11

11K 478 13
                                    

Z rana obudziły mnie promienie słońca, przeciskające się przez nie zasłonięte do końca zasłony. Przetarłam dłonią oczy i przypomniałam sobie o czymś, a konkretnie o kimś, spojrzałam w bok, widząc śpiącego obok chłopaka. Wyglądał jak aniołek, bez żadnych wad, grzeczny i nieskazitelny aniołek. Zaśmiałam się cicho na widok jego grzywki, która jak zawsze w nieładzie, opadała teraz na czoło. Niesforne loczki chłopaka sterczały prawie w każdym kierunku, co dodawało mu tego czegoś. Jego długie rzęsy, których mogłaby pozazdrościć nie jedna dziewczyna, rzucały delikatny cień, a kilkudniowy zarost sprawiał, że nie wyglądał już jak uroczy chłopiec, a seksowny i dojrzały mężczyzna. Zwróciłam uwagę na wytatuowany puzzel na jego szyi i szczerze zastanawia mnie, co może dla niego oznaczać, a może ma go z kimś ? Zawsze się bałam i boję o to zapytać.

Starając się nie obudzić chłopaka, powoli się podniosłam, a następnie zeszłam z łózką, stając na miękkim i futrzanym dywanie. Rozejrzałam się po pokoju w celu znalezienia jakiejkolwiek koszulki, uniosłam kąciki ust w górę, gdy mój wzrok spoczął na wiszącej na krześle koszulce Toma. Byłam zbyt leniwa, by pójść do garderoby po coś swojego, więc nie zastanawiając się długo, postanowiłam ubrać koszulkę chłopaka. Podeszłam do lustra, nie było aż tak źle. Za duża, długa przynajmniej wystarczająco, by zakryć moje koronkowe majtki, a w dodatku naprawę przypadła mi do gustu. Może sobie ją zatrzymam ?

Nasunęłam na stopy puchate skarpetki z podobizną pingwinka i po cichu wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi i zeszłam na dół do kuchni. Wstawiłam wodę, żeby zaparzyć poranną kawę, w międzyczasie podłączając telefon do głośnika stojącego na parapecie przy zlewie. Muzyka natychmiast poprawiła mi humor jeszcze bardziej, co więcej doprowadziła do kołysania się w jej rytm.

Wypadałoby zrobić śniadanie. Jedyny problem jest taki, że ja i gotowanie nie idzie ze sobą w parze. Może naleśniki ? Jak wbije sobie do tej mojej głowy, żeby nie dodawać do ciasta cukru, to powinny wyjść.

Przeanalizowałam w myślach wszystkie za i przeciw czego wynikiem było przygotowanie wszystkich składników do ciasta.

Kołysząc biodrami do lecących piosenek, odmierzyłam mąkę, którą wsypałam do miski, a następnie dodałam starannie rozdzielone jajka. Wlałam mleko i dla aromatu dodałam także kilka kropel olejku waniliowego. Wszystko dokładnie wymieszałam razem z ubitymi wcześniej białkami i nastawiłam patelnie w celu nagrzania jej. Nalałam pierwszą porcję ciasta, pilnując go jak oczka w głowie, a gdy tylko się przyrumienił, ostrożnie go przewróciłam.

Ha ! Udało się ! Mój pierwszy naleśnik ! Emil byłby ze mnie dumny, pomyślałam, ciesząc się jak mała dziewczynka.

Utwory lecące z głośnika stawały się coraz lepsze, co tylko jeszcze bardziej poprawiło mi humor. Postanowiłam również nakryć do stołu, pokroiłam owoce, które poukładałam w miseczkach i położyłam na stół obok wcześniej ułożonych dżemów. Postawiłam też dwie polewy i słoik nutelli oraz talerze wraz ze sztućcami.
Wróciłam do naleśników, których nasmażyłam już sporą kupkę.

Podskoczyłam przestraszona, gdy czyjeś dłonie oplotły moją talię.

- Nie widziałaś przypadkiem mojej koszulki ? - czułam, jak się uśmiecha przy mojej szyi, mrucząc tym swoim porannym głosem z lekką, a zarazem seksowną chrypką.

- A nie, nie widziałam. Może gdzieś spadła i leży na podłodze — zaśmiałam się, wylewając ostatnią już porcję ciasta. - Mam nadzieję, że lubisz naleśniki, bo to jedyne co nauczyłam się gotować — mruknęłam.

- Jasne, że lubię. Nie wiem, jak można ich nie lubić — zaśmiał się krótko. - Pasuję ci ta koszulka lepiej niż mi. Wyglądasz w niej ładnie, powiedziałbym nawet, że seksownie.

W tym momencie naprawdę cieszyłam się, że stoi za mną i nie może widzieć moich czerwonych jak dwa pomidory policzków.

- Siadaj do stołu. Nie chciałabym cię oparzyć — wyłożyłam ostatniego naleśnika na stosik.

- Och, jeszcze chwila, proszę — mruknął, wtulając nos w moje włosy. - Taka chwila długo może się nie powtórzyć.

- Co masz na myśli — wyłączyłam palnik, opierając dłonie o blat.

- Spójrz tylko na to, jest cudowny poranek, a my jesteśmy razem w dodatku, nie kłócimy się, tym bardziej nie wyzywamy tak, jak robiliśmy to kiedyś. Oprócz tego nie krzyczysz na mnie, gdy cię dotykam, a co więcej pozwoliłaś mi się wyspać i robisz śniadanie. To naprawdę dużo dla mnie znaczy — nastała chwilowa cisza, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. - Anne ?

- Hm ? - mruknęłam.

- A co jeśli się zmienię ? Dałabyś mi szansę ? - mogłabym przysiąc, że jego głos zadrżał.

- Thomas — zaczęłam chyba zbyt oficjalnie. - Tom, nie zrozum mnie źle. Możemy się przyjaźnić, bo szczerze mówiąc mam dość tej wojny między nami i wiecznego docinania sobie nawzajem. Co nie oznacza, że wybaczę ci sytuację z przedszkola, gdy wylałeś pomarańczową farbę na moją nową, białą sukienkę, - zaśmiałam się cicho na to wspomnienie. - Z drugiej strony rozumiem, że jesteś popularny, ale czasem mam wrażenie, że udajesz kogoś, kim nie jesteś. Nie rozumiem tego, co ze sobą robisz, a mówię o tym, że prawie się nie szanujesz, czego wynikiem są właśnie takie, a nie inne opinie o tobie i Mike'u. Dlaczego, gdy jesteś ze mną, udajesz kogoś innego ? - odwróciłam się twarzą w jego stronę.

Spuścił wzrok i chyba chciał coś powiedzieć, ale tylko przełkną głośniej ślinę. Uraziłam go ? Wyglądał jak niewinny chłopiec, na którego właśnie nakrzyczała mama. Spojrzał na mnie, uśmiechając się lekko i przeczesał dłonią swoje włosy.

- Dobrze, możemy się przyjaźnić. - wydaje mi się albo powiedział to bez żadnych emocji.

- Cieszę się — uśmiechnęłam się lekko co i chłopak po chwili odwzajemnił.

- To co, jemy ? - zmienił kompletne bieg naszej rozmowy. - Wystygną i będą niedobre — nachylił się obok mnie i wziął talerz, niosąc go na stół.

- Jasne, tylko nie mam pewności, czy się nie otrujemy — zaśmiałam się.

Dlaczego powiedział tylko tyle ? Może go uraziłam, tą moją szczerością albo powiedziałam prawdę, której się bał ? Dręczyłam się w myślach w międzyczasie, zajmując miejsce przy stole, gdzie siedział już chłopak i zwijał naleśnika posmarowanego wcześniej dżemem truskawkowym.

- Ej, są naprawdę pyszne — powiedział zaraz po tym, gdy wziął pierwszego kęsa. Wyglądał zupełnie jak małe dziecko, gdy dostaje nową zabawkę. - Smakują jak te, które robił mi tat.. - spojrzał na mnie, urywając swoją wypowiedzi i ewidentnie nad czymś myśląc. - Smakują naprawdę dobrze — puścił oczko, co wywołało lekki uśmiech na mojej twarzy.

Nie drążyłam jednak tematu, wiem, że nie lubi rozmawiać o swoim ojcu. W zasadzie wcale mu się nie dziwie pewnie na jego miejscu też nie chciałabym poruszać tego tematu. Ojciec Blackwood'a zostawił go i jego matką, gdy miał kilka miesięcy, połowę lat nie dawał żadnego znaku życia, nie było z nim kontaktu. Teraz, żeby nie wyjść na złego ojca, przelewa mu pieniądze i to nie małe sumy, bądź wysyła drogie prezenty, w tym wliczają się także auta. Wydaje mu się, że tym wszystkim wynagrodzi lata, gdy Tom nie wiedział, jak to jest mieć ojca. W zasadzie nadal o tym nie wie, nie wie, jak to jest pojechać z ojcem na głupie ryby, a nawet porozmawiać o dziewczynach. Wydaje mi się, że też dlatego wyrósł na takiego badboy'a, a jego mama wcale nie miała z nim lekko. W dodatku Tom kompletnie nie potrafi zaakceptować jej nowego męża i w zasadzie dobre kontakty ma tylko z młodszym bratem i dziadkami, u których przebywał, gdy uciekał z domu.

- Tak ? Tak się cieszę, bo wiesz, ja to wodę potrafię wygotować — zaczęliśmy się śmiać. - Ej, ubrudziłeś się tu — zmarszczyłam brwi i pokazałam palcem na jego kącik ust.

- To wytrzyj — pokazał mi język.

- Zachowujesz się jak pięciolatek — zaśmiałam się i wstając, wzięłam chusteczkę i czystą ścierkę — No brudasku — udałam przemiłą przedszkolankę i wytarłam chusteczką jego kącik ust, a ścierkę zawiązałam mu na szyi. - Proszę, masz tutaj śliniaczek, żebyś się już nie ubrudził.

- Żartujesz sobie teraz ? No bez przesady — spojrzał na mnie spod byka i już chciał zdjąć mój prowizoryczny śliniaczek, gdy klepnęłam go w dłoń.

- Nie, nie żartuję. A spróbuj go tylko zdjąć, to już się nie kumplujemy — zagroziłam mu palcem.

- Jak się tak złościsz, to wyglądasz jeszcze seksowniej, a co za tym idzie, mam większą ochotę, by cię wyruchać — uśmiechnął się zadziornie.

O nie, przesadził ! Nadęłam policzki, mrużąc jednocześnie oczy, postanowiłam go zaatakować. Jak chce wojny, proszę bardzo, odezwała się moja wewnętrzna wojowniczka. Chwyciłam w dłoń suchego naleśnika i cisnęłam nim w twarz chłopaka, po wszystkim wybuchając głośnym śmiechem. Widok płasko przylepionego naleśnika do twarzy chłopaka był lepszy niż cokolwiek zabawniejszego na świecie.

- Anne ! - krzykną, a gdy naleśnik w formie maseczki odlepił się, mogłam zobaczyć jego naburmuszoną minę. - Przesadziłaś, liczę na szybkie przeprosiny albo pożałujesz — podniósł się, a ja szybko zrobiłam to samo.

- Oj no weź, nie bądź taki — mruknęłam, szykując się w razie potrzeby do ucieczki.

- To przeproś — wyprostował się.

- Nie, bo to ty zacząłeś z tym swoim głupim tekstem, no przecież się przyjaźnimy — wywinęłam dolną wargę, robiąc słodką minę.

- Przyjaźnimy się i dlatego rzucasz we mnie naleśnikiem ? Jak możesz — prychnął i ku mojemu zaskoczeniu podbiegł do mnie szybko, łapiąc w pasie i przerzucając przez ramie.

- Puszczaj mnie ! Ty dryblasie jeden powiedziałam coś — uderzałam go pięściami po plecach, ale najwyraźniej nic sobie z tego nie robił.

Wyszedł z kuchni, kierując się po schodach na górę. Nie reagował na moje szarpanie się, bicie go tym bardziej piski i groźby. Wszedł do sypialni, która zazwyczaj była przeznaczona dla przyjeżdżających gości, z której balkon wychodziło wprost na basen. Wziął mnie teraz w stylu panny młodej i wszedł na krzesło, a następnie na drewniany stół, zbliżając się do barierki. Spojrzałam na jego łobuzerki uśmieszek i dodałam dwa do dwóch.

- Thomasie Blackwood, jeżeli zamierzasz zrobić to, o czym myślę to wiedz, że po tym nigdy więcej nie nazwę cię przyjacielem. Jest dziesiąta rano, woda jest lodowata — próbowałam się uwolnić, ale wszystko na nic.

- Tak Słońce, ja ciebie też — spojrzał na mnie, uśmiechając się złośliwie i obejmując mnie mocniej, podbiegł kilka kroków przez drewniany stół. Zrobił skok, skutecznie omijając barierkę i skoczył do basenu, zanim zdążyłam jakkolwiek zaprotestować.

Zderzyliśmy się z lodowatą taflą wody.

Zabiję go !

It is what it is ( w trakcie poprawek )Donde viven las historias. Descúbrelo ahora