1

1.2K 125 29
                                    

W całym mieszkaniu było słychać jedynie głośny płacz, który z każdą chwilą zamieniał się w okropny krzyk. Sąsiedzi mogliby pomyśleć, że kogoś tam torturują, obdzierają ze skóry, jednak te wrzaski były spowodowane przez zupełnie inną rzecz. Do Kyungsoo siedział pod drzwiami wejściowymi ciasno obejmując swoje kolana, które były przyciągnięte do jego klatki piersiowej. Po jego policzkach spływały wodospady łez, odkąd wrócił do domu nie potrafił się opanować. Jest z nim źle od trzech miesięcy. Chłopak, który zawsze miał uśmiech na swojej twarzy, robił kawały swoim przyjaciołom, tak po prostu zniknął. Od trzech miesięcy rzadko kiedy wychodzi z domu, bez przerwy siedzi, płacze, prawie nic nie je. Kiedyś kochał muzykę, kochał śpiewać, teraz już nic nie miało dla niego znaczenia. Całkowicie znienawidził siebie. To wszystko przez jedną osobę, która odeszła z jego życia pozostawiając po sobie okropny bałagan. 

Szedł zatłoczonymi seulskimi ulicami, w dłoni trzymał parasol, ponieważ od rana padało. W uszach miał słuchawki, z których płynęła jego ulubiona melodia, jednak nie mógł się na niej skupić. Musiał szybko biec na najbliższy przystanek, aby zdążyć na autobus. Zaspał na ten pierwszy, mama go nie obudziła, ale tak było prawie codziennie. Praktycznie każdego dnia spóźniał się na lekcje, a później musiał wszystko nadrabiać. Oczywiście, był pilnym uczniem, więc nauczyciele nie mieli problemów z jego spóźnieniami. Zauważył nadjeżdżający autobus, więc przyspieszył, jednak nie dane mu było dobiec. Wpadł w kogoś, kto biegł w jego stronę. Odepchnęło go do tyłu, przez co spadł na tyłek. Zaczął przeklinać pod nosem zbierając swoje rzeczy.

- Przepraszam - usłyszał przyjemny dla ucha głos, a chwilę później zauważył ręce, które złapały za pozostałe książki chłopaka. Kyungsoo podniósł wzrok i momentalnie zamarł. Przed nim klęczał najpiękniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek widział. Miał ciemną, nieskazitelnie piękną skórę i czekoladowe, hipnotyzujące oczy. Jego włosy miały kasztanowy kolor i mógłby się założyć, że były miękkie i przyjemne w dotyku. Nos nie był idealny, ale był na swój sposób piękny. Zatrzymał wzrok w jego ustach, które były pełne, o malinowym kolorze i tak bardzo chciał pocałować chłopaka w tamtym momencie. Nie wiedział ile się tak w niego wpatrywał, ale momentalnie zrobił się cały czerwony, gdy usłyszał wesoły, melodyjny śmiech chłopaka. 

- Ja.. przepraszam. Spieszyłem się na autobus - wyjaśnił Do, a ciemnoskóry nieznajomy uśmiechnął się tylko ciepło, po czym wstał podając rękę chłopakowi. 

- Jestem Kim Jongin, ale znajomi mówią po prostu Kai - przedstawił się, a Do uniósł kąciki ust do góry wciąż zawstydzony całą sytuacją. Podniósł się do góry z małą pomocą Jongina i zabrał od niego swoje rzeczy. 

- Do Kyungsoo, miło mi poznać.

Rozmawiali tak, jakby znali się od lat. Poszli na pobliską ławkę, żartowali, śmiali się, a Kyungsoo przez cały ten czas czuł przyjemne ciepło w brzuchu. Kai praktycznie cały czas mówił mu komplementy, na co ten rumienił się. Okazało się, że Kai jest starszy od niego o dwa lata, co bardzo go zdziwiło, bo wyglądał na młodszego od niego. No, młodszego i przystojniejszego. Kompletnie stracili poczucie czasu. Jongin spojrzał na zegarek i momentalnie podniósł się z miejsca.

- Miło się rozmawiało, ale muszę już lecieć. Podasz mi swój numer? - spytał, a serce Do zabiło dwa razy mocniej, bo to oznaczało, że ciemnoskóry chłopak będzie chciał utrzymywać z nim kontakt. Od razu wziął jego telefon i wpisał swój numer, a Kai z szerokim uśmiechem podziękował i pożegnał się. 

Kyungsoo podniósł się do góry i nie wiedząc co ze sobą zrobić ruszył w stronę domu. Oczywiście, uśmiech nie schodził z jego twarzy. Włożył słuchawki w uszy i ruszył przed siebie, a w jego głowie cały czas był nowo poznany chłopak. 

Doomed | KaisooWhere stories live. Discover now