Rozdział XXI

2.5K 169 15
                                    

Obudził mnie silny kaszel, w pewnym momencie zaczęłam się dusić. Atak nie pozwalał mi nabrać powietrza co spowodowało dość charakterystyczny dźwięk towarzyszący bezdechowi. Po chwili wszytko ustało a ja zaczęłam łapczywie nabierać powietrza, głośno dysząc.* Rozejrzałam się dookoła jednak w domku nie było nikogo poza mną. Wyjrzałam za okno, na zewnątrz było wyjątkowo ciemno, miałam wrażenie, że gwiazdy są dziś jakieś przygaszone. Zawsze lubiłam patrzeć w niebo je obserwować, ta noc jednak zadawała się być zupełnie inna. Cisza otaczająca mnie z każdej strony stała się bardzo przytłaczająca. Kłuła w uszy swoim bezdźwięcznym brzemieniem. Pierwszy raz bałam się wyjść z domku, cała sytuacja w jakiej właśnie się znalazłam była dla mnie dziwnie przerażająca. Dlatego bardzo ostrożnie przysunęłam twarz bliżej okna i jeszcze raz rozejrzałam się wokół. Ku mojej uldze zobaczyłam blask ogniska, delikatne światło biło od strony domku Apolla. Pomimo obaw, szybko założyłam buty i narzuciłam na siebie bluzę, po czym wyszłam kierując się w kierunku światła. Im bliżej byłam tym blask stawał się coraz słabszy co przeczyło wszystkiemu co do tej pory znałam. Dopiero gdy znalałam się pod siódemką zorientowałam się, że to nie było ognisko a sam Apollo, co by wyjaśniało wszystkie nienaturalne zjawiska. Owy bóg patrzył się na mnie intensywnie, jednak nie powiedział ani słowa. Lustrował mnie wzrokiem, wyraźnie zmieszany.
- Nieźle namieszałaś mała. - Powiedział, patrząc się na swoje jakże teraz popularne buty, z trzema paskami po bokach.**
Rzuciłam mu zirytowane spojrzenie i już miałam zacząć krzyczeć, kiedy uświadomiłam sobie, że jest środek nocy i inni śpią. Wysilałam się więc na spokojniejszy ton.
- Mała to może być...
- Nawet tego nie kończ - przerwał mi w połowie zdania.
- To mnie tak nie nazywaj, to, że jesteś bogiem nie upoważnia cię do nazywania mnie tak - odburknęłam naburmuszona, jak małe dziecko.
- Dobrze, już dobrze. Co nie zmienia faktu, że strasznie namieszałaś.
- Mówisz mi to tak, jakbym tego nie wiedziała. - Spuściłam głowę, lekko zawstydzona obecną sytuacją.
Przez chwilę zarówno ja jak i Apollo trwaliśmy w ciszy. Jednak po chwili przerwałam ją pytając się cicho.
- On będzie musiał wrócić, prawda?
- Jeszcze nie jest to do końca pewne, na Olimpie wciąż trwają kłótnie, jednak prawdopodobnie tak.
- To wszystko jest bez sensu. - westchnęłam, rozkopując kamienie ułożone przede mną.
Byłam zła, jednak cała ta złość nie była skierowana na bogów, czy biednego Luke'a, lecz na samą siebie. Gdyby nie ja i moje przeklęte zdolności nic by się nie stało. Stojąc tak w miejscu i obwiniając samą siebie, nawet nie zauważyłam kiedy Apollo się ulotnił. I właśnie w tedy naszła mnie genialna myśl, że może ja też powinnam się tak ulotnić.
______
*starałam się mniej więcej opisać taki atak al'a astmy, czyli takie jakie sama czasami posiadam
**tak, wiem, że to superstary(czy jakoś tak)
Zabijcie mnie, błagam. Wypalam się, wena mnie chyba nienawidzi, bo nie chce mnie za grosz odwiedzać. Jeżeli
ktoś gdzieś widział moją wenę to niech jej powie, że wciąż na nią czekam. Wybaczę jej nawet tak długą nieobecność. Ogólnie to chciałam przeprosić za wszytko a szczególnie za ten rozdział, bo to jakaś porażka. Nawet wstawienie mojej obecnie ulubionej piosenki nie pomogło w uczynieniu tego rozdziału lepszym. Bardzo też bym chciała, żebyście komentowali, bo to jest naprawdę bardzo miłe widzieć komentarz zostawiony przez was. Oczywiście gwiazdki też są świetne, jednak komentarze bardziej motywują do dalszego pisania. Wstawiam tez rozdział o jakieś 3 w nocy, więc wybaczcie ten monolog. Chciałam rownież powiedzieć, że udało mi się dostać do szkoły w Warszawie(pierwszy wybór, radość do potęgi n), więc rozdziały od września bedą zapewne pojawiać się raczej późnymi wieczorami. Także, kończę ten wywód was żegnam.
Ciao

Ulubienica Bogów[ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz