Rozdział 7

2.1K 202 9
                                    

Marinette:

Kolejny dzień w szkole, czyli dzień zmarnowany. Chloe i Sabrina znów mi dokuczały, ale puściłam to mimo uszu jak zwykle zresztą. Nat co dziwne wypytywał mnie o Adriena. Twierdził, że gdzieś już go widział co nie bardzo mnie zdziwiło bo Adrien mieszka nie daleko naszej szkoły. Jednak mój przyjaciel usilnie twierdził, że to nie to. W końcu dyrektor ogłosił, że bal na Halloween odbędzie się z piątku na sobotę (z 31 na 1) w szkole. Mamy się przebrać, a ja jako osoba nie umiejąca odmówić znów zostałam wkopana w przygotowania. Na szczęście trafiły mi muzyka i dekoracje więc uśmiechnęłam się ładnie do Nino i to on zajął się play listą, a z pomocą przy dekoracjach zadeklarował się Nathaniel. Alya natomiast już zaczęła panikować, że nie ma kostiumu a przecież będą wybory króla i królowej. Zapewniłam ją, że jak nie zdąży nic kupić t pomogę jej go zrobić. Ja sama nie zaczęłam się zastanawiać nad moim przebraniem, bo po co? Ubiorę się zwyczajnie na czarno, namaluję sobie na policzkach kocie wąsy i założę opaskę z kocimi uszami, i proszę bardo mamy kostium. Mijała mi właśnie druga godzina matematyki, a ja rozglądałam się leniwie po sali. Nawet nie miałam partnera na ten cały bal, westchnęłam. A może Adrien by się zgodził jak bym go ładnie poprosiła? Na samą tak absurdalną myśl pokręciłam głową. Jak ja w ogóle mogłam tak pomyśleć. Może i go lubię, a on trochę lubi mnie. Może i byliśmy na randce, ale to nie znaczy, że mam go na bal zapraszać. Oparłam zmęczona podbródek na dłoni i gapiłam się na tablice, na której co chwila pojawiały się nowe wzory. Czy ci nauczyciele serio myślą, że to się nam kiedyś przyda? Nagle poczułam, że Alya sztura mnie w ramie, spojrzałam na nią a ona tylko wskazała karteczkę leżącą na moim zeszycie. Rozłożyłam papierek.

Zakupy?

Odpisałam:

Dziś po szkole?

Po chwili karteczka znów leżała przede mną:

Jasne! :)

Kiwnęłam tylko do niej głową i z uśmiechem zaczęłam przepisywać zadania z tablicy. Po męczącej matematyce dzwonek był jak miód na me serce. Gdy tylko zabrzmiał poderwałyśmy się obie z Alyą, niedbale wrzuciłyśmy nasze podręczniki do plecaków i wybiegłyśmy ze szkoły by cieszyć się upragnionym piątkiem. Ze szczytu schodów jeszcze rozejrzałam się w poszukiwaniu znajomej blond czupryny ale nigdzie go nie dostrzegłam. Ze smutną miną pożegnałam się z przyjaciółką i pognałam do domu, miałam tylko pół godziny do zakupów a musiałam się przebrać i zjeść obiad. Wpadłam do mieszkania jak burza co zdziwiło mamę, ale gdy powiedziałam jej, że nie widziałam dziś Adriena i idę z Alyą na zakupy już wszystko stało się dla niej jasne. Podstawiła mi pod nos moją porcję spaghetti, którą pochłonęłam w zawrotnym tempie po czym pobiegłam do pokoju. Rzuciłam plecak na łóżko, złapałam szczotkę by rozczesać włosy i związać je w wysokiego kucyka, zrzuciłam z siebie jeszcze szarą koszulkę w kwiatki i zastąpiłam ją czarną w Pokemony. Spodenki w sumie mogły być więc ich nie zmieniałam, złapałam jeszcze torebkę mojego projektu, wrzuciłam do niej portfel, klucze i telefon po czym zbiegłam ponownie po schodach. Alya już czekała na mnie przed piekarnią. Przeprosiłam ją za spóźnienie na co ona tylko pokręciła głową i zasugerowała bym zawiązała sznurowadła. Oblałam się lekkim rumieńcem wstydu, że o tym zapomniałam i szybko zawiązałam dwie kokardki. Już bez zbędnych słów ruszyłyśmy do galerii. Zakupy to jednak zupełnie nie mój żywioł. Mulatka jednak czuła się jak ryba w wodzie buszując między półkami z ciuchami. Kiedy ona biegała co chwila do przebieralni ja przeglądałam w spokoju wieszak z flanelowymi koszulami. Przydałaby mi się taka jedna, są ciepłe i wygodne, idealne na zimę. Wybrałam dwie, jedną w czarno-białą kratę a drugą w czarno-czerwoną. Po przymierzeniu jednak wybrałam tę drugą. Moja przyjaciółka wyszła z przymierzalni obok odziana w dolegającą do ciała małą czarną, która świetnie jej pasowała. Idealnie na randkę z Nino. Przy kasie okazało się, że ona ma trzy torby a ja tylko jedną małą. Pogrążone w rozmowie pomknęłyśmy jeszcze do ulubionego sklepu z butami gdzie ja kupiłam sobie czarne emu i białe trampki w biedroneczki, a Alya czarne szpilki i różowe emu. Zadowolone odwiedziłyśmy ostatecznie jeszcze sklep z biżuterią. Mulatka z dobrą godzinę decydowała się na dodatki do czarnej sukienki, ja w porównaniu do niej nie miałam takiego problemu bo od razu na wejściu uwiódł mnie prosty wisiorek z białego złota jak się okazało i zawieszką w kształcie głowy kota wykonanej z pięknego, zielonego  agatu. Prawie tak pięknego jak oczy Adriena. Odpłynęłam na chwilę w marzenia ale gdy ujrzałam cenę od razu z hukiem spadłam na ziemię. Dwa tysiące euro?! No chyba ludzie powariowali. Ale cóż, wisiorek piękny. Z żalem zostawiłam go w sklepie, może kiedyś. Wróciłam do domu przed dziewiętnastą co dawało mi możliwość spokojnego wykąpana się przed Władcą Pierścieni, który leciał dziś o dwudziestej. Odprężona po długiej aromatycznej kąpieli zaległam na chwilę na łóżku mając jeszcze dwadzieścia minut. Dopiero teraz przypomniało mi się o sms'ie którego dostałam jak wracałam. Sięgnęłam po telefon, napisał Adrien.

Od Adrien:

Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień minął ci dobrze księżniczko :) Proszę nie wychodź sama w nocy, na pewno słyszałaś co się stało z tą biedną dziewczyną. Miłego wieczoru piękna :*

Uśmiechnęłam się do ekranu i szybko odpisałam:

Owszem dzień minął mi dobrze :) Mam nadzieję, że tobie też :3 Nie martw się, za pięć minut zaczyna się Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia, a ja jako fanka nie odpuszczę sobie tego :) Tobie też miłego wieczoru Adrien :*

Odłożyłam telefon na szafkę nocną i zeszłam do salonu bo tata krzyknął, że film już się zaczyna.

Miraculous: Beauty and the BeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz