Szłam uwieszona na ramieniu Grella, a profesor Ogilvie dreptał przed nami spokojnym krokiem, stukając laską w marmurową posadzkę i rozdając dumne uśmiechy i ukłony na lewo i prawo. Na tak specjalną okazję jak bal inauguracyjny wymienił okulary na gustowny monokl - ostatnią osobę, którą w nim widziałam był pan "hohoho" Tanaka.
Przeszliśmy przez ogromny zewnętrzny dziedziniec - większy niż w zamieszkiwanej przez nas posiadłości - i stanęliśmy pod głównymi drzwiami. Tak zwana elita, tudzież angielska śmietanka towarzyska, przypatrywała się nam dyskretnie. Spoglądali zwłaszcza na mnie i Grella, chociaż ubraliśmy się wyjątkowo stosownie: ja wcisnęłam się w wydekoltowaną suknię i pantofelki, a shinigami porzucił czerwień na rzecz czarnego, dopasowanego surduta.
- Pospieszcie się! - jęczał do nas Ogilvie. - Muszę jak najszybciej zobaczyć z lordem Devosem!
- Przecież wszystkiego mu nie zjedzą i nie wypiją - mruknęłam cichutko pod nosem, uważając, żeby profesor przypadkiem mnie nie usłyszał. - Szłabym szybciej, gdyby nie pantofelki - powiedziałam głośniej i uśmiechnęłam się promiennie.
Ogilvie obruszył się i wzniósł oczy do nieba, jakby oczekiwał boskiej interwencji względem mojej osoby.
- Denerwujesz się? - spytał podekscytowany Grell.
- Nie - odpowiedziałam szybko. Za szybko.
- Naprawdę? - Grell uniósł brwi i uśmiechnął się rozbawiony. - Wydaje mi się, że jednak...
- Przestań drążyć temat! - sarknęłam gniewnie. - Starczy, że ledwo oddycham w tym gorsecie!
- Molay kwiatuszku, złość piękności szkodzi!
- To mogę się jeszcze długo złościć! - burknęłam, a Grell zachichotał.
- Chodźcie, chodźcie! - ponaglił nas Ogilvie i zniknął w środku rezydencji.
Wzięłam głęboki oddech i weszłam za nim, prosto w opary wina, cygar, perfum i słodkich olejków. Od razu zakręciło mi się w głowie. Nie, nie od ciężkiej mieszaniny zapachów, a od przepychu. Westybul był wielki i zabytkowy. Ociekał złotem i misternymi zdobieniami, a z sufitu patrzyły na mnie słodkie amorki typowe dla rokoka słynącego z przesady i umiłowania do przesady. Weszliśmy po marmurowych schodach na właściwy piętro. Z trudem powstrzymałam szczękę przed rozbiciem się o lśniącą, kamienną podłogę. Obrazy, rzeźby, pozłacane kotary, złote kandelabry, antyki... Skoro tak wyglądała siedziba wicehrabiego, to jakie bogactwa kryły się w zamkach i pałacach książąt i królów?!
- Hmm? - Grell potrząsnął moją ręką. - Molay?
- O ja... Tu jest... Pięknie! Dobrze, że wybrano strój za mnie, bo czułabym się jeszcze bardziej nie na miejscu... Ojej!
Rozglądałam się dookoła, chłonąc bogactwo wnętrza. W tamtej chwili miałam ochotę rzucić się Ogilvie na szyję i wycałować. Gdyby nie jego zawziętość i starania wyglądałabym gorzej niż przemykająca służba donosząca jedzenie i poncz. A tak... Wyglądem nie odstawałam od napuszonych, szepczących arystokratek, przyglądających się wszystkim zza zasłony wachlarzy. Wyglądałam świetnie i nawet profesor to przyznał! Do tego te spojrzenia. Czułam jak damy piorunują mnie wzrokiem, a jaśnie panowie wodzą zaciekawionymi oczyma. Podobało mi się to!
- Wyglądasz jakoś inaczej - zasępił się Grell. - Już nie chcesz ich pozabijać?
- Mniej - powiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Mówiłem, że ci się spodoba!
- Poczekaj, jeszcze nie tańczyłam. I wolałabym tego nie zmieniać.
CZYTASZ
Akuma Hanta: Kuroshitsuji
FanfictionHrabia Aloisy Trancy zginął, a Ciel Phantomhive odszedł wraz ze swoim wiernym lokajem, Sebastianem Michaelisem. Okazuje się, że i oni zginęli, ale... Jaka jest prawda? Co tak naprawdę wie książę Walii i następca brytyjskiego tronu Edward Koburg, że...