Rozdział 9

1.9K 176 11
                                    

Marinette:

Biegłam jak najszybciej potrafiłam i co dziwne jeszcze się nie wywaliłam. Nathaniel zadzwonił pięć minut temu twierdząc, że ma dla mnie ważne informacje na temat Adriena i że muszę natychmiast do niego przyjść. W sumie nawet nie powiedziałam mamie gdzie idę tylko krzyknęłam, że wrócę późno i bardzo przepraszam za tak nagłe wyjście. Na pewno gdy przyjdę do domu, wytłumaczę jej wszystko ponownie przepraszając zrozumie. Ona zawsze mnie zrozumie.

Dobiegłam do kamienicy gdzie mieszkał mój przyjaciel, przeskakując co drugi schodek dostałam się na ostatnie piętro i zapukałam. Chwilę w której nikt mi nie otwierał wykorzystałam na złapanie oddechu bo dopiero do mnie dotarło iż przebiegłam niezły kawał w bardzo krótkim czasie, a asem z wuefu nie jestem. Oparłam dłonie na ugiętych kolanach co wcale nie pomogło uśmierzyć piekącego bólu w płucach.

- Mari no nareszcie!- drzwi otworzyło się na szerz a w nich staną Nath z poważną miną.

- Nareszcie?! Ja tu dobiegłam w siedem minut! Siedem, a normalnie szybkim krokiem idę do ciebie ze dwadzieścia- oburzyłam się. Ja tu lecę na złamanie karku a on jeszcze śmie mi mówić, że za wolno biegam. To niedorzeczne.

- Dobra, dobra już nie krzycz- zaczął uspokajać mnie i wciągnął do mieszkania. Ściągnęłam buty i od razu przyuważyła, że jego dziadek też jest. Bardzo lubię pana Josepha, jest zawsze taki ciepły i miły, często też pomagał mi w biologii gdy chodziłam do podstawówki. Pan Joseph był kiedyś cenionym francuskim ogrodnikiem, ale jako on to mówi 'To stare dzieje mojej młodości.'. Teraz wraz z żoną prowadzą kwiaciarnię niedaleko wierzy Eiffla.

- Dzień dobry proszę pana!- przywitałam się ze staruszkiem od razu gdy weszłam do niewielkiego salonu.

- Moja myosotis*!- podniósł na mnie wzrok znad wycinka starej gazety. Tylko przez chwilę na jego twarzy gościł uśmiech ale zaraz został zastąpiony powagą. Coś tu jest ewidentnie nie tak.- Chodź, usiądź- wskazał mi miejsce obok siebie na kanapie. Posłusznie lecz niepewnie wykonałam prośbę a kiedy zajęłam wyznaczone miejsce podał mi wcześniej trzymaną kartkę. Na wycinku widniał tytuł: 'Najpiękniejszy ogród całego Paryża!' i zdjęcie jakiejś willi oraz na jej tle młodego pana Josepha w towarzystwie Adriena. Adriena?! Zamrugałam kilkakrotnie przyglądając się ponownie czarno-białemu zdjęciu. To faktycznie był ktoś zadziwiająco podobny do mojego Adriena, ubrany w spodnie od garnituru, koszulę z krawatem i kamizelkę z rozpiętymi guzikami. Uśmiechał się identycznie jak Agreste, nawet włosy mu się tak samo układały mimo, że były nieco dłuższe. Spojrzałam szeroko otwartymi oczami na przyjaciela.

- Kiedy tylko zobaczyłem ten twój obraz wiedziałem, że coś jest nie tak- zaczął Nathaniel wyjmując z dużego pudła inne wycinki.- Kiedy byłem mały uwielbiałem je przeglądać, często rysowałem to co przedstawiały zdjęcia, chciałem nadać im kolor i życie- przyznał.

- Co to ma do rzeczy?- zapytałam kompletnie skołowana.

- Myosotis, kochanie jak wiesz pracowałem za młodu w tej rezydencji- wskazał na wycinek, który trzymałam w rękach. Kiwnęłam głową, że rozumiem ale wcale nie rozumiałam.- Panicz który tam wtedy mieszkał nazywał się Adrien, Adrien Agreste. Bardzo miły i uczynny chłopak, zawsze skory do pomocy ale wiecznie smutny. Potrafił snuć się po domu, rozmawiać ze swoim kotem. Był po prostu dziwny- mówił powoli jakby wracając pamięcią do tamtych momentów.- Jedynymi warunkami jakie stawiał było nie mówienie o tym co się działo w rezydencji po za nią i nie przebywanie w niej po zmroku. Stosowałem się do jego zaleceń podobnie jak cała służba tam pracująca, dobrze płacił a po drugie wszyscy go lubiliśmy. Pamiętam jak dziś kiedy przybiegł do ogrodu i kazał mi wyhodować lilie, mnóstwo lilii. Od tamtego momentu uśmiech nie schodził mu z twarzy, wychodził rankiem z naręczem kwiatów i wracał gdy kończyłem pracę. Zastanawiało nas jakaż to osóbka tak zawróciła w głowie młodego panicza i jako że ja pracowałem tam najdłużej postanowiłem go zapytać o ową niewiastę. Powiedział tylko, że jest piękna jak lilia, ma granatowe włosy i fiołkowe oczy a na imię jej Marianne.

Miraculous: Beauty and the BeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz