Kobieta była zaskoczona i pod wielkim wrażeniem. Zrozumiała, że on chce ruszyć na przód.

- Jezu Justin, w końcu jakaś dobra informacja, brakowało mi tego w ostatnich tygodniach. Bardzo się cieszę.- spojrzała na chłopaka i przyciągnęła go do siebie żeby mocno przytulić.

- Rodzice są przeszczęśliwi. Sam się nawet cieszę, wrócę do hokeja. Spełnię swoje kolejne marzenia.- lekko się uśmiechnął.

- Czyli nie jedziesz do Kalifornii.- stwierdziła.

- Nie jadę.-pokręcił głową.- Nie mógłbym patrzeć na nią codziennie i udawać, że nic nas nie łączyło.- kopnął niewidzialny kamyk.- Dlatego myśle, że taki był nasz los, który niestety zostawi rany na sercu.- westchnął.- Pomogliśmy sobie nawzajem, nakierowaliśmy na dobre tory i w tym momencie ta historia się kończy.- spojrzał na nią.- Tutaj niestety nie ma happy end'u.

Kobieta popłakała się uświadamiając sobie pewne kwestie. On robił to z miłości. Daje jej nowe karty, które sama teraz będzie rozdawać. Podejmować wybory, które ona chce i zawsze chciała.
Była w szoku jak tak młodzi ludzie potrafią w tych czasach dążyć się tak mocnym uczuciem. Jak tak młody człowiek jest w stanie wziąć tyle na swoje barki.

- Lily prosiła bym ci to przekazała.- Kate otarła łzy i wyciągnęła z kieszeni kopertę wręczając chłopakowi.- Powiedziała, że mam ci to dać, gdy wyjdzie ze szpitala. Myślę, że to ten czas.

- Przeczytam, obiecuje- schował list.- A ty proszę przekaż jej to.- wyciągnął dziennik i oddał kobiecie.- Już nie jest mi potrzebny.

Kobieta nie odezwała się. Wzięła tylko do ręki to co jej przekazał i uszanowała jego dezycję. Modliła się do Boga by dziewczyna jeszcze raz przeczytała go od początku. Tylko stamtąd jest w stanie się wszystkiego dowiedzieć.

Justin poszedł pożegnać się z załogą. Przez jedenaście miesięcy zdążył się zżył z nimi wszystkimi. Dojrzał w tym miejscu i dużo się nauczył.
Abstrakcja. Miał być tutaj tylko trzy miesiące, ale życie chciało inaczej.

- Dziękuje za wszystko.- powiedziała Susan tuląc chłopaka, powstrzymując się od łez.

- Ja również. Pomogłaś mi otworzyć oczy na pewne sprawy.- wyznał, a kobieta starła już spływające łzy.

- Powodzenia. Zasługujesz na dobre życie.- położyła rękę na jego policzku niczym troszcząca się matka.

Uśmiechnął się i posmutniał. Już się więcej tutaj nie pojawi. To kolejny rozdział w jego życiu, który dobiegł końca.

Lily pakowała swoje ostatnie rzeczy by móc opuścić szpital raz na zawsze po półtorej roku. Szczęśliwa nowym rozdziałem w swoim życiu, nie mogła się już doczekać aż wyjedzie z przyjaciółką na wymarzone studia. Aż życie stanie się w końcu lepsze.

Chłopak siedział w fotelu swojego auta i już miał odjeżdżać, ale coś go podkusiło i wziął list, który przekazała mu Kate. Jego serce się ścisnęło od pierwszych przeczytanych słów. Znowu napłynęła mu się łza do oka, ale ją powstrzymał. Musiał być silny.

