04. "Chcę, żebyś była moja."

18.2K 1K 24
                                    

            Nikogo pewnie nie zdziwi, że następnego dnia zaatakował mnie ogromny, przeokropny potwór, zwany potocznie kacem. Miałam wrażenie, że ktoś wypróbowuje  nowy młot pneumatyczny akurat w mojej głowie. Duszkiem wypiłam trzy szklanki wody, ale nadal czułam suchość w gardle. Typowy kac zabójca.

            Ale to nie on był moim największym problemem. Wolałabym pięć podobnych, żeby tylko pozbyć się tego moralniaka, który dręczył mnie odkąd tylko otworzyłam oczy. Czy to wszystko zdarzyło się naprawdę? Zadawałam sobie to pytanie raz po raz, tylko po to by dobijać swoją podwątloną psychikę potwierdzającą odpowiedzią.

            Cass dzwoniła do mnie wczoraj pięć razy i wysłała trzynaście esemesów. Byłam zdziwiona, że nie zawiadomiła policji i straży pożarnej. Nasypałam płatków czekoladowych do miski i zalewając je mlekiem, wybrałam numer przyjaciółki.

- Mary Elizabeth Stone! – zawołała na przywitanie. – Czy mam ci zademonstrować jak się odbiera telefon?!

- Wyluzuj – przewróciłam oczami. – Nie byłam za bardzo…w nastroju, żeby z kimkolwiek rozmawiać.

            Chwila ciszy w słuchawce.

- Mary…Czy on ci coś zrobił? Spiorę gnoja!

            Kochana, urocza Cassidy.

- Nie! Daj spokój! Jest wszystko okej. A nawet…hmm…bardzo okej.

            Pokrótce opowiedziałam jej zdarzenia z zeszłego wieczoru, łącznie z nietypową umową jaką udało mi się zawrzeć. Doskonale wiedziałam, jak zareaguje na to moja przyjaciółka i oczywiście mnie nie zawiodła.

- O matko! To totalnie cudowne i takie romantyczne! – niemal widziałam jak dławi się z ekscytacji. – Ty…i on…wakacje…tylko dwa…Jak ja ci zazdroszczę!

- Możemy się zamienić…-mruknęłam do słuchawki, rzucając się na kanapę. Włączyłam telewizor, natychmiast natrafiając na kolejny przebój Miley Cyrus. Szybka zmiana kanału. Okej, może faktycznie było to trochę romantyczne. Niczym z jakiegoś tandetnego filmu dla nastolatek. I pewnie większość z nich chciałaby znaleźć się na moim miejscu. Ale ja taka nie byłam. Nie marzyłam o własnym wilkołaku ani o trudnych wyznaniach. Wolałam mieć proste życie, a nie bajkowe. A teraz na własną prośbę…Cóż. Zaczęłam coś co i tak miało się skończyć i było skazane na porażkę, z powodu chłopaka. A jednak nie żałowałam. Co się ze mną stało?

            Wiedziałam dokładnie o czym myśli Cass. Że mimo wszystko zakocham się w Nicku z wzajemnością i nie będziemy chcieli bez siebie żyć. Oczami wyobraźni zobaczyłam łzawą i tandetną scenę pożegnania, więc parsknęłam śmiechem. Nie, my tacy nie byliśmy.

            Przebrałam się w kwiecistą sukienkę i rzucając słabe „znikam” do pustego domu, wyszłam, w biegu zakładając trampki. Lekkim i niezbyt szybkim krokiem zaszłam do centrum, o ile Branwell może mieć centrum, i skierowałam się w stronę małej, ale dobrze zaopatrzonej księgarni.

            Stojąca za ladą blondynka podniosła głowę, kiedy dzwonek przy drzwiach oznajmił moje przyjście. Uśmiechnęła się uroczo, jak tylko ona potrafiła.

- Mary! Jak miło, że wpadłaś! Wczoraj przyjechały nowe książki. Chcesz zobaczyć?

- Może później, Ann. Tak właściwie to szukam Nicholasa – poczułam gorąco na twarzy i byłam pewna, że przypominałam dorodnego pomidora.

- Ach, tego nieznośnego chłopaka – westchnęła z rezygnacją i rozbawieniem, ale również z wyraźną czułością. – Dopiero niedawno wstał. Wrócił wczoraj późno, nawet nie wiem gdzie się podziewał…- pokręciła głową, poczym wbiła swoje zielone tęczówki prosto we mnie. Mój rumieniec musiał jej chyba wszystko wytłumaczyć. – No tak…- nie wydawała się być zła. Raczej z trudem powstrzymywała się od śmiechu. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo zza zaplecza wyszedł jej mąż, starszy brat Nicka, Will.

Nie zakochaj się we mnie...Where stories live. Discover now