2

24 6 3
                                    

Czekałem i patrzyłem, jak lekarze starają się uratować Lucy. Jeśli się to uda... Co ja gadam! Musi się udać! Gdy już się wybudzi opowiem jej wszystko. Wiem, że źle zrobiłem pozwalając na to, aby jej rodzice po wypadku wmówili, iż nikogo takiego nie ma. Byłem pewny, że przypomniała by sobie i mnie gdyby nie oni! Znaliśmy się od przedszkola. Może nawet troszkę dłużej. Byliśmy nierozłączni, gdyby nie ten jeden, cholerny dzień. Zawsze mi się podobała. Beze mnie przestała sobie radzić, widziałem to. Obserwowałem ją zawsze. Widocznie jej też czegoś brakowało, tylko ona nie wiedziała, iż tym czymś mogę być ja. Zrobię wszystko, aby odzyskać jej zaufanie. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie krzyk.
-Budzi się! Udało się!- wydzierał się doktor Hood. Wszyscy zebrani w pomieszczeniu zaczęli bić głośne brawa, a ja siedziałem oniemiały, wpatrując się w otwierające się powieki osoby, która była dla mnue najważniejsza i oczywiście jest do tej pory. Nawet nie zauważyłem, gdy większość ludzi opuściło salę. Zostałem sam z lekarzem oraz Lucy.
-Proszę jej nie przemęczać, przeżyje. Za dziesięć minut przyjdę dać jej środki nasenne by rana lepiej się wygoiła- odparł, po czym również wyszedł. Dosłownie chwilę później usłyszałem przeraźliwy płacz.
-Dlaczego nie pozwoliłeś mi zginąć?! Ja chciałam umrzeć! Gdzie ja do cholery jestem?! Wracam do domu- krzyczała, a łzy spływały po jej pięknej twarzy.
-Nigdzie nie idziesz.
-Bo co zabijesz mnie?!
-Tym razem nie dam się sprowokować.
-Wypuść mnie psychopato! Z resztą sama pójdę!- oznajmiła, a następnie zaczęła się podnosić. Złapałem ją za ręce, przyciskając je delikatnie do materaca.
-Nie pójdziesz. Doktorze!
-Nienawidzę cię! Rozumiesz?! Nienawidzę!

Chyba RatunekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz