1. Witaj w Google

441 47 10
                                    

Żółta taksówka podjechała na parking przy oszklonym budynku kampusu.

Google.

Tak. Ten Google.

Zgłosiłam się do udziału w letnim stażu w Google, po którym do pracy mieli zostać przyjęci wyłącznie nieliczni.

Odkąd tylko mogłam, byłam totalnym geekiem komputerowym.

Przez całą edukację podstawową, gimnazjalną i średnią siedziałam w książkach lub w grach komputerowych.

Dobrze się uczyłam i starałam się jak najlepiej, by móc w przyszłości zostać grafikiem komputerowym. Kiedy jednak znalazłam informację o letnim stażu w Google, trochę zmieniłam swój kierunek działania.

Gdy zostałam przyjęta do programu, obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by wrócić do Google po tym, jak skończę studia. Nie mogłam sobie pozwolić na jakąkolwiek pomyłkę czy zboczenie z drogi do sukcesu.

Był tylko jeden problem.

Zawsze byłam bardzo nieśmiałą osobą. Nie umiałam za bardzo nawiązywać przyjaźni. Miałam tylko kilku najbliższych przyjaciół, a nawet z dalszą rodziną miałam problemy z rozmowami. Owszem, starałam się z tym walczyć, ale nie było to nigdy łatwe.

Doskonale wiedziałam, że praca w Google wiąże się z pracą zespołową, ale nie mogłam się poddać z takiego powodu. Spojrzałam na to z innej strony i doszłam do wniosku, że staż będzie doskonałą okazją na przełamanie swoich barier.

Spojrzałam przez okno na wielkie, białe logo firmy i na zatłoczony główny plac.

Ludzie siedzieli na murkach, przy stolikach pod barwnymi parasolkami, na trawie w towarzyskich kółkach i zaśmiewali się z żartów, które zapewne dla mnie byłyby mało zabawne. Tak zawsze było.

Westchnęłam głośno i wysiadłam z pojazdu. Kierowca wyjął moją walizkę z bagażnika, a gdy już mu zapłaciłam, wsiadł do auta i odjechał.

Ruszyłam chodnikiem w stronę głównego wejścia, mijając przy tym grupki rozgadanych to młodszych to starszych ode mnie ludzi.

Starałam się uciec wzrokiem od swojego odbicia w oknach budynku, ale było to niemożliwe. Niby jak.

Ujrzałam tam niską szatynkę, o imieniu Louisa Stevenson, o długich włosach związanych w kłosa, spływającego po jej prawym ramieniu. Na nosie miała czarne kujonki. Normalnie brakowało tylko aparatu na zęby i piegów i już byłaby sama, bez problemów z nawiązywaniem kontaktów. Miała na sobie czarną bokserkę z czerwoną koszulą w czarną kratę, z dolnymi krawędziami, związanymi ze sobą w talii. Długie czarne dżinsy opinały jej nogi, a na stopach znajdowały się oliwkowe tenisówki.

Westchnęłam ciężko i ruszyłam w stronę alejki, prowadzącej prosto do wejścia.

Pod drodze minęłam dużego Androida i kilka innych artystycznych pomników, przedstawiających słynne rodzaje oprogramowań tego systemu.

Kiedy weszłam do środka, wprost od wejścia ujrzałam recepcję. Wysoka biała lada, z czterema lampami z płynem, imitującym lawę, w czterech kolorach Google. Na ścianie znajdował się napis Google, na wszelki wypadek, gdyby ktoś nie wiedział, gdzie się znalazł.

Młoda kobieta, siedząca za ladą podała mi ogólniki dotyczące stażu, plakietkę na smyczy z moim imieniem i nazwiskiem oraz kartkę z dwutygodniowym rozkładem wykładów. Dostałam również klucz do pokoju w ośrodku, w którym mieszkają stażyści.

Wyszłam na zewnątrz w poszukiwaniu wskazanego mi przez nią miejsca. Niestety, nie mogłam trafić i przez kilkanaście minut krążyłam z ciężką walizką na kółkach wokół budynków. Wreszcie poddałam się i postanowiłam zapytać kogoś o drogę.

Rozejrzałam się w poszukiwaniu ludzi, którzy nie wydawali się być czymś specjalnie zajęci. Przecież nie wypada tak kogoś wytrącać z czegoś co już zaczął. Prawda?

Zauważyłam nieopodal młodego chłopaka, siedzącego na trawie pod drzewem. Był zapatrzony w ekran komórki.

Podeszłam do niego powoli i stanęłam przed nim.

- Hej. Wiesz może gdzie jest ośrodek dla stażystów? – spytałam cicho

Chłopak nie podniósł głowy ani nie odpowiedział, więc lekko szturchnęłam go stopą z nogę. Natychmiast spojrzał na mnie z pytającym wzrokiem.

- Słucham? Nie usłyszałem pytania.

Z wyglądu przypominał mi hipstera. Brunet o zmierzwionych włosach z czapką krasnalem, czarne okulary podchodzące pod kujonki, granatowa koszula i ciemne dżinsy. Wyglądał uroczo.

- Halo. – odezwał się znów z wyczuwalnym sarkazmem – Ziemia do natręta

Oprzytomniałam i wróciłam do pytania lekko urażona.

- Wiesz może, gdzie jest ośrodek dla stażystów?

Chłopak wybuchł śmiechem. Nie widziałam nic śmiesznego w tym pytaniu.

- Wybacz. Ale widzę, że byłaś już w recepcji. Nad drzwiami na lewo od lady wisi tablica informacyjna i jest tam położenie części dla stażystów. Masz iść tak, jak tam jest napisane. Proste? Proste.

- Dzięki...nie zauważyłam – mruknęłam – Wybacz.

Odeszłam szybkim krokiem, z cieniem nadziei, że chłopak przeprosi mnie za swoje dość wredne zachowanie, ale tak się nie stało. Zerknęłam ukradkiem w jego stronę. Znów utkwił wzrok w telefonie. Dumnie podążyłam z powrotem do głównego wejścia. Recepcjonistka rozmawiała z kimś przez telefon. Wredota jedna. Zamiast mi powiedzieć wcześniej, wolała mnie zostawić na pastwę losu.

Po kilku minutach znalazłam się w części z pokojami dla stażystów i poszukałam swojego pokoju. Co chwilę mijałam w korytarzu innych ludzi, z którymi miałam walczyć o posadę w Google.

Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Postawiłam walizkę przy dużym, dwuosobowym łóżku i spojrzałam na kartkę z planem. Za dwie godziny miało się odbyć spotkanie, otwierające staż. Przy podpunkcie było napisane „podział na grupy". Świetnie. Od samego początku na głęboką wodę. Nie mogło być lepiej.

Opadłam na łóżko i przejrzałam szybko serwisy społecznościowe na telefonie. Nuda. Spojrzałam w sufit i zamarłam, wpatrując się w przestrzeń.

Czekała mnie długa droga, ale zamierzałam ją zwycięsko pokonać. W końcu, kto inny jak nie Louisa Stevenson.     

_______________________________________

Moja nowa opowieść, zainspirowana filmem "Stażyści", który obejrzałam wczoraj :D

Mam nadzieję, że się podoba.

Gwiazdkujcie i komentujcie. Napiszcie czy mam dalej pisać, bo nie wiem, czy warto. 

Do nexta mam nadzieję :) 

The Internship - Stażystka |Dylan O'Brien Fanfiction|Where stories live. Discover now