SZEŚĆ

354 29 8
                                    


Już tydzień znajduje się w tej bazie i nadal nie potrafię przyzwyczaić się do ogromu tego miejsca. Na Hiro zareagowali dosyć gwałtownie, ale udało mi się go uratować przed Marco. Jak na razie jest spokojnie i nie zanosi się aby było inaczej.
Siedziałem właśnie z Niną, która strasznie mało mówi. Nie rozumiem tego, ale myślę, że ma na to trochę wpływu jej matka Amelia. Odnośnie mojej rany. Nikt oprócz Kabla o nim nie wie i nie wydaje mi się aby się dowiedzieli w najbliższym czasie. Chyba go tutaj nie lubią... A no tak! Kabel to mój skrót na Fryderyka von Cośtam. Właśnie nie wiem czemu...
Wracając. Jedliśmy z Niną obiad w ogromnej stołówce, w której oprócz mnie i jej siedział jeszcze ten dziwak Franklin. Nagle Nina krzylnęła na co podskoczyłem. Spojrzałem na nią zaskoczony, a naukowiec podbiegł do niej. Dziewczyna zaczęła się szarpać i coś krzyczała nie potrafiłem rozróżnić ani jednego słowa. Po chwili przebiegł Marco i razem z Franklinem zabrali ją do Rity (pielęgniarki). Przez resztę dnia starałem się dowiedzieć co się stało. Jednak bez skutku...

Następnego dnia poszedłem do Rity zobaczyć co u małej. Martwiłem się trochę o nią. Hiro został w moim pokoju, wolałem nie ryzykować. Z pomieszczenia dochodził gwar. Podszedłem do uchylonych drzwi i zobaczyłem jak Franklin kłóci się z Ritą i księdzem Janem. Nina była chyba przykuta do stalowego stołu na środku pomieszczenia, a obok niej przysłuchując się kłótni stało dwóch ludzi. Byli ubrani jak żołnierze i nie wydawali się szczęśliwi z powodu swojej obecności w tamtym miejscu. Nagle Nina wyrwała rękę z więzów, którymi ją spętano. Żołnierze (nazwijmy ich 1 i 2) starali się ją spowrotem przykuć, ale ona wyszarpnęła też drugą rękę. Usiadła i mnie zamurowało. To była Nina, ale jej skóra była pokryta dziwnymi bąblami, które były czerwono-zielone. Jej usta były otwarte, ale nie widziałem zębów z jej warg spływała jakaś czarnoczerwona ciecz, a ona zamachnęła się swoją ręką i chwyciła Numer Jeden po czym splunęła mu w twarz tą cieczą. Mężczyzna krzyknął, a jego twarz zaczęła się rozpływać. Najwyrazniej ta ciecz była kwasem. Drugi uniósł broń i chciał wystrzelić, ale Jan rzucił się między niego, a to coś co było Niną.
- Co Ty wytabiasz?! To jedna z nas! - krzyknął, a ona po chwili przywarła do księdza i zaczęła wsysać się w jego szyję.
- Lech! Strzelaj! - wrzasnął Franklin, a żołnierzowi więcej nie było potrzebne. Strzelił w coś, ale wydawało się, że ona nic sobie z tego nie robi. Po chwili Jan bez życia osunął się na podłogę, a Lech cały czas strzelał w stwora. Rita wyszła z szoku i chwyciła naukowca i wybiegli z pomieszczenia, wpadając na mnie. On spojrzał na mnie krzywo, po czym pomógł Ricie zablokować drzwi.
- C-co to było? - zapytałem cicho.
- To się dzieje z tymi, którzy zostaną zarażeni - spojrzał na mnie Franklin - Mutują w takie potwory, które chcą tylko jednego. Krwi.

ApokalipsaWhere stories live. Discover now