Rozdział XI

3.5K 157 34
                                    

 Jadę dzisiaj do szpitala. Pewnie pytacie, po co? A no na badania, bo wczoraj zasłabłam dwa razy i leciała mi krew z nosa.

- Ana pośpiesz się! - Krzyknęła matka, gdy się ubierałam.

- Założę jeszcze tylko spodnie. 

- Ok, tylko szybciej, szybciej. - Poganiała mnie, ale nie miałam na nic siły.

 Zeszłam do mamy, założyłam buty i kurtkę.

- Idź do auta, a ja jeszcze powiem babci, że wychodzimy. 

- Dobrze. - Powlokłam nogami w stronę drzwi wyjściowych.

 Droga do szpitala minęła nam w ciszy.

 Na miejscu od razu weszłam do gabinetu bez kolejki, która swoją drogą była niewielka. Ale zanim tam weszłam, przyjrzałam się siedzącym tam ludziom, nie byli zadowoleni. Szczerze nawet nie wiem jakie to badania.

- Dzień dobrzy. - Powiedziałam z mamą jednocześnie do lekarza. 

- Dobrze, jak się panie nazywają?

- Wayne, Ana Wayne. - Powiedziała mama siadając na krześle.

- Dobrze, a więc pani Wayne, niech córka zdejmie kurtkę i podciągnie rękaw, zaraz przyjdzie pielęgniarka i pobierze krew do badań.

 Zrobiłam co kazał lekarz i czekałam. Przyszła pielęgniarka, pobrała krew, lekarz spytaj się coś jeszcze i opuszczając szpital chciałam sprawdzić co to za oddział.

- Onkologia, mamo co to znaczy? 

- Nic, takie... Ymmm... Ogólne badania. - Plątała się w swojej wypowiedzi.

- Mamo, nie kłam, jeśli dobrze pamiętam z biologii, to to jest oddział zajmujący się rakiem.

- Nie, to są ogólne badania.

- Ale kłamiesz. - Wyszłam z windy zanim się zamknęła i podeszłam do pielęgniarki. - Przepraszam, co to znaczy onkologia?

- Oddział nowotworowy.

- Dziękuje. - Wróciłam do mamy. - Wiedziałam że to rak.

- I jesteś taka spokojna wiedząc że możesz mieć raka?

- Tak, i tak prędzej czy później wszyscy umrzemy, a w tym przypadku szybciej umrę ja, a teraz przepraszam, muszę zadzwonić. 

- Ana! - Krzyknęła mama, gdy wybiegłam z windy w nieznanym mi kierunku.

- Izaak! - Powiedziałam zapłakanym głosem, gdy chłopak odebrał. - Możesz po mnie przyjechać?

- Kochanie co się stało?

- Powiem Ci jak przyjedziesz.

- Gdzie jesteś? 

- W szpitalu, przyjedź. - Usiadłam na jakiejś ławce. 

- Już jadę, czekaj na mnie przy wyjściu. 

- Dobrze. - Pociągnęłam nosem, próbując się uspokoić.

Chłopak z sąsiedztwa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz