Rozdział 6

2.5K 234 29
                                    

Autorka: I oto mamy nowy rozdział. Jest inny niż początkowo planowałam i mam wrażenie, że o czymś zapomniałam, jednak cieszę się, że w końcu udało mi się go skończyć:) Będę wdzięczna za wsze opinie:)

***************************

Mocne szarpnięcie zmusiło go, wyjścia zza kontenerów. Z przerażeniem i mocno bijącym sercem zbliżał się do grupy ciągnięty przez obcego mężczyznę. Póki co Harry go nie dostrzegł, ale za chwilę miało się to zmienić.

- Szefie! – w tym momencie wszyscy odwrócili się w ich kierunku, jednak Louisa interesowała tylko jedna osoby. Widział jak wściekłość na twarzy kędzierzawego przemienia się w zdezorientowanie, a w oczach mógł dostrzec panikę pomieszaną ze strachem. Serce Harry'ego, tak samo jak Louisa, waliło mocno w klatce piersiowej, a krew szumiała w uszach.

Styles myślał, że to jakiś głupi żart. Przecież nie możliwe, aby Louis był tutaj, aby to wszystko widział. Nie powinno do tego dojść. Emocje wewnątrz niego plątały się ze sobą, a w głowie panował chaos. Co teraz będzie? Czy teraz wszystko się posypie? Co zrobi Louis? Bał się, jak teraz będzie wyglądać jego życie. Z drugiej strony był zły, bo dlaczego szatyn tutaj był? Dlaczego narażał się na niebezpieczeństwo?

- Mamy intruza – dołączyli do grupy mężczyzn – Siedział za kontenerem – warknął i nie przejmując się szatynem, z całej siły pchnął nim w kierunku ziemi. Louis z przerażeniem, próbował łapać równowagę, co niestety mu się nie udało.

Harry czuł jak jego serce się zatrzymuje, kiedy widział jak szatyn leci w kierunku ziemi. Całe szczęście, że Liam stał blisko, więc jego szybka reakcja uchroniła Louisa przed bliskim kontaktem z ziemią. Harry widząc to odetchnął z ulgą, zresztą nie tylko on. Także szatyn poczuł, że może normalnie oddychać. Chociaż ich serca ciągle mocno biły, a dłonie Lou od razu powędrowały do brzucha.

- Lou, wszystko dobrze? – Liam pomógł mu wrócić do pionu, również ochronnie kładąc dłoń na jego brzuchu.

- Tak – skinął – Dzięki Li – posłał przyjacielowi słaby uśmiech.

Harry, kiedy minął szok, oddał broń, którą trzymał w dłoni, Niallowi i pokonał dzielącą go odległość, do Louisa.

- Kochanie – próbował objąć szatyna, ten jednak się od niego odsunął. Zabolało, jednak nie pozwolił tego po sobie poznać. Mimo to Louis widział to w jego oczach.

- Wszystko dobrze Harry – mruknął, wpatrując się w swoje dłonie.

Kędzierzawy odsunął się przybierając surowy wyraz twarzy, a jego oczach błysnęła wściekłość. Odwrócił się w kierunku mężczyzny, który znalazł Louisa. Szatyn widział, jak na jego twarzy pojawia się przerażenie, kiedy kędzierzawy zaczął się do niego zbliżać.

- Sz-szefie? – facet, który wcześniej był taki dumny i zadowolony z siebie, teraz wyglądał jakby miał się rozpłakać. Harry zamachnął się, a jego pięść spotkała się z twarzą mężczyzny, który wylądował na ziemi. Wszyscy, po za Liamem i Niallem, byli zszokowani zachowaniem Stylesa. Nie rozumieli co się dzieje. Zjawia się obcy, który widzi co robią, a ich szef zamiast go zabić na miejscu (jak zrobiłby z każdym innym), ewidentnie się o niego martwi i wścieka się na jednego z nich. Nie tak zachowywał się Harry Styles, którego znali.

- To było ostrzeżenie! – odetchnął głęboko, odwracając się do swojego gangu – Nie wiedzieliście, więc Jerry został łagodnie potraktowany – zerknął na mężczyznę, który próbował pozbierać się z ziemi. Z jego nosa lała się krew i wyglądał na złamany. Harry przeniósł spojrzenie na Louisa, który stał wciśnięty w bok Liama i spoglądał na kędzierzawego ze strachem i szokiem. Serce go bolało na ten widok i miał ochotę płakać. Louis nigdy nie powinien się go bać. Zbliżył się do szatyna, obejmując go lekko, gdy tylko Payne się odsunął. Poczuł jak ciało Louisa spina się na ten gest, jednak na szczęście się nie odsunął. Wziął głęboki oddech, nim spojrzał ponownie na grupę mężczyzn – To jest mój mąż, Louis Styles – wśród zgromadzonych zaczęły się szepty – Jeśli ktoś z was, w jakikolwiek sposób go skrzywdzi, bądź moje dzieci – położył dłoń na brzuchu szatyna, aby dać do zrozumienia, że ten jest w ciąży - nie skończy się tylko jednym ciosem.

Who are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz