2. Początki wakacyjnej zabawy.

28 3 5
                                    


[ Jason Walker - Echo ]

//

Po kolejnych dwudziestu minutach byłam już na stacji. Niczym burza wysiadłam z pojazdu wcześniej rzucając kierowcy trzydzieści dolarów z informacją, że nie musi oddawać mi reszty.

Pozbierałam swoje manatki z fotela i wyciągnęłam walizkę z bagażnika, która chwilę później upadła na brukowany chodnik z ciężkim łomotem. Zamknęłam bagażnik w momencie kiedy żółty pojazd ruszył.

Widać nie tylko mi się śpieszyło... .

Przez chwilę zaskoczona stałam niczym słup. Potrząsnęłam głową, kiedy usłyszałam jak jeden z pociągów trąbi tym swoim charakterystycznym dźwiękiem.

Który rozsadza mi troszeczkę uszy. Tak troszeczkę tylko... .

Szybko chwyciłam walizkę, zapominając, że moja lewa dłoń jest bezużyteczna.

Kiedy raczyłam sobie o tym przypomnieć, było już za późno. Moja ręka zacisnęła się na twardej rączce czarnej walizki, przywołując falę bólu. Przeklęłam niespecjalnie cicho i szybko cofnęłam dłoń.

I co ludzie mnie wmawiajo, że mondra jestę... ?

Przycisnęłam ją do klatki piersiowej i zacisnęłam mocno oczy. Po chwili gdy ból lekko zelżał, znowu jakimś dziwnym sposobem, udało mi się złapać pokrowiec i walizkę w prawą dłoń.

Przecież ja za chwilę się spóźnię!

Zaczęłam biec uważając, żeby nie zgubić torebki, którą przewiesiłam przez tylko jedno ramie.

Idiotka, no.

Ból w nadgarstku słabł a po chwili nie było po nim śladu, jednak pozostało to dziwne uprzedzenie, żeby przypadkiem czymś się tam nie dotknąć. Dlatego z ręką, jakby była jakaś święta, nietykalna biegłam po brukowanym dziedzińcu, mijając sporą ilość ludzi.

I znowu dowód, że ludzie rozmnażają się zdecydowanie za szybko.

Zatrzymałam się przy jednej z kolejek do kupowania biletów, żeby wypatrzeć gdzieś Alison. Niestety nigdzie jej nie widziałam. Zaczęłam podskakiwać w nadziei, że może szybciej ją zobaczę. Chodziłam w kółko i szukałam, obeszłam wszystkie kolejki i nawet zdarzyło mi się zapytać kilku osób, czy nie widziały wyższej ode mnie blondynki z żółtą walizką, ubraną zapewne w różową sukienkę, którą nawiasem mówiąc, pokazywała mi rano, czyli trzy godziny temu, a była wtedy szósta. Podałam jeszcze kilka szczegółów takich jak niebieskie oczy czy to, że mogła założyć te swoje czerwone okulary, bo było słonecznie, ale jak na złość nikt, nic nie widział, nikt nic nie słyszał.

Zrezygnowana postanowiłam spocząć na pobliskiej ławeczce, która nie wyglądała na wygodną. Taką się też okazała.

Nie zdziwię się jak wieczorem będę mieć siniaka na dupie... .

Zaczęłam się bezradnie rozglądać i pewnie wyglądam jak niewinna i zagubiona myszka, którą w rzeczywistości na pewno nie jestem. Może wyjechała beze mnie?

Nawet jeśli, to tylko i wyłącznie moja wina.
Gdybym się tak nie ociągała już pewnie siedziałabym w przedziale kolejowym, narzekając Alison na moją bolącą rękę. A tak, siedzę tutaj i jedyne co mogę to wrócić do domu i przyjść tu jutro, bo tylko jeden pociąg, raz na dzień jedzie na tą starą stację, z której miał nas zabrać tata mojej przyjaciółki.

Westchnęłam znowu i wyciągnęłam telefon.

Bo ja... proszę państwa... jestem taka genialna, że nawet nie pomyślałam o tym, żeby do niej zadzwonić.

Last Challenge?Where stories live. Discover now