"Mój ukochany,

Postanowiłam napisać do Ciebie ten list, ponieważ nie jestem w stanie powiedzieć Ci ile dla mnie znaczysz i jak bardzo ci dziękuję. Zabrakłoby mi dnia i nocy, a ja wciąż nie skończyłabym wymieniać jak dobrym człowiekiem jesteś Justin'ie.
Zacznę od tego, że piszę ten list dnia 16 marca 2014 roku. Może będziesz chciał go zatrzymać na lata, zrobisz z nim co będziesz uważał za słuszne.
Pamiętasz jak zobaczyłeś mnie po raz pierwszy?
Ja pamiętam.
Patrzyłeś na mnie jakbyś był zahipnotyzowany. Nie mogłam oderwać od Ciebie wzroku. Poczułam wtedy dziwny impuls. Wiedziałam, że to nie było nic zwykłego.
Czułam, że Ktoś mi cię zesłał. Jesteś moim Aniołem stróżem. Tacy ludzie jak Ty nie pojawiają się od tak.
Gdy pierwszy raz od roku wyszłam ze szpitala, bałam się strasznie, ale byłeś ze mną. Zawsze przy mnie byłeś. Nawet jak mówiłam, że nie chce to Ty nigdy mnie nie zostawiłeś.
Dużo rzeczy bałam się zrobić, ale dzięki Tobie się udało i jestem Ci ogromnie wdzięczna.
Burzysz ze mną wszystkie mury.
Pamiętam, gdy pierwszy raz wyznałeś mi miłość. Były to Twoje urodziny. Obejmowałeś mnie mocno w pasie jakbyś się bał, że ucieknę. Nie zdajesz sobie sprawy jaka byłam wtedy szczęśliwa. Później o tym rozmyślałam i zdałam sobie sprawę, że ja już dawno Cię kochałam.
Zaintrygowałeś mnie Justin'ie od pierwszego wejrzenia.
Gdy złapałeś moje nadgarstki i powiedziałeś, że mam tego nie robić.
Nie znaliśmy się wtedy, a Ty już się o mnie martwiłeś.
Ufam Ci bezgranicznie. Poszłabym z Tobą na koniec świata z zamkniętymi oczami bo wiem, że byś mnie ochronił.
Sposób w jaki trzymasz moją rękę, w jaki mnie całujesz lub dotykasz doprowadza mnie do szaleństwa.
Jesteś taki delikatny dla mnie. Nie udajesz przy mnie nikogo. Pamiętam co powiedziałeś, gdy siedzieliśmy w restauracji i jedliśmy obiad. Oparłeś się o stół, spojrzałeś na mnie i spokojnym tonem mówiłeś:
"nigdy nie sądziłem, że się w Tobie zakocham, ale tak się stało".
Rozpływałam się wtedy, patrzyłeś na mnie z taką miłością.
Albo, gdy leżeliśmy razem na łóżku i zapytałam Ciebie:

- A jeśli to wszystko okaże się pięknym snem?

Ty pochyliłeś się do mojego ucha i wyszeptałeś:

- Nie pozwolę Ci się obudzić.

Może i nie jesteśmy zawsze idealni, ale nikt nie jest, prawda?

Chcę Ci podziękować za wszystkie chwilę razem. Za to co zrobiłeś dla mnie przez te trzy miesiące.
Więcej niż jakakolwiek osoba przez całe życie.

Chciałabym Ci dawać tyle samo szczęścia ile Ty dajesz mi.

Chciałabym być Twoją pierwszą i ostatnią.

Chciałabym być tą, z którą będziesz stał przy ołtarzu.

Chciałabym być tą, z którą będziesz się kłócił, ale zaraz godził. Zasypiał się i budził obok.

Chce pójść z Tobą na studia, przeżyć najlepsze lata razem, a potem zacząć nasze wspólne, dorosłe życie.

Chce tylko Ciebie Justin. Więcej mi do szczęścia nie trzeba.

Do końca.
Na zawsze.
Kocham Cie tak, że to aż mnie boli.

Z całą moją miłością, Twoja Lily.

PS. Dzięki Tobie w końcu opuściłam mury szpitala." (list- rozdział 41)

Złożył list na pół i ostatni raz spojrzał na szpital. Przejechał wzrokiem po oknach piętra jedenastego i wziął głęboki oddech po czym włączył silnik.
I odjechał.

Uświadomił sobie, że nie kochał jej jeszcze nigdy tak bardzo jak właśnie w tej chwili.

***

- Babciu, ale czy to naprawdę koniec tej historii?- zapytała smutna wnuczka.

- Widzisz Nancy, życie płata figle.- westchnęła.- Ale przecież jesteś kowalem własnego losu, prawda?- uśmiechnęła się w stronę wnuczki.

THE END.
__________________________

I dotarłam do końca.
Mam nadzieje, że opowiadanie się choć trochę Wan podobało i utkwi w Waszej pamięci.

Dziękuje za wszystkie komentarze i, że byliście tutaj ze mną!
Proszę by każda osoba, która to czytała skomentowała, ciekawe ile was było.

Hospital Addiction (I just want survive)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz