Niall jest przerażony, ja też, nie ma co ukrywać, ale nie możemy zrezygnować, jeśli nawet nie spróbujemy. Jeśli się nie uda, trudno, ale warto zrobić kolejny krok w przód, a nie trzy w tył.
Sprawdzam po raz kolejny, czy mam w torebce wszystkie potrzebne dokumenty. Niall specjalnie próbuje wszystko opóźnić, żebyśmy nie zdążyli na czas, ale jestem pewna, że nawet gdybyśmy się spóźnili kilka godzin, i tak wszyscy by na nas poczekali.
Pośpieszam chłopaka, a on odkrzykuje, że zaraz zejdzie na dół. Od rana oboje chodzimy jak nakręceni, dlatego nawet się z nim dzisiaj nie widziałam. Możliwe, że się minęliśmy, ale z pośpiechu i stresu, najzwyczajniej nie zwróciliśmy na to uwagi.
Blondyn zbiega ze schodów, prawie się przewracając na końcu. Ma na sobie eleganckie, ale nie garniturowe, spodnie, koszulę w delikatne prążki i trzyma czarny sweter w ręce. Już mam kierować się do małego korytarza, żeby założyć buty, kiedy on łapie mnie za dłoń i ciągnie na małą pufę, stojącą w rogu pokoju. Sadza mnie na niej a sam kuca przede mną.
- Gdybyśmy mieli własne dziecko, adoptowalibyśmy Sue? - Pyta mnie ze łzami w oczach.
Mimo że nie rozumiem w jakim celu jest to pytanie, mówię mu to, co siedzi w mojej głowie.
- Nie gdybaj, Niall. Jeśli nie będziesz chciał, nie podpiszesz dokumentów i tyle, przecież nikt cię do tego nie zmusi. Jesteśmy dorośli i podejmujemy decyzje samodzielnie. W drodze do domu dziecka będziesz miał jeszcze chwilę, żeby się zastanowić.
- A jeśli w przyszłości będziemy mieli własne dziecko? Co wtedy? - Wzdycham głęboko na jego słowa.
- Jeśli zaadoptujemy Sue, ona też będzie naszym dzieckiem, będzie miała tyle samo miłości.
Widzę jak Niallowi trzęsą się ręce, kiedy wysiadamy z samochodu, a przed budynkiem sierocińca czeka na nas nasz prawnik. Trącam go ramieniem i posyłam uśmiech. Wiem, że całą drogę głęboko zastanawiał się nad adopcją. Nawet nie włączył radia ani nie zaczął rozmowy.
Wychodzę z małego pokoiku, w którym miałam ostatnią sesję z tutejszym psychologiem. Za chwilę będziemy w gabinecie Evy, gdzie zaczniemy formalności.
Jako pierwsza podpisuję wszystkie dokumenty, blondyn siedzi koło mnie i patrzy w ścianę lub na widok zza okna. Ręka zaczyna mnie już boleć od podpisów, wiedziałam, ze jeden nie wystarczy, ale nie spodziewałam się, że będzie ich aż tyle.
Kończę i uśmiecham się do dyrektorki domu dziecka. Niall nadal zachowuje się, jakby był w totalnie innym świecie, ale tym momencie jestem pewna tego, co zdecydował.
Nie podpisze. Zrezygnował.
Uśmiech znika z mojej twarzy, ale jednocześnie wiem, że to musiała być decyzja zarówno moja, jak i jego, Nie mam do niego żalu, najwidoczniej uznał, że nie jest gotowy.
- Panie Horan - Dean, nasz prawnik, próbuje wybudzić go z transu.
Niall szuka po omacku mojej dłoni. Ściskam ją, mając nadzieję, że to podniesie go na duchu i da znać, że rozumiem jego decyzję i nie mam mu tego za złe.
---
Przepraszam, jeśli są jakiekolwiek błędy, idk dlaczego, ale robię dzisiaj takie literówki, że połowę wyrazów w rozdziale musiałam poprawiać 😂
Co myślicie o decyzji Nialla? Dobrze zrobił?
ZAPRASZAM NA TITANICA, LINK W OPISIE I W BIBLIOTECE NA MOIM PROFILU 😚
CZYTASZ
Jak spędzasz twój dzień? | N.H | Jaki był twój dzień sequel
FanfictionTrzecia część fanfiction "Jak minął twój dzień", które znajdziecie na moim profilu!