć to muszę spędzać z Tobą jak najwięcej czasu. - Położył się koło mnie, gdy się przebrałam, on sam zdjął spodnie i położył się koło mnie, przykrywając nas kołdrą. Jak zawsze przytulił mnie na łyżeczkę.

- To nie jest tak, że nie chcę się leczyć, muszę tylko uzbierać odpowiednią sumę. Wtedy mogę się leczyć. - Po tych słowach zamknęłam oczy i zasnęłam.

---

Poprawione błędy 

Chłopak z sąsiedztwa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz