17

983 124 14
                                    

Nie mogę biec, pomyślałam, za bardzo zwrócę na siebie uwagę. Wyszłam więc z windy i zdecydowanym krokiem weszłam do restauracji znajdującej się na parterze, ignorując kelnera, który do mnie podszedł, pośpiesznie go wyminęłam i wpadłam do łazienki zamykając za sobą drzwi.

Serce biło mi jak oszalałe. Wybiegłam z pokoju zostawiając tam swoje rzeczy, w ręku miałam tylko tą cholerną torebkę. Boże, co ja mam zrobić? Za nic w świecie tam nie wrócę. Co za wstyd, czemu ja nigdy najpierw nie pomyślę? Przecież walnęłam swojego szefa w łeb. Torebką w łeb! Ja naprawdę jestem nienormalna. Wyrzucą mnie z pracy. Jak nic mnie wyleją!

Telefon w mojej torebce zawibrował. Szukając go wciąż trzęsącymi się rękami czułam jak moje ciało całe się spina. Gdy w końcu go odnalazłam, przestał dzwonić. Odblokowałam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz, nieodebrane połączenie od Emila. Niech go szlag! Zerknęłam na listę połączeń, zaraz pod nieszczęsnym Emilem widniała Elwira, do której dzwoniłam poprzedniego dnia, a za nią Adam.

Niewiele myśląc wybrałam jego numer.

Odebrał po drugim sygnale.

– Cześć Milena.

– Cześć, słuchaj Adam, taka głupia sytuacja. Potrzebuję twojej pomocy.

– Zamieniam się w słuch.

– Bo, czy... czy ty jesteś nadal w Gdańsku? - zdołałam wykrztusić z siebie.

– Jestem. A co mogę dla ciebie zrobić? Milena jakoś dziwnie brzmisz.

– Możesz po mnie przyjechać?

– Do Olsztyna? - zapytał zdziwiony.

O boże, teraz przypomniało mi się moje kłamstwo. Faktycznie w porę. Przecież miałam być w Olsztynie. Nie miałam wyjścia, tylko jego tu znałam, znów zapomniałam pomyśleć zanim coś zrobiłam. Teraz przecież już się nie rozłączę.

– Niezupełnie. Widzisz jestem w... w Sopocie i miałam mały wypadek.

– Jaki wypadek, jesteś ranna? - jego ton głosu stał się poważny.

– Nie, nie, nie taki - zaśmiałam się nerwowo - taki zawodowy wypadek. Co ja wygaduję??

– Milena, gdzie jesteś? - zapytał głośniej, stanowczym głosem.

– W restauracji w Sheratonie. Schowałam się przed moim szefem. Błagam, nie pytaj o więcej tylko pomóż mi jakoś - powiedziałam zdesperowana.

– Za pół godziny będę. Nie ruszaj się stamtąd.

Te pół godziny trwało wieczność. Byłam kłębkiem nerwów, a Emil dzwonił do mnie pięć razy. Czemu ja go uderzyłam, na litość boską. Nie chciałam, żeby mnie całował, to fakt, ale żeby zaraz go bić. Co za panikara ze mnie. Jak ja mu w pracy w oczy spojrzę. Nie spojrzę, wyrzucą mnie i to dyscyplinarnie. Co ja najlepszego narobiłam?  W końcu na wyświetlaczu pojawiło się imię Adam. Odetchnęłam z ulgą.

– Jestem w restauracji, nie widzę cię, gdzie jesteś?

– Schowałam się w łazience.

– To możesz już wyjść, czekam na ciebie - powiedział jak gdyby nigdy nic.

– A jak on tam jest? - powiedziałam odrobinę zbyt piskliwie.

– Jak wygląda?

– Mniej więcej mojego wzrostu, brązowe, krótko przystrzyżone włosy, granatowe jeansy i błękitna koszula, rękawy miał podwinięte do łokci.

– Nie widzę nikogo takiego. Milena, nie bój się, wyjdź, czekam na ciebie, nic ci nie zrobi.

No przecież nie mogę siedzieć w tej łazience bez końca. Mimo przyjemnego zapachu wanilii. Tak, naprawdę w tej łazience pachniało wanilią. Ruszyłam do wyjścia. Na widok znajomej i przyjaznej twarzy dosłownie odetchnęłam z ulgą.

Lista MiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